Czy oddałby pan głos w wyborach prezydenckich na Magdalenę Ogórek, kandydatkę SLD
Trudno powiedzieć. Zobaczyłem tę panią pierwszy raz zaledwie kilka dni temu. Nie miałbym żadnych oporów, żeby na nią oddać głos, pod warunkiem że wiedziałbym, co wnosi do polityki i o co chciałaby walczyć. Na razie tego nie wiem. Ale chciałem zaznaczyć, że głos oddany na lewicę w wyborach prezydenckich jest szalenie ważny. Życzę pani doktor, żeby skupiła wszystkie środowiska na lewicy poza Januszem Palikotem, którego uważam za skończonego politycznego łajdusa. Jeżeli jej się to uda, jeżeli zbierze wszystkich, którzy mają pretensje do systemu wykluczenia zbudowanego po 1989 roku, to będę jej bardzo wdzięczny i nawet mógłbym nawoływać do głosowania na nią. Ale muszę coś wiedzieć o jej planach.
Na razie wiemy, że kandydatka SLD na prezydenta chce na nowo napisać prawo.
To akurat mnie nie przekonuje. W Polsce parlament nie buduje aktów woli politycznej, tylko obsługuje różne lobby, aby im się żyło lepiej. Zbudowaliśmy system, który wyklucza nasze dzieci z uczestnictwa w czymkolwiek. Mówię to ze smutkiem, bo sam brałem w tym udział i czuję się winny. Jeżeli ludzie nie mają pracy, a tak jest w Polsce i prawie całej Europie, to relacje między dorosłymi dziećmi a ich rodzicami się załamują. Zamiast podnosić godność ludzką, dołują ją i tłamszą. Więc jeżeli ktoś chce zacząć pisać prawo na nowo, to musi zacząć od wysadzenia w powietrze tego, co jest. Musi przywrócić równowagę między kapitałem a pracą, tak jak to się robi w Niemczech, Austrii czy w Skandynawii.
Może to wysadzanie już się zaczęło, a pani Ogórek ma szansę stać się częścią tej zmiany? W ostatnich wyborach samorządowych młodzi ludzie zostali prezydentami miast i zaczynają wprowadzać swoje porządki. Obniżają pensje urzędnikom i zostają idolami młodego pokolenia.
Słabo wierzę w medialnych idoli. Za to wierzę w postacie, które dzięki uporowi i pracy zmieniają swoje otoczenie. Polityka, żeby była skuteczna, musi mieć swój początek środek i koniec. Jeżeli tego nie ma, to trzeba się liczyć z kompromitacją. Świetnym przykładem jest Janusz Palikot, który wygłaszał co kilka miesięcy sprzeczne ze sobą komunikaty i był przekonany, podobnie jak media, które go lansowały, że to jest metoda na osiągnięcie sukcesu. Nie jest. W taki sposób można zostać jedynie sezonowym błaznem. Mam nadzieję, że taki los nie spotka pani doktor, bo chciałbym, żeby ktoś wreszcie ożywił w Polsce lewicę i zbudował ją nie na fundamencie totalitarnym, tylko buntu wobec systemu, który skazuje ludzi na wykluczenie. Za to na pewno nie ożywi się lewicy przez naprawianie złego prawa, bo tego się po prostu zrobić nie da. Prawo, które nie zmienia złej rzeczywistości, tylko pogłębia wykluczenie.
Na lewicy pojawiają głosy, że czas zacząć dialog z partią Jarosława Kaczyńskiego. Czy pani Ogórek, katoliczka doceniająca rolę Kościoła i jego wartości we współczesnej Polsce, może być pomostem między SLD a PiS?
Tego nie wiem, ale znam te głosy o współpracy z PiS. Osobą otwartą na wszystkie środowiska był niedawno zmarły Józef Oleksy. To jest zdrowa tendencja. Być może dzięki temu wyjdziemy z pułapki immobilizmu, braku aktywności, który sami zbudowaliśmy. Ostatnim politykiem, który się nie godził na to, że czegoś nie można zmienić, był Lech Kaczyński. Inni są niewolnikami systemu. Weźmy chociażby kompleks energetyczny w Polsce. Pani premier Kopacz mówi: nic nie można zmienić, bo podpisaliśmy pakiet klimatyczny, jedyne, co możemy zrobić, to zamknąć cztery kopalnie, żeby reszta nie zbankrutowała. To nie jest żaden pogląd na świat, tylko przyjęcie do wiadomości, że system jest ważniejszy, nawet jeżeli wiemy, że unieszczęśliwia on tysiące ludzi. Mam nadzieję, że pani Ewa Kopacz wie, iż unieszczęśliwia tysiące ludzi!
Może z systemu uzależnień faktycznie nie da się wyrwać? Wchodząc do Unii Europejskiej dziesięć lat temu, zgodziliśmy się na pewne ograniczenia.