Pls Minus: Mieliśmy Rok Norwida, ogłoszony przez Sejm RP, ale wedle pana uwag na temat działalności polskich instytucji w Nowym Jorku, gdzie poeta przebywał (w Stanach Zjednoczonych był w latach 1853–1854) – pozostał on bezimiennym bohaterem zbiorowej mogiły i nic w jego sprawie nie zrobiono.
Tym bardziej warto podkreślić, że pierwszym, który zajął się Norwidem w Nowym Jorku, był Aleksander Janta- -Połczyński, poeta, prozaik, a także współpracownik Jerzego Giedroycia i paryskiej „Kultury”. W esej Janty „Na tropach Norwida w Ameryce” wczytywałem się uważnie. Pomogła mi dobra znajomość Manhattanu, Brooklynu i Staten Island, a nowojorskie biblioteki miejskie, Columbia University Library oraz Library of Congress w Waszyngtonie, wsparły mnie hojnie, udostępniając swe zbiory. Janta napisał, że w 1971 r. 150. rocznica urodzin Norwida przeszła w amerykańskim środowisku bez echa. Mógłbym dodać: „Tak trzymać”, gdyż dwusetna jego rocznica urodzin została w Nowym Jorku skazana na niepamięć. Tak być nie musi i nie może; wystarczy tę sprawę „oderwać” od rocznic i przypomnieć, iż w roku 2007 ukazało się trzytomowe dzieło „Kalendarz życia i twórczości Cypriana Norwida” Zofii Trojanowiczowej i Zofii Dambek. Owym „Norwidiankom” należała się nowojorska konferencja jak chłopu ziemia, ale nie doczekały tego. Trzeba dążyć do spełnienia marzenia prof. Trojanowiczowej.