W czasie spaceru po mieście można zauważyć na fasadach kamienic, domów, szkół tablice pamiątkowe ku czci obrońców poległych na wojnie rosyjsko-ukraińskiej. W zeszłym roku zainstalowano 41. Jedna z nich jest przy ul. Lewickiego 47. Na kamienicy z numerem 45 czwarty rok wisi tablica poświęcona Ryszardowi Siwcowi, chłopcu, który urodził się we Lwowie i mieszkał pod tym adresem pierwszych 16 lat. Zmarł 8 września 1968 roku. W czasie dożynek na Stadionie Dziecięciolecia dokonał aktu samospalenia. Tak zaprotestował przeciwko inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. To ulica, którą od centrum, od alei Wolności, można dojść do cmentarza Łyczakowskiego.
Współczesność totalitaryzmu
Liana Blikharska, 26-letnia naukowczyni, historyczka, pracownica lwowskiego Muzeum Pamięci Teroru (The Territory of Terror Memorial Museum), codziennie dojeżdża do pracy z Żółkwi. Pełnowymiarowa wojna zmieniła w jej życiu wiele. Zawodowo bada losy ludzi w czasie totalitaryzmu, Holokaustu. – Nie umiałam uwierzyć, że zaczęła się wojna. Nie potrafiłam tego zrozumieć. Przerwałam badania naukowe, zwolniłam się z muzeum. – opowiada. Pierwszy rok wojny był trudny także dlatego, że jej mąż był na froncie. Lekarz dentysta walczył w służbach ratowniczych. Jest teraz w domu, lecz zastanawia się nad powrotem na front.
Liana w ubiegłym roku współpracowała z międzynarodowymi organizacjami pozarządowymi zajmującymi się historią. Po kilku miesiącach wróciła do własnych badań w ramach doktoratu, potem do pracy w muzeum.
– Kiedyś ludzie przychodzili tu głównie po to, by przypomnieć sobie o historii własnej rodziny. Od dwóch lat przychodzą także inni, którzy chcą poznać naturę totalitaryzmu – opowiada historyczka.
Muzeum, które mieści się tuż przy torach kolejowych, na terenie getta stworzonego przez Niemców w czasie II wojny światowej, to między innymi dwa drewniane budynki przypominające baraki. W drugim, w którym zwykle odbywają się zajęcia i warsztaty, od wielu miesięcy rozrasta się nowa wystawa – współczesna. Na ścianach wiszą części zdobytych na froncie ubrań żołnierzy rosyjskich z obecnej wojny, ale też listy, które napisały do nich dzieci. Na jednym oprócz krótkiego tekstu z pozdrowieniami i podziękowaniami za służbę jest kolorowy rysunek żołnierza z bronią. Pierwszym eksponatem jest katapulta z zestrzelonego rosyjskiego bombowca i fragmenty spadochronu.
To tu, do Muzeum Pamięci Teroru, jeszcze przed pełnowymiarową wojną zaczęto zwozić w częściach pomniki postawione w mieście i w okolicy przez Rosjan za czasów Związku Radzieckiego, określanego przez Ukraińców jako druga okupacja sowiecka. – Jeśli zniknęły z przestrzeni miejskiej, to po jakimś czasie nikt nie będzie pamiętał, że były. Dlatego trzeba je przechować, pokazać, a nie przetopić – historyczka tłumaczy stanowisko badaczy.
Trump. Utracony sojusznik?
Zastąpienie dotychczasowego systemu europejskiego bezpieczeństwa nowym, nieopartym w takim stopniu na sile amerykańskiej armii, byłoby dla państw naszego regionu niebezpiecznym eksperymentem. Z poparciem dla niego polski rząd powinien poczekać przynajmniej do momentu, gdy poznamy zwycięzcę wyborów prezydenckich w USA i zarys jego polityki.
