Jest pan znawcą muzyki klasycznej. Jaka muzyka kojarzy się panu z Bożym Narodzeniem?
Zaproponowałbym concerti grossi Arcangelo Corellego, czyli 12 koncertów na smyczkową orkiestrę kameralną. Przede wszystkim dlatego, że jeden z tych koncertów to jest właśnie koncert na Boże Narodzenie, w którym można usłyszeć kołysankę, czyli scenkę w stajence, aniołów, którzy skrzykują pasterzy, wołając, że wydarzyło się coś cudownego, a nawet kłaniających się trzech króli. Wszystko jest dokładnie tak, jak mamy poukładane w głowach. I panuje tam idealna równowaga, boska harmonia, dystans i szlachetność. Od wielu lat na każde Boże Narodzenie słucham tej właśnie muzyki, bo to jest coś naprawdę szczególnego. Corelli w ogóle jest wyjątkowym twórcą – nie komponował żadnej muzyki kościelnej, mimo że mieszkał w pałacu kardynała. Miał nieprawdopodobną autonomię. Nie musiał dostarczać ciągle nowej muzyki, tylko mógł w kółko cyzelować te nieliczne utwory, które napisał.