Kiedy w 2012 roku automatyczne samochody Google rozpoczęły swoje testy drogowe, wydawało się, że oto kolejna rzecz przynależna do literatury i filmów SF przekroczyła granicę rzeczywistości i przedostała do prawdziwego życia. Kilka stanów USA zmieniło prawodawstwo, by umożliwić przeprowadzenie prób. Niektórzy wprawdzie kpili, wytykając, że podczas wszystkich testów w samochodach siedzieli kierowcy, a więc automatyczne auta wcale nie są takie automatyczne. Obrońcy nowej technologii odpowiadali jednak, że obecność osoby z ważnym prawem jazdy w autach-robotach to tylko wymóg formalny i de facto maszyna prowadzi się sama. Testy przedstawiano jako wielki triumf nowoczesnej techniki. Techniki, która ma ratować życie: statystyki wskazują, że błąd ludzki jest wyłączną przyczyną ok. 60 proc. wypadków, a w 90 proc. jest jedną z przyczyn. A w wypadkach drogowych na świecie ginie ponad 1,2 miliona ludzi rocznie.
Podczas testów samochodu Google zdarzyło się tylko 14 drobniejszych kolizji, zazwyczaj przebiegających według podobnego scenariusza: samochód hamuje (algorytm właśnie w ten sposób reaguje na wszelkie zagrożenia), po czym pojazd jadący za nim wjeżdża w niego od tyłu. W większości przypadków była to wina człowieka, kierowcy samochodu, który jechał za autem Google i nie był wystarczająco skupiony na prowadzeniu. Koncern zaprezentował nawet zapis wideo, na którym widać, jak winny wypadku człowiek patrzy na ekran smartfona zamiast przez przednią szybę i w efekcie powoduje stłuczkę.
W kilku przypadkach wypadek zdarzył się w czasie, kiedy samochodem-robotem sterował kierowca. Ani razu do kolizji nie doszło w czasie jazdy automatycznej z winy algorytmu. Jeszcze w lipcu zeszłego roku Chris Urmson z Google przedstawiał dane o wypadkach jako dowód na to, że roboty są lepszymi kierowcami niż ludzie. „Te wypadki to ilustracja epidemii braku koncentracji u kierowców (...). A maszyna nie może się zdekoncentrować. Nie będzie się martwiła, że nie zdążyła wypić rano kawy. Będzie skupiona cały czas".
Według Google testy samochodów automatycznych idą zgodnie z planem. Ale oto w zeszłym tygodniu opinia publiczna miała okazję zapoznać się z rzeczywistymi wynikami prób. Niestety, wynika z nich, że na razie samochód w pełni automatyczny musi zostać z powrotem deportowany do sfery literatury i filmu SF.
Dane, które ujawnił Google (wezwany do tego przez urzędników Kalifornii), pokazały, że podczas testów kierowcy w bezzałogowych samochodach mieli jednak nieco pracy. Po pierwsze, auta co chwilę wzywały ich, by przejmowali nad nimi kontrolę, ponieważ algorytm dochodził do wniosku, że sytuacja na drodze jest zbyt skomplikowana. Takie incydenty podczas trwających 15 miesięcy kalifornijskich testów zdarzyły się 272 razy. W tym czasie samochody koncernu przejechały 683 tys. km. Czyli mniej więcej raz na 2,5 tys. km samochód prosił, by kierowca chwycił kierownicę.