Reklama

„Kryptonim dla Hioba. Kroniki inwazji”: Nie dopuść, byśmy ulegli pokusie wybaczenia

Jeśli ci przestrzelą policzek, to już nie będziesz mógł nadstawić drugiego. Jeśli rosyjska mina urywa kończyny, to już nie ma nóg, żeby pójść do kościoła. I nie ma dłoni, żeby wymienić znak pokoju. Jeśli gwałci się i zabija dzieci, to już nie ma przyszłości, w którą można by spoglądać.

Publikacja: 24.01.2025 14:18

Na rakietach, które zabijały najmłodszych, Rosjanie pisali: „Za dzieci”. Na zdjęciu: zbombardowany p

Na rakietach, które zabijały najmłodszych, Rosjanie pisali: „Za dzieci”. Na zdjęciu: zbombardowany przez Rosjan we wrześniu 2022 roku szpital psychiatryczny w Kramatorsku

Foto: AP Photo/Leo Correa/East News

Czterdziesty czwarty dzień inwazji. Rosyjski pocisk spada na dworzec kolejowy w Kramatorsku. W chwili ewakuacji z miasta, które już w roku 2014 zaznało okropności okupacji Rosjan. Trzydzieści osiem osób ginie na miejscu. Potem ogólna liczba zabitych rośnie do pięćdziesięciu siedmiu. Do szpitala zabierają setkę ludzi z urazami o różnym stopniu ciężkości.

Uratowani mówią, że widzieli mężczyznę trzymającego na rękach małą dziewczynkę, której urwało nogi. Jednego ocaliło to, że fala uderzeniowa przed nim rozerwała człowieka, a części jego ciała i wnętrzności osłoniły tego ocalonego od odłamków. Miał trzydzieści ran. Na plecach i na nogach, a w ramieniu – uszkodzony nerw. Lekarze zostawią w jego ciele przeszło dwadzieścia odłamków. Największy z nich będzie miał średnicę dwunastu milimetrów.

Pozostało jeszcze 95% artykułu

Tylko 19 zł miesięcznie przez cały rok.

Bądź na bieżąco. Czytaj sprawdzone treści od Rzeczpospolitej. Polityka, wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i psychologia. Treści, którym możesz zaufać.
Reklama
Plus Minus
„Wszystko jak leci. Polski pop 1990-2000”: Za sceną tamtych czasów
Plus Minus
„Eksplodujące kotki. Gra planszowa”: Wrednie i losowo
Plus Minus
„Jesteś tylko ty”: Miłość w czasach algorytmów
Plus Minus
„Harry Angel”: Kryminał w królestwie ciemności
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Sebastian Jagielski: Czego boją się twórcy
Reklama
Reklama