Pomoc i obligacje
W pozornie spokojnym Lwowie wojna toczy się także wewnątrz budynków. Dotyczy to ratowania rannych i zdrowia. Nadal prawie codziennie karetki na sygnale przywożą rannych, którzy są operowani, amputuje się im porozrywane kończyny. Utworzono Narodowe Centrum Rehabilitacji „Unbroken” (ang. niezłomni), które od dwóch lat jest jedną placówką, a nie kilkoma oddzielnymi. Powstało też centrum zdrowia psychicznego oraz pracownia protez. W pierwszym roku działalności wykonano w niej ponad 200 protez dla osób, które w wyniku wojny utraciły kończyny. Wojna oznacza, że lekarze muszą zacząć wykonywać zabiegi, których dotąd nie przeprowadzali. Strona internetowa samorządu miasta podaje: „ponad 30 nowych rodzajów zabiegów chirurgicznych: traumatologicznych, plastycznych, naczyniowych i ginekologicznych. Wykonano pierwsze operacje endoprotezoplastyki stawu biodrowego i kolanowego, wprowadzono ureterorenoskopię elastyczną z litotrypsją laserową oraz interwencje endoskopowe w poliklinikach w warunkach sedacji i znieczulenia”. Za każdym z tych słów kryją się nieszczęścia, rany i okaleczenia spowodowane rosyjską agresją.
Centrum rehabilitacyjne, które jest częścią kompleksu medycznego, pomaga weteranom, ale też cywilom. W szpitalu dziecięcym działa oddział rehabilitacji dziecięcej UNBROKEN KIDS. Po roku leczenia i rehabilitacji w USA wróciła tu Yana Stepanenko – dziewczynka, która w wyniku rosyjskiego ataku rakietowego na stację w Kramatorsku straciła obie nogi. Ma wymienioną protezę i przechodzi rehabilitację. Na oddziale dostępnych jest 20 łóżek. Fundusze na wyposażenie centrum – 36 mln hrywien – zebrano w ciągu sześciu miesięcy na platformie dobro.ua.
Zorganizowano dodatkowe poradnie zdrowia psychicznego. Specjaliści pomagają przezwyciężyć traumy i lęki. Udzielono pomocy prawie 14 tys. pacjentów, w tym 2 tys. dzieci do końca zeszłego roku.
Lwowianie, osoby prywatne, przedsiębiorcy, samorząd kupują, ale też korzystają z wojennych obligacji. Rząd je emituje, a potem cześć tych pieniędzy trafia do samorządów. – Narodowy Bank Ukrainy wskazał, że na koniec stycznia całkowity portfel obligacji wojskowych wynosił 92,1 mld hrywien. Rok temu było to 37,6 mld hrywien, co stanowi prawie dwuipółkrotny wzrost. Emisja obligacji rządowych przez cały okres wojny zasiliła budżet Ukrainy o 851 mld hrywien. Obligacje wojenne stanowiły 59,5 proc. łącznego portfela (506,9 mld hrywien). Obecnie w obiegu znajdują się obligacje wojskowe o łącznej wartości 159,7 mld hrywien, 2 mld dol. oraz 634 mln euro – komentuje Sergiej Druczin z Zespołu Makroekonomii. Ale zwykli ludzie też (od czasu wojny wysokość płac i emerytur straciła na wartości realnej) organizują zbiórki, kiermasze, koncerty charytatywne. Zaangażowane w te działania są szkoły, organizacje społeczne czy urząd miasta. W ciągu roku zebrano około 50 mln hrywen na rzecz wojska i 10 mln hrywien na ośrodek rehabilitacyjny. W mieście istnieje kilka instytucji pomagających weteranom oraz wewnętrznym uchodźcom. Zorganizowano programy pomocowe dla mieszkańców Lwowa, którzy ucierpieli w wyniku wojny.
Formy pomocy dla rannych żołnierzy uzmysławiają, jak trudna jest sytuacja w Ukrainie. Polegają one między innymi na zwiększeniu wartości posiłków szpitalnych (w porównaniu z innymi pacjentami). Działa centrum rehabilitacyjne, system wsparcia materialnego i finansowego, ale też organizowane są różne warsztaty i zajęcia. Niektóre dotyczą możliwości zawodowych, inne spędzania wolnego czasu. Lwowskie centrum obsługi kombatantów działa od ośmiu lat. W zeszłym roku udzielono w nim ponad 3 tys. porad prawnych dotyczących prawa wojskowego, prawie 2 tys. konsultacji psychologicznych i 1500 usług fizjoterapeutycznych. Odbywają się kursy języka angielskiego dla weteranów. Punkty pomocy dla weteranów powstają obecnie w kolejnych powiatach regionu. Pierwsze centrum zostało otwarte w styczniu w powiecie frankowskim.
