Philip Earl Steele: Mieszko I i chrzest Polski

Philip Earl Steele, amerykański historyk | Przyjęcie chrztu przez księcia Polan nie wydawało się w tamtych czasach w żadnym sensie decyzją sensowną i opłacalną. Zdarzało się, że po takim wydarzeniu władca niemal od razu zostawał zabity albo obalony i wygnany przez poddanych.

Aktualizacja: 07.02.2016 19:01 Publikacja: 05.02.2016 00:00

Grzeczne wyobrażenie Mieszka w XVII-wiecznej kronice ilustrowanej Antonia Barbeya: władca o łagodnym

Grzeczne wyobrażenie Mieszka w XVII-wiecznej kronice ilustrowanej Antonia Barbeya: władca o łagodnym wejrzeniu i z brodą jakby złożoną z sobolowych ogonów

Foto: POLONA

"Plus Minus": Podczas senackiej debaty na temat 1050-lecia chrztu Polski okazało się, że część senatorów opozycji nie chce upamiętnienia Mieszka I. Jeden mówił, że Mieszko był wątpliwej jakości chrześcijaninem, a nową wiarę przyjął z powodów politycznych. Inna pani senator uznała, że był zabijaką, który palił i gwałcił.

Philip Earl Steele, amerykański historyk: Od lat wiem, że Mieszko budzi w Polsce wiele emocji. Dyskusja w Senacie pokazała jednak jeszcze jedną rzecz: każdy Polak jest ekspertem od rodu Piastów, a przynajmniej wszystkim się wydaje, że mają na ten temat coś sensownego do powiedzenia. Każdy ma swoją teorię. Było nieraz naprawdę zabawnie. Jedynym, który naprawdę wykazał się wiedzą i którego bez żartów należy uznać za znawcę tematu, jest oczywiście Robert Gaweł z PiS, który notabene pochodzi z Gniezna. Był studentem najlepszych polskich profesorów zajmujących się początkami państwa polskiego: Gerarda Labudy i Jerzego Strzelczyka. Więc na Mieszku musi znać się naprawdę świetnie.

Senator PO jednak wysłała senatora Gawła na konsultacje do „wybitnych historyków"...

Ale pani senator w swoim wywodzie o Mieszku chyba pomyliła go z Bolesławem Chrobrym. Otóż z różnych źródeł wiemy, że w Kijowie Chrobry zgwałcił Przedsławę, księżniczkę ruską. Mało tego – chwalił się tym! Ale to rzeczywiście były dość brutalne czasy i Mieszko też na pewno miał swoje grzechy. Dość przypomnieć, że nim przyjął chrześcijaństwo, miał siedem żon i można zakładać, że to nie byle jakich, bo z każdego z siedmiu najważniejszych grodów dostawał najpiękniejszą kobietę. Wyobraźmy więc sobie, jak nieprawdopodobną laską musiała być Dobrawa, skoro Mieszko wszystkich tych żon się zrzekł...

Dobrawa podobno była już kobietą wiekową...

Podstarzałą jak na owe czasy. Czeski dziejopisarz Kosmas podkreślał, że była za stara na wieniec we włosach. Był, jak się zdaje, dość złośliwy – ale możliwe, że Dobrawa miała ponad 20 lat, a to wystarczyło już, by zostać wtedy uznaną za podstarzałą.

Warto oddawać cześć Mieszkowi tylko dlatego, że przyjął chrzest? Tak niewiele o nim wiemy.

Historyk Jerzy Łojek napisał w latach 80. XX wieku, że decyzja Mieszka o przyjęciu chrztu „jest po dziś dzień najważniejszym i najbardziej decydującym posunięciem polityczno-kulturowym w całej historii Polski". Z tej decyzji wynika przynależność Polski do świata Zachodu, a przecież mogło być różnie... Co więcej, Mieszko zagrał jakby przed orkiestrą, bo on wcale nie musiał przyjąć tego chrztu.

