Już sama nazwa pisma, w którym autor „Bękartów Dantego" publikuje na co dzień, sugeruje, co młodego historyka idei zajmuje najbardziej – kondycja wiary i chrześcijańskiego dziedzictwa we współczesnym świecie. Z ogromu tematów, jakie podejmował w swoich esejach w latach 2010–2014, mnie jednak najbardziej zainteresował blok poświęcony papieżowi Franciszkowi. Bo – idąc tropem Milcarka – czy to nie jemu przypada dziś w udziale największy aplauz świata?
Na wstępie muszę poczynić zastrzeżenie. Nie patrzę na Franciszka całkiem obiektywnie. Może dlatego, że – pomijając najważniejszą kwestię nauczania – po ludzku lubiłam jego poprzednika Benedykta XVI, z całą jego nieśmiałością, powściągliwością i wycofaniem. Charakterologicznie celebrycki – jeśli tak można powiedzieć o papieżu – Franciszek nie mógł mnie niczym ująć.
Do tego dochodzi jeszcze irytacja histerycznym entuzjazmem, jaki od początku wzbudza on u kościelnych progresistów oraz w środowiskach Kościołowi obcych. Każdy papieski gest, krok, a nawet kichnięcie wywołują ich niezdrowe uniesienia. Ale też uczciwie trzeba przyznać, że Franciszek z powodu swej gadatliwości i ezopowego języka bardzo ułatwia im zadanie, podsycając nadzieje na szybkie poluzowanie kościelnej doktryny.
Kiedy więc publicysta „Christianitas", pisma broniącego katolickiej ortodoksji, bierze się za bary z fenomenem obecnego papieża, budzi moje naturalne zaciekawienie. Lektura tekstów, które powstały w dość krótkim czasie (pierwszy od ostatniego dzieli ledwie kilkanaście miesięcy), zasmuca. Widać, jak autor powoli traci złudzenia.
Nie, nie krytykuje papieża wprost – na to chyba nikt, kto chce pozostać w Kościele powszechnym, się nie zdobędzie – ale zadaje coraz więcej pytań i ma coraz więcej wątpliwości co do działań głowy Kościoła katolickiego. Podczas gdy na początku Rowiński odpowiedzialnością za stworzenie wizerunku papieża rewolucjonisty obarcza wyłącznie środowiska i media nieprzychylne katolikom, to w ostatnim eseju jest dużo mniej kategoryczny. „Nie twórzmy wrażenia, że to tylko media. (...) Słabą stroną tego komunikacyjnego układu jest także papież Franciszek" – pisze gorzko, wskazując na błędy watykańskich piarowców, ale i na zagrożenie, jakie taka taktyka może przynieść. „Kolejne wpisy Franciszka na Twitterze, kolejne niekonwencjonalne zachowania i związany z nimi entuzjazm mogą stać się namiastką życia katolickiego" – podkreśla.