Istnieje system bonów dla weteranów, ich mężów i żon na rozpoczęcie lub rozwój działalności gospodarczej. Miasto przekazało w zeszłym roku weteranom i ich rodzinom 30 bonów wartych 8,3 mln hrywien. Dodatkowo prowadzone są dla nich (w tym roku uczestniczyły w nim już 22 osoby) kursy na temat umiejętności i wiedzy potrzebnej w prowadzeniu biznesów.
Powszechne szkolenie obronne
Kilka dni temu do Lwowa przyjechał Oksen Lisowy, minister edukacji i nauki Ukrainy. Poznawał system szkoleń obrony cywilnej. W mieście działa siedem ośrodków edukacji narodowej i patriotycznej dla młodzieży szkół średnich. Prowadzą szkolenia ratownicze, taktyczne, uczą posługiwania się bronią, strzelectwa, zasad obchodzenia się z urządzeniami wybuchowymi czy pilotowania dronów. Zaczęto organizować szkolne ligi strzeleckie. Te doświadczenia mają być poszerzone na całą Ukrainę. W mieście działa lwowska kuchnia ochotnicza przygotowująca suche produkty typu fast food na front. Tu do stycznia obrano, przetworzono i wysuszono około 100 ton warzyw i owoców na potrzeby przygotowania suchych racji żywnościowych dla żołnierzy.
Na Marsowym Polu powiewają chorągwie
Nie ma wycieczek z Polski więc cmentarz Łyczakowski (jedna z najstarszych nekropolii istniejących do dziś w Europie) z cmentarzem Orląt Lwowskich jest pusty i cichy. Za to tuż za jego murem powstał nowy cmentarz, wojskowy. W połowie lutego spoczywało na nim 572 poległych. Teraz zapewne jest już kilka nowych, drewnianych, skrzynkowych grobów więcej. Pochowano przynajmniej czterech kolejnych żołnierzy. To tu, tak jak w hali dworcowej czy na ulicach, widać, w jak różnym wieku są walczący. Niektórzy mieli w dniu śmierci 20 lat, a inni prawie 60. Na każdym grobie jest jedno lub dwa zdjęcia. Pierwsze pokazuje postać w cywilu. Jest wizerunek 40-latka gdzieś na szlaku górskim, młodego chłopaka z wysoko uniesioną czupryną w eleganckim ubraniu, z muszką zawiązaną pod kołnierzykiem koszuli, starszego pana w ubraniu, w którym mógł się wybrać na ryby. I drugie: wojenne, w mundurze lub jako rekrut – tak jak młody chłopak „w muszce”, teraz już w bluzie, bez garnituru i bujnej czupryny. Często na tych zdjęciach mężczyźni mają zarost. Nie są to zdjęcia z uroczystości wojskowych, niekiedy są nieostre, takie jak wysyła się rodzinie z informacją: jestem, żyję. Przy każdym grobie powiewają chorągwie: ukraińska – narodowa, czasem historycznie niepodległościowe czerwono-czarne, w Polsce złowrogo określane jako banderowskie, oraz proporce jednostek, w których służyli i polegli.
Kondukty z trumnami przemierzają miasto, docierają do rynku. Z ratusza wychodzą urzędnicy, ludzie zatrzymują się. Wtedy miasto naprawdę pustoszeje. Tramwaje stają, a zdarza się, że motorniczy wychodzi na ulicę i staje z innymi przechodniami na baczność. Na rynku miejskim trębacz gra uroczystą, żałobną melodię. Często prywatne auta z flagami odprowadzają ulicami miasta także karetki pogotowia, które przewożą rannych żołnierzy do szpitali. Tworzą orszak. I karetki, i auta czy motocykle jadą na sygnale. Wtedy ludzie także się zatrzymują, prostują. Wojna obecna w ich myślach wygląda na ulice.
We Lwowie uderza widok osłoniętych pomników i rzeźb, także na fasadach kościołów i różnych instytucji. Tak jakby w mieście postanowiono wyremontować monumenty. Na zdjęciu przechodnie w pobliżu ratusza mijają posąg Diany siedzącej na szczycie fontanny; 12 marca 2022 r.
Foto: AFP