Zaczynał w Syrenie, gdzie 24 lutego 1951 roku zadebiutował rolą Montera w spektaklu „Panie dobrodzieju!" w reżyserii Kazimierza Rudzkiego. To była taka socrealistyczna składanka – skecze, piosenki, monologi – wyśmiewająca bumelantów, nierobów, złodziei i wszelkiej maści przeciwników nowej władzy. Potem grał w Teatrze Polskim i w nieistniejącym już warszawskim Teatrze Ludowym.
W 1958 roku pojawił się w nowohuckim Teatrze Ludowym, gdzie po raz pierwszy w swojej karierze dostał w spektaklu tytułową rolę. Był to „Liliom" Ferenca Molnára, autora „Chłopców z Placu Broni". Ale pod Krakowem ojciec też nie zagrzał długo miejsca. Przyznawał potem, że nie za bardzo polubił to miejsce. „Kraków, owszem – mawiał – ale Nowa Huta to nieporozumienie".
W roku 1958 przyjechał na cztery lata do Gdańska, gdzie był aktorem Teatru Wybrzeże kierowanego przez Zygmunta Hübnera. Krytycy teatralni z entuzjazmem przyjęli jego pierwszą gdańską rolę Ministra w „Jonaszu i błaźnie" Jerzego Broszkiewicza w reżyserii Zbigniewa Cybulskiego i Bogumiła Kobieli (premiera 7 grudnia 1958 roku). Do tego spektaklu tata przygotował oprawę muzyczną. Wtedy też zaczął współpracę z kabaretem Bim-Bom. Tam narodziła się jego przyjaźń ze Zbyszkiem Cybulskim oraz Bogumiłem Bobkiem Kobielą.
(...)
Mówi się, że to w Trójmieście ojciec ukształtował, wykorzystywany później w filmie, specyficzny styl swojego aktorstwa. Tu na przykład zagrał Poetę w „Weselu" Wyspiańskiego i dostał za nią wyróżnienie na Festiwalu Teatrów Polski Północnej w Toruniu w 1961 roku.
To właśnie tam znalazła też ujście jego pasja muzyczna, bowiem ojciec opracował muzykę do kilku przedstawień w Teatrze Wybrzeże. Poza wspomnianym „Jonaszem i błaznem" były to: „Poskromienie złośnicy" i „Król" z 1959 roku oraz „Jezioro Bodeńskie" z roku 1960. Ale – jak to ze wszystkim w życiu – i komponowaniem muzyki teatralnej nie zajął się na poważnie, rzucając się w wir nowej przygody.
Nad morzem też nie został. Wracał tu, ale na stałe zamieszkać nie mógł. Usychał bez Warszawy. Był potem aktorem Państwowych Teatrów Dramatycznych we Wrocławiu, by w końcu wrócić do rodzinnej stolicy, do Powszechnego, a potem znów Polskiego. Tutaj także długo miejsca nie zagrzał. Przez dwa lata, od 1967 do 1969 roku, należał do zespołu krakowskiego Starego Teatru, co niewątpliwie nobilitowałoby go w zawodzie, gdyby dostawał główne role. Nie chcąc jednak grać „ogonów", wrócił do stolicy, gdzie występował w Narodowym i Rozmaitościach.