Podobno przyjął chrzest, bo bał się Niemców. Tak uczy się w polskich szkołach.

I mówi się, że to był genialny fortel... Otóż nie. To dla mnie jest nie lada zagadka: dlaczego dawno już ustalone przez fachowców fakty mają tak słabe przełożenie na treść szkolnych podręczników. Gerard Labuda od pół wieku podkreślał, że było zupełnie inaczej. Od wielu lat także Jerzy Strzelczyk głosi, że Niemcy wtedy parli na południe, na Rzym, a w sumie ignorowali Wschód. Pod tezą założenia, że to był jakiś genialny fortel, jest twierdzenie, że Mieszko przyjął chrzest z czeskich rąk. Tyle że Czesi nie mieli wtedy nawet biskupstwa! Kościół czeski podlegał jeszcze Ratyzbonie, ale nawet gdy Czesi doczekali się już własnego biskupstwa w 973 roku, to przez szereg lat i tak było ono jeszcze w powijakach i nie w głowie mu była chrystianizacja obcych krain.

Ale przecież wiara przyszła do Polski wraz z Dobrawą, czeską księżniczką, którą pojął za żonę Mieszko. Podobno nawet polskie słownictwo kościelne zostało zapożyczone z języka czeskiego.

Cała ta teoria jest bardzo mocno naciągana. Rzeczywiście przyjęło się twierdzić, że i ołtarz, i ksiądz to słowa pochodzenia czeskiego. Jednak w X wieku naprawdę nie było różnicy między językiem polskim i czeskim. Dopiero od końca XIII wieku można mówić o odrębnych językach słowiańskich, a to 300 lat po chrzcie Mieszka! Ludzie z Wielkopolski może słyszeli u Dobrawy jakiś obcy zaśpiew, dziwną wymowę, ale na pewno nie mówiła ona innym językiem. A w ostatnim czasie profesor Dariusz Sikorski z UAM udowodnił, że w naszym najstarszym słownictwie kościelnym tylko 1/8 terminów prawdopodobnie pochodzi z czeskiego. Przed pracami Sikorskiego przyjmowano, że zapożyczyliśmy nawet 3/4 tych terminów.

Dużo nieporozumień co do tego chrztu...

Popularne jest też twierdzenie, że Mieszko, przyjmując chrzest, umocnił swoją pozycję na tronie. Zwolennicy tej tezy często odnoszą się do nauki św. Pawła, że król jest pomazańcem Bożym. Ale to czysty nonsens. W jaki sposób nauki św. Pawła miałyby trafić do pogańskiego establishmentu i pogańskiego społeczeństwa? A nawet gdyby, to przecież w chrześcijańskiej Europie królobójstwo było na porządku dziennym, więc nowa obca religia nie dawała Mieszkowi żadnej gwarancji utrzymania tronu. Wprost przeciwnie! Przyjęcie chrztu wiązało się z olbrzymim ryzykiem.

Dlaczego?

Przecież z punktu widzenia i pogańskich elit, i pogańskiego ludu chrzest władcy był bardzo niepożądanym aktem. Bano się, że już nie będzie żniw, deszcz nie przestanie padać, pożogi ogarną grody... Zdarzało się, że po przyjęciu chrztu władcy, spotkawszy się ze zdecydowanym sprzeciwem poddanych, wracali do pogaństwa. Ze średniowiecza można by wymienić wiele przykładów, gdy władca przyjmował chrzest i niemal od razu zostawał zabity albo chociaż obalony, wygnany. W 826 roku duński władca Harald Klak przyjął chrzest pod okiem cesarza Ludwika Pobożnego, syna Karola Wielkiego. W ciągu roku został wypędzony z Danii, a Duńczycy przez kolejne siedem pokoleń pozostali w pogaństwie. Jeszcze bliższym nam przykładem jest historia Gotszalka, władcy na Połabiu. On przeszedł na chrześcijaństwo blisko wiek po Mieszku i stał się bardzo gorliwym chrystianizatorem. Słowianie połabscy jednak przeciwko temu się zbuntowali: zamordowali władcę w 1066 r. oraz uśmiercili przynajmniej kilkudziesięciu księży. Połabie także wróciło do pogaństwa – i to na cały wiek.

Czy w 966 roku Mieszko miał poczucie ryzyka, jakie ponosi, przyjmując chrzest?

Musiał mieć. Na pewno wiedział, że będzie to bardzo ryzykowny krok. Przeciętny Polak uważa dziś, że w tej decyzji Mieszka była jakaś chłodna, racjonalna logika... Ale nie. Z czysto politycznego punktu widzenia Mieszko nie miał żadnego powodu, by obalić religię swoich ojców. W żaden sposób nie było mu to potrzebne także i na arenie międzynarodowej. Przecież wielu pogańskich władców raz po raz zawierało sojusze militarne z państwami chrześcijańskimi. Czesi blisko współpracowali z Wieletami, później z tymi samymi poganami sojusz zawarli także Niemcy. Co ciekawe, Henryk II właśnie pod rękę z Wieletami walczył z Bolesławem Chrobrym, a więc innym chrześcijańskim władcą. To pokazuje, że przyjęcie chrztu nie miało tu większego znaczenia, nie było żadnym systemem obrony. Chrzest był nieopłacalny także z przyczyn ekonomicznych.

A rozwój handlu z innymi krajami chrześcijańskimi?

Najważniejszym towarem handlowym dla Polski byli niewolnicy, a jako chrześcijanin, na którego ziemiach erygowano biskupstwo, Mieszko musiał zrzec się handlu żywym towarem. Zatem chrzest nie mógł być zagrywką obliczoną na zwiększenie zysków z handlu. Centrum handlu niewolnikami w naszej części Europy była czeska Praga, bo tam biskupa nie było. Z Pragi niewolników odesłano do Kalifatu w Hiszpanii. To w Pradze zresztą stacjonował Ibrahim ibn Jakub, z którego zapisków dużo wiemy o Mieszku i jego państwie, a który pracował właśnie dla kalifa. Jego zapiski były tak naprawdę meldunkami o sytuacji w państwach, z których ściągano do Kordoby niewolników.

Jeden z senatorów mówił, że nasze pierwsze informacje o Mieszku pochodzą od kronikarzy żyjących 100 lub nawet 150 lat później, co ma niby świadczyć o tym, że tak naprawdę nic pewnego o Mieszku nie wiemy...

Ibrahim ibn Jakub opisał Mieszka i jego państwo kilka lat przed chrztem. Z lat 60. X wieku mamy o nim zresztą różne inne zapiski, a najpełniej opisał go Thietmar z Merseburga w drugim dziesięcioleciu XI wieku, a więc ledwo dwadzieścia kilka lat po śmierci Mieszka. Zapiski Thietmara są prawdziwą perełką! A temu senatorowi chodziło zapewne o prace Galla Anonima, który napisał „Kronikę polską" w drugim dziesięcioleciu XII wieku, właśnie wiek po Thietmarze. O Gallu Anonimie powinniśmy jednak mówić raczej Wenecjanin Anonim, bo prof. Tomasz Jasiński udowodnił ponad wszelką wątpliwość, że był właśnie weneckim mnichem.

Skąd Wenecjanin znał język słowiański?

Profesor Jasiński przypuszcza, że był Słowianinem z Dalmacji albo na przykład z Zagrzebia. Z Wenecji prowadzono wiele misji na tereny słowiańskie. Także Jordan, pierwszy polski biskup, który przyjechał wraz z Dobrawą, znał przecież język słowiański, a też podobno pochodził z północnych Włoch. Spokojnie można więc założyć, że tak naprawdę i Jordan, i Anonim byli Chorwatami. Jeśli chodzi o wątek słowiański, w ogóle plemienny, to warto wspomnieć jeszcze jedną hipotezę, która miałaby niby świadczyć o tym, że chrzest Mieszka to była chłodna kalkulacja. Otóż było tyle tych plemion lechickich na Kujawach, Pomorzu czy nawet na Połabiu...

A Mieszko chciał je zjednoczyć poprzez chrześcijaństwo, tak?

Otóż to. Rozumie pan tę logikę? Wystarczy zastanowić się nad tą tezą pięć minut, by zrozumieć, jak bardzo jest ona niepoważna. W jaki sposób nowa religia miałaby zjednoczyć pogańskie plemiona? Zresztą w ówczesnej Europie nieraz przecież było tak, że obca, narzucona przez władców religia podsycała u ludu bunt. Dlaczego tym razem miałoby być inaczej i dlaczego Mieszko miałby czynić takie założenia? Z punktu widzenia socjotechniki, jeśli Mieszko chciał jednoczyć plemiona poprzez religię, to powinien przedstawić im jakąś ujednoliconą wersję Światowida, a nie obcego Boga. Przecież wcześniej tak właśnie robiono, z czego Mieszko na pewno zdawał sobie sprawę. Inaczej: proszę sobie wyobrazić, że prezydent Duda, chcąc zjednoczyć mocno podzielonych dziś Polaków – narzuca im islam. Ta teza o wprowadzaniu chrześcijaństwa, by zjednoczyć pogańskie plemiona, jest tak samo karkołomna...

Twierdzi pan, że Mieszko, przyjmując chrzest, podejmował olbrzymie ryzyko, co więcej, zdawał sobie z tego sprawę. Do tego nic na tym kroku nie zyskiwał na krótką metę. Dlaczego więc na to się zdecydował?

Słusznie pan zauważył: ta decyzja wygląda na nieracjonalną. Ale w tamtych czasach najważniejsze decyzje państwowe były podejmowane w sposób nieracjonalny! Nie możemy więc przykładać do nich dzisiejszych kategorii i próbować ich zrozumieć wedle naszego sposobu myślenia. Jak prof. Karol Modzelewski pokazał w arcydziele „Barbarzyńska Europa", od czasów Tacyta znamy choćby takie pogańskie obrzędy z północnej Europy, jak wbijanie w ziemię włóczni i puszczanie między nie koni. W zależności od tego, w jaki sposób koń ominie włócznie i czy w ogóle je ominie, podejmowano decyzje o prowadzeniu wojen bądź zawieraniu pokoju. To był znak od bogów. Na podobnej zasadzie decydowano, czy siać teraz, czy czekać jeszcze tydzień. To były bardzo zabobonne czasy.

A mimo to Mieszko nie bał się przyjąć chrztu...

Musiał po prostu wierzyć, że chrześcijański Bóg jest potężniejszy od pogańskich bogów, że Światowid i Perun się nie zemszczą oraz że moc nowego patrona powstrzyma ewentualny bunt. I to nie są żadne domysły, że tak musiało być. W Hiszpanii w VII wieku panował król Sisebut, który bardzo dobitnie wyjaśnił w liście, dlaczego zmienił religię: wierzył, że nowy Bóg pomoże mu w jego doczesnych sprawach. Podobnie swój chrzest rozumiał Chlodwig. Za to Beda Czcigodny opisywał historię z Anglii, gdy dwóch z tamtejszych władców bardzo szybko wróciło do pogaństwa, gdyż tuż po przyjęciu przez nich chrztu nastała zaraza, którą zinterpretowano jako zemstę starych bogów.

Poganie traktowali swoich bogów aż tak poważnie?

Znam fascynujący przykład. Był sobie taki Radbod, król fryzyjski na początku VIII wieku. Otóż dosłownie sekundy przed przyjęciem chrztu Radbod – który stał nad chrzcielnicą w białej szacie – zapytał biskupa, gdzie znajdują się umarli (pogańscy przecież) Fryzowie. Gdy niezbyt kumaty biskup odpowiedział, że są w piekle, to Radbod odwrócił się i poszedł sobie. Nie mógł zerwać więzi duchowej z przodkami. By sparafrazować profesor Marię Janion: nie, jeśli nie razem z naszymi umarłymi...

W takim razie jakie powody mógł mieć Mieszko, by wierzyć, że nowy Bóg będzie silniejszy od starych?

Bardzo możliwe, że gdy Mieszko został pokonany przez Niemca Wichmana w 963 roku, przyszło mu do głowy, że ważną rolę mógł w tej bitwie odegrać chrześcijański Bóg. To dla dzisiejszych ludzi brzmi nieprawdopodobnie, ale ta teza naprawdę jest godna uwagi. W końcu w 967 roku, czyli rok po chrzcie, Mieszko z tymże Wichmanem już wygrał. A jeżeli miał wątpliwości, który Bóg czy którzy bogowie są silniejsi, to myślę, że ta wygrana bitwa nie dość, że je rozwiała, to jeszcze pomogła mu przekonać całe wojsko, dwór oraz establishment, że chrzest był naprawdę dobrym pomysłem. Że dzięki mocy nowego Boga Polanie stali się silniejsi...

A małżeństwo z Dobrawą było przyczyną czy skutkiem przyjęcia chrztu?

To ciekawe pytanie. Uważamy, że najpierw było małżeństwo, a dopiero rok później chrzest. Z tym że równie dobrze ta chronologia może być błędna, bo to wcale za specjalnie nie trzyma się kupy... Ale załóżmy, że właśnie tak było: ślub w 965 roku i chrzest w 966 roku. Otóż ślub z czeską księżniczką miał rozbić sojusz Czechów z Wieletami, który był oczywiście skierowany przeciwko Mieszkowi. To był ruch taktyczny, a nie religijny. A to, że Dobrawa zgodziła się na ślub z poganinem, nie byłoby wcale żadnym ewenementem. W ówczesnej historii mamy wiele podobnych przykładów.

Gdy Władysław Jagiełło brał ślub z królową Jadwigą, najpierw przyjął chrzest...

I dlatego też w Polsce panuje przeświadczenie, że taka kolejność była modelem właściwym dla całego średniowiecza. Ale przecież inaczej było z Chlodwigiem i Klotyldą we Francji, Ethelbertem i Berthą w Anglii, Erykiem i Świętosławą (córką Mieszka i Dobrawy) w Szwecji. Wiemy od Thietmara, że Dobrawa nie zgodziła się dzielić z Mieszkiem łoża, póki nie zrzeknie się on swoich siedmiu żon i nie przejdzie na chrześcijaństwo. Ale to brzmi trochę jak ckliwa historia moralizatorska. Nawet jeśli Thietmar pisał prawdę, to i tak to nie wyjaśnia dostatecznie motywacji Mieszka. Przecież nawet gdyby chodziło mu tylko o seks z Dobrawą, to nadal pozostawałaby kwestia strachu przed reakcją swoich poddanych czy nawet zemsty pogańskich bogów.

Niektórzy senatorowie opozycji twierdzą, iż cała ta kłótnia została wywołana przez to, że akcent w uchwale upamiętniającej jubileusz 1050-lecia chrztu Polski został położony na postać Mieszka I, a nie na sam chrzest.

Uważają pewnie, że ten chrzest był nieunikniony. A wcale nie był. Chrzest wziął się z zaskakującej i tak naprawdę niepotrzebnej wtedy decyzji Mieszka. Dlatego koniecznie trzeba podkreślać rolę Mieszka. W przypadku Szwedów, Duńczyków, Anglików, Litwinów i w gruncie rzeczy w przypadku wszystkich innych narodów europejskich wiemy, że chrześcijaństwo dotarło do nich z zewnątrz. Były misje, aktywna chrystianizacja itd. A na naszych terenach nie ma najmniejszego śladu chrześcijaństwa sprzed chrztu Mieszka. Dlatego powiedziałem, że on grał przed orkiestrą... O ile wiem, nigdzie w Europie żaden inny władca tak się nie zachował. Mieszko był ewenementem.

Co zazwyczaj wpływało na przyjęcie chrześcijaństwa?

Często regularne misje. Z tym że na przykład pierwsze misje do Szwecji to trzecia dekada IX wieku. A Szwedzi chrześcijaństwo przyjęli dopiero 200 lat później. Gdzie indziej istotną rolę odgrywało położenie geograficzne. Gdy chrzest przyjmował Jagiełło, to z każdej strony otoczony był chrześcijańskimi krajami. Ze wschodu miał Moskali z ich prawosławiem, z zachodu Polaków i Niemców z katolicyzmem.

A czym różniło się położenie państwa Mieszka? Z zachodu Niemcy, z południa Czesi...

Co ciekawe, państwo Mieszka przed rokiem 966 nie graniczyło ani z Niemcami, ani z Czechami. Na południu graniczyło ze Śląskiem, którego Czesi jakoś nie spieszyli się chrystianizować. Niby ten Śląsk był od Czechów formalnie zależny, ale należał do nich tak, jak Księżyc do USA po lądowaniu Armstronga. A z zachodu Mieszko graniczył z Połabiem, które jeszcze 200 lat pozostało pogańskie. Co prawda, była od 963 r. mała wspólna granica z Niemcami, ale bez przesady! Dlaczego Mieszko, najpotężniejszy władca słowiański na wschód od Niemiec, miał niby bać się tych Niemców i z tego strachu przyjąć chrzest, a władcy połabscy mogli pozostać poganami do drugiej połowy XII wieku?

Czy Mieszko był gorliwym chrześcijaninem i chrystianizatorem?

Brakuje nam na to dobitnych dowodów, ale są różne poszlaki. Pierwsze kamienne budowle, jakie znamy z czasów panowania Mieszka, to właśnie obiekty sakralne. Do tego nie ma śladów po żadnych przejawach synkretyzmu u Mieszka, czyli nie było tak, że oficjalnie przeszedł na chrześcijaństwo, a tak naprawdę dalej czcił pogańskich bogów. A to jest bardzo ważna poszlaka. Praktycznie zawsze, gdy władca przyjmował chrzest jedynie z powodów politycznych, gdy traktował to jako fortel – pozostawały ślady po tym, że dalej czcił starych bożków. Do tego nie przeprowadzał żadnych szeroko zakrojonych akcji chrystianizacyjnych, żadnych masowych chrztów, a nawet nie budował obiektów sakralnych. Tak choćby zachowywał się węgierski władca Gejza, ojciec Stefana Wielkiego.

A Mieszko prowadził masowe akcje chrystianizacyjne?

Tu jest kłopot, bo rzeczywiście nie mamy żadnych informacji na ten temat. Ale wszystko wskazuje na to, że Mieszko naprawdę uwierzył w Boga, że naprawdę zrozumiał, na czym polega monoteizm. O gorliwości i autentyczności wiary Mieszka pisali i Brunon z Kwerfurtu, i Thietmar. Jedno jest pewne: jeśli pochylamy się nad chrztem Polski, to cześć należy się właśnie Mieszkowi. Bez niego na pewno w X wieku do tego chrztu by nie doszło.

—rozmawiał Michał Płociński

Philip Earl Steele jest amerykańskim historykiem, redaktorem, tłumaczem i ewangelikiem mieszkającym w Polsce. Jest autorem książki „Nawrócenie i chrzest Mieszka I". Wkrótce ma się ukazać jej drugie, rozszerzone wydanie. Na podstawie książki powstaje także dokumentalny film według scenariusza Grzegorza Górnego w reżyserii Macieja Pawlickiego

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Czytaj także:

W rocznicę chrztu o "dobrej zmianie"

Chrzest Polski na ekranie

Naukowcy chcą poznać DNA polskich władców

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy