Tym razem reżyser zaprezentował spektakl, którego głównymi postaciami są Józef Piłsudski, Roman Dmowski, Maria Juszkiewiczowa i Aleksandra Szczerbińska. Spektakl „Ni z tego, ni z owego" osadzony jest w historycznych wydarzeniach i próbuje naświetlić genezę oraz przebieg najbardziej znamiennego konfliktu dla polskiej historii w pierwszej połowie XX wieku, czyli rywalizacji przyszłego naczelnika państwa z liderem Narodowej Demokracji.
Na początku przedstawienia znajdujemy się w Wilnie w 1893 r. (cała akcja jednak toczy się przez 25 lat, bo aż do listopada 1918 r.), do którego przybywa z pięcioletniego zesłania na Syberii, gdzie trafił za udział w spisku na życie cara, Józef Piłsudski (Mariusz Ostrowski). Podczas przyjęcia 28-letni, jeszcze nieokrzesany młodzieniec poznaje Marię Juszkiewiczową (Monika Buchowiec) oraz namiętnie ją adorującego Romana Dmowskiego (Dariusz Kowalski). Obydwaj rywalizują o piękną panią Marię i ten miłosny spór to początek ich fundamentalnego sporu o wizję rozwoju przyszłej Polski. Maria wybiera porywczego Józefa, w którym buzują krew, namiętność i ambicja dokonania wielkich rzeczy. Dla Dmowskiego będzie to wielki policzek – oszukany i zdradzony, przeżywa swój osobisty dramat. Nigdy się z tym nie pogodzi i możliwe, że przez tamte wydarzenia nigdy nie ułożył sobie życia osobistego.
Mimo iż oglądamy przedstawienie zbliżone w swym nastroju do melodramatu, to sprawy polityczne są tu kluczowe, przeplatają się i napędzają bohaterów do działania. Niemniej największym walorem sztuki są ciekawie pokazane kwestie osobiste i sytuacja, w której widz może zajrzeć za kurtynę wielkiej polityki. Perspektywa trudnych relacji damsko-męskich (Piłsudski zakochuje się powtórnie i zostawia Marię dla Aleksandry Szczerbińskiej), ale i konfliktów światopoglądowych. Fascynująca jest choćby słynna i obrosła legendą rozmowa Dmowskiego z Piłsudskim w Tokio, która ukazana jest z lekkością i bez nadmiernego patosu. Może z wyjątkiem ostatniej, nieco kiczowatej i natrętnie edukacyjnej sceny.
„Ni z tego, ni z owego" cechuje się bardzo dobrym aktorstwem, zwłaszcza Mariusza Ostrowskiego (sprostał roli, w którą kiedyś wcielali się tak wybitni aktorzy, jak Zbigniew Zapasiewicz czy Mariusz Bonaszewski), ale też Dariusza Kowalskiego, którego kreacja pokazuje, jak niewykorzystaną dramaturgicznie postacią jest Dmowski. Pochwalić należy również Monikę Buchowiec, która stworzyła wiarygodną postać silnej kobiety, która padła ofiarą miłości.