W protestach w Izraelu przeciw zmianom w sądownictwie forsowanym przez premiera Beniamina Netanjahu wzięło udział nawet pół miliona ludzi, z czego ćwierć miliona w samym Tel Awiwie. Zachowując proporcje, to tak, jakby w Polsce protestowały 2 miliony ludzi, a przez Warszawę przeszedł milionowy marsz.
Ten protest jest niezwykły, bo – po pierwsze – włączyli się w niego pracownicy sektora technologicznego, który stanowi siłę napędową izraelskiej gospodarki. Po drugie, słychać głosy, że reforma nie podoba się w wojsku i policji. Piloci myśliwców, generałowie, całe jednostki rezerwy wygłaszają płomienne manifesty, że będą walczyć za demokratyczne państwo i nie godzą się z forsowanymi zmianami. Co ciekawe, armia uchodzi za bastion postępowej lