Gdy jakiś polityk za bardzo upomina się o interes swojego kraju, od razu pojawia się stosowny knebel. Rozmaite autorytety przypominają opinii publicznej ponurą międzywojenną przeszłość. Porównanie do Adolfa Hitlera czy Benita Mussoliniego zamyka dyskusję.
Taka instrumentalizacja historii spowodowała, że wokół faszyzmu narosło wiele nieporozumień. Nie inaczej jest w Polsce. Zarówno w okresie PRL, jak i w ciągu minionego ćwierćwiecza rodzimą wersję nacjonalizmu próbowano zohydzić poprzez snucie skojarzeń z niemieckim narodowym socjalizmem.
Dziś mamy często do czynienia z modną postmodernistyczną szarlatanerią, polegającą na tropieniu antysemickich uprzedzeń w polskiej kulturze. Ale nie brakuje też przenikliwych badaczy, którzy unikają malowania rzeczywistości wyłącznie na biało i czarno. Wśród nich jest młody literaturoznawca z Uniwersytetu Łódzkiego Paweł Maurycy Sobczak, autor znakomitej pozycji „Polscy pisarze wobec faszyzmu".
Książka ta przypomina toczące się w międzywojniu nad Wisłą debaty nad wówczas nowymi nurtami europejskiej polityki, będącymi reakcją z jednej strony na słabości liberalnej demokracji, z drugiej zaś – na zagrożenie bolszewickie. Sobczak inspiruje się wydaną pierwotnie po francusku głośną rozprawą izraelskiego historyka Zeeva Sternhella „Ni droite ni gauche, l'idéologie fasciste en France" („Ani prawica, ani lewica, ideologia faszystowska we Francji") z roku 1983. Autorytarny zwrot lat 20. i 30. ubiegłego stulecia jest w niej interpretowany jako „trzecia droga" – alternatywny modernizm stawiający sobie za cel naprawę negatywnych skutków oświecenia.
Sobczak zwraca uwagę, że mimo antyoświeceniowej retoryki faszyzm lansował jak najbardziej wywodzący się z epoki encyklopedystów model świeckiego intelektualisty, który jest politycznie zaangażowany i aktywnie uczestniczy w zmienianiu świata. Projekt ów szedł pod prąd tendencjom tradycjonalistycznym i był w gruncie rzeczy wrogi Kościołowi katolickiemu.