Zazdroszczę komentatorom z „obozu patriotycznego”, „propolskiego”, czy też jak tam się powinni nazywać, że wszystko tak szybko rozumieją i potrafią w lot wyciągać daleko idące wnioski z każdej decyzji nowych władz. Weźmy choćby propozycję zmian na liście lektur, którą zaproponowało MEN. Im się to już od razu układa w całość. „Kulturowi barbarzyńcy” – piszą. „Demolka edukacji” – dodają. Ktoś jeszcze inny uznaje, że usuwa się dzieła opisujące rzeczywistość zaborów, by nikomu nie skojarzyło się z opresyjnymi rządami Donalda Tuska. Cóż, sprawa jest akurat bardziej skomplikowana, ale o tym później.