Ponieważ jest ona dobrym narzędziem mobilizowania przeciwników Zjednoczonej Prawicy, to idziemy na całość. Zupełnie jakby jedynym sposobem, jaki wynaleźli zwolennicy liberalnej demokracji, by pokonywać alt-prawicę, jest rozpętywanie skrajnej polaryzacji. Nie chcę powiedzieć, że to strona liberalna zaczęła. PiS, telewizja Jacka Kurskiego, cały aparat państwowy w latach 2015–2023 był zaprzęgnięty do tego, by nas dzielić. I owszem polaryzacja jest naturalna, a polityka polega na tym, że się dzielimy. To konsekwencja naszej wolności: mamy prawo inaczej postrzegać rozmaite sprawy.
Czytaj więcej
Telefon wibruje w kieszeni. Na ekranie informacja: 20.36 alarm lotniczy, udaj się do najbliższego schronu bombowego. Wycie syren oznacza, że istnieje ryzyko, że w stronę miasta zbliża się rakieta lub statek powietrzny.
Donald Tusk szybko uczył się od Jarosława Kaczyńskiego
Równocześnie wszystko dziś sprawia, że ta polaryzacja staje się mocniejsza niż kiedykolwiek. Klasyczną politykę, w której spierano się m.in. o zakres równości i wolności, o redystrybucję dóbr, dziś zastąpiła polityka tożsamości. Do tego algorytmizacja życia, które przeniosło się na platformy cyfrowe „promujące” wysokie temperatury sporów – to wszystko buduje silne tożsamości, wokół których skupiają się obywatele. Z wyborców zmieniają się w wyznawców. Dlatego też – w mej ocenie – to zjawisko narasta.
Jego pierwszą konsekwencją jest to, że zmienia się ustrój liberalnej demokracji. Jej aksjomatem było przekonanie, że istnieje sfera poza bieżącym sporem. Tymczasem polityka tożsamości – która początkowo była cechą prawicy, czy też alt-prawicy, a teraz ze wszystkimi konsekwencjami przejmowana jest przez obóz liberalny spod znaku „uśmiechniętej Polski” – wyklucza jakąkolwiek konsensualność. Bo jak tu się dogadywać ze śmiertelnymi wrogami, zdrajcami? Donald Tusk szybko nauczył się tego od Jarosława Kaczyńskiego. Najpierw oskarżał go o rusofobię, chęć wywołania wojny z Putinem, potem o zamach na demokrację, a dziś oskarża go o realizowanie interesów Kremla. Czyli od zarzutu politycznej kłótliwości przeszliśmy do zarzutu działania na rzecz obcego państwa. Tak samo jak Kaczyński zarzuca Tuskowi realizowanie interesów Niemiec, a wcześniej także Rosji.