Irena Lasota: Rozpad Rosji

Mimo tego, co wmawiają nam rosyjscy dysydenci, sankcje działają – w miastach Rosjan nie stać na masło, mięso czy nawet jajka. Jeśli lud pójdzie na Kreml z kosami, to właśnie dlatego.

Publikacja: 29.11.2024 14:09

Władimir Putin

Władimir Putin

Foto: REUTERS/Turar Kazangapov

Coraz częściej mówi się o zawieszeniu broni w wojnie rosyjsko-ukraińskiej. Powodów jest wiele: wojna trwa już ponad 1000 dni, prezydent elekt Donald Trump zapowiedział, że zakończy wojnę jednym telefonem do Putina, idzie kolejna zima, politycy i opinia publiczna krajów przyjaznych Ukrainie są coraz bardziej znużeni kosztownym, przedłużającym się konfliktem. Do natychmiastowego pokoju wzywają Rosjanie i ich poplecznicy. Przyłączają się do nich „pożyteczni idioci”. Cała ta sytuacja wygląda z daleka bardzo niekorzystnie dla Ukrainy.

Putin, zwyczajem wszystkich swoich poprzedników, przedstawia się jako pokój miłująca ofiara, która wedle starego rosyjskiego powiedzenia (którego damie nie przystaje powtarzać), „je..e, ale płacze” – albo w innych wersjach na odwrót. Rosja nie chce wojny, w którą została nie wiadomo w jaki sposób i po co wciągnięta. Najbardziej na świecie pragnie pokoju, a do tego potrzebna jest tylko zgoda Ukrainy, czyli Wołodymyra Zełenskiego, żeby zajęte przez Rosję wschodnie tereny Ukrainy weszły w skład Federacji Rosyjskiej (oczywiście po przeprowadzeniu referendum), a Krym pozostał „na razie, może na 20 lat” pod kontrolą międzynarodową, czyli urzędników i sił ONZ czy OBWE, kontrolowanych przez Rosję z pomocą paru afrykańskich krajów, może też Iranu czy Korei Północnej. Jest oczywiste, że gdyby Zełenskiego zmuszono do podpisania takiego rozejmu, zostałby w kilka tygodni obalony przez słusznie oburzony lud i zastąpiony – wbrew woli ludu – przez ukraińską marionetkę Rosji, kogoś w rodzaju Łukaszenki, którego zadaniem byłoby przeprowadzenie „normalizacji”, czyli ogólnonarodowej czystki.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Gruzja i Ukraina

Gdyby przyjrzeć się sytuacji z bliska, można lepiej zrozumieć, dlaczego Putin wypuszcza w świat swojego gołąbka pokoju, grożąc przy tym użyciem broni nuklearnej. W odróżnieniu od politologów i geopolityków na Zachodzie wie, jaka jest sytuacja w Rosji. A jest ona tragiczna.

W odróżnieniu od politologów i geopolityków na Zachodzie Putin wie, jaka jest sytuacja w Rosji. A jest ona tragiczna.

Armia składa się ze zdemoralizowanych żołnierzy i oficerów, kryminalistów wypuszczonych z więzień i różnych nabywanych w Korei Północnej i Afryce najemników. Koreańczycy skądinąd nie odróżniają tych podobnych do siebie Słowian i strzelają do wszystkich blondynów. A na dodatek, żeby złagodzić opinię światową (która nie jest zresztą podniecona), Rosjanie przebierają Koreańczyków w mundury oddziałów Buriatów i innych dalekowschodnich nacji. To, co może jest najważniejsze, to że w Rosji już nikt, a zwłaszcza żołnierze, nie wiedzą, o co walczą i za co giną. Tym zasadniczo różnią się od Ukraińców, którzy wiedzą, że nie walczą o terytorium, a o swoje istnienie. O to, żeby Ukraina była Ukrainą, a nie Rosją – o to, co wywalczyli na Majdanie: demokrację, wolne wybory, samorządność na wszystkich poziomach i o to, żeby nie być wessanym w Azję, a być częścią Europy. Gdy się o tym zapomina, łatwo jest mówić, że zawieszenie broni na warunkach Rosji będzie zaprzestaniem walk frontowych, a nie, że Imperium Rosyjskie stanie już wtedy u bram Polski, to znaczy Unii Europejskiej i NATO.

Czytaj więcej

Irena Lasota: Który skrzywdziłeś po 35 latach

Tak jak pod koniec lat 80. XX wieku zachodni eksperci, w tym i polscy, przeceniają siłę Rosji i jej szanse na długowieczność w obecnym kształcie. To prawda, że Rosjanie dużo zniosą, ale wali się struktura państwa. Połowa wiejskich szkół istniejących w 2000 roku jest zamkniętych. Infrastruktura też jest gorsza niż ćwierć wieku temu – budowane za Breżniewa i jego następców drogi, mosty i połączenia kolejowe już się właściwie rozwaliły. Brak jest lekarzy, informatyków i inżynierów. Kto tylko mógł uciekł: do Turcji, do Miami, na plaże egipskie, do niechętnej Rosjanom Gruzji i kochającej ich Serbii.

W Rosji, wedle niezależnych źródeł, są około 2 miliony bezdomnych (w USA około 600 tys.), nasilają się konflikty między mniejszościami w Moskwie i narodami Kaukazu Północnego. Miasta średniej wielkości formują oddziały milicji do utrzymania porządku. Na razie są one posłuszne Moskwie, ale tylko na razie.

Mimo tego, co wmawiają nam rosyjscy dysydenci tacy jak Władimir Kara-Murza, sankcje działają – ludzi w miastach nie stać na masło, mięso czy nawet jajka, jeśli je znajdą. To prawda, że rząd się sam wyżywi, ale jeśli lud pójdzie na Kreml z kosami, to właśnie dlatego. A jeżeli nie wierzymy w gniew ludu, to należy bacznie przyglądać się Czeczenii i jej przywódcy – Kadyrowowi. 

Ale o tym następnym razem.

Coraz częściej mówi się o zawieszeniu broni w wojnie rosyjsko-ukraińskiej. Powodów jest wiele: wojna trwa już ponad 1000 dni, prezydent elekt Donald Trump zapowiedział, że zakończy wojnę jednym telefonem do Putina, idzie kolejna zima, politycy i opinia publiczna krajów przyjaznych Ukrainie są coraz bardziej znużeni kosztownym, przedłużającym się konfliktem. Do natychmiastowego pokoju wzywają Rosjanie i ich poplecznicy. Przyłączają się do nich „pożyteczni idioci”. Cała ta sytuacja wygląda z daleka bardzo niekorzystnie dla Ukrainy.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką