Aleksandra Filipienkę, urodzonego w 1984 roku w Mińsku białoruskiego pisarza – tworzącego głównie po rosyjsku – poznałem lepiej w lipcu 2022 r., gdy ukazała się jego powieść „Kremulator”. To już szósta w dorobku Filipienki, obok m.in. debiutanckiego „Byłego syna” (2014) poświęconego tragedii w metrze mińskim na stacji Niemiga, gdzie 30 maja 1999 r. zginęło w potwornym ścisku 53 ludzi, oraz pasjonującego „Czerwonego krzyża” (2017).
„Kremulatora” poznawałem natomiast z takim samym poruszeniem, jak ongiś za studenckich lat „Oddział chorych na raka” Aleksandra Sołżenicyna, „Wiernego Rusłana” Gieorgija Władimowa czy „Wszystko płynie” Wasilija Grossmana.
Czytaj więcej
Na Cmentarzu Łyczakowskim, opodal kwatery polskich Orląt Lwowskich i ukraińskich Strzelców Siczowych, leżą młodzi chłopcy Ukrainy, polegli w latach 2014–2022 podczas wojny obronnej przed Rosją. Miejsce na nowe groby się skończyło.
Żona zdrajcy
Wcześniejsza powieść Filipienki „Czerwony krzyż” to mówione wspomnienie 91-letniej Tatiany Aleksiejewny, będącej w pierwszym stadium alzheimera. Opowieść snuta w obecności młodego człowieka – narratora tej powieści. Wiekowa Tatiana swą młodość pamięta wyśmienicie. Urodziła się w 1910 r. w Londynie, ale w 1919 r. wraz ojcem, który uwierzył w „świetlaną przyszłość”, wyjechała do sowieckiej Rosji. Dzięki znajomości języków dostała pracę w ówczesnym MSZ w roli piszącej na maszynie tłumaczki. Podczas wojny przechodziło przez jej ręce mnóstwo dokumentów, w tym listy do władz ZSRR od Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, który proponował pośrednictwo w wymianie jeńców między ZSRR a Niemcami, Włochami i Rumunią. Stalin i spółka wszystkie te propozycje niezmiennie odkładali ad acta. Pewnego dnia na pozyskanej od Czerwonego Krzyża liście jeńców Tatiana znalazła nazwisko swego męża. Bojąc się, że będzie teraz sama represjonowana wraz córeczką, nie przepisała nazwiska męża na rosyjską listę, umieszczając tam za to podwójnie kogoś innego.
Los wszelako i tak ich dopadł – męża Tatiany po powrocie z wojny rozstrzelano, ona zaś sama jako „żona zdrajcy” trafiła do łagru, a odebrana jej córeczka umarła z głodu w sierocińcu. Tatiana w 1945 r. wyszła z łagru, ale cały czas dręczyło ją pytanie, czy ów człowiek, którego wpisała do rosyjskiej kartoteki jeńców aż dwa razy, nie zapłacił aby za to swoim życiem? I odnajduje go wreszcie już w 2000 r. gdzieś koło Permu, ciesząc się, gdy słyszy odeń, że ani on, ani jego rodzina represjonowani nie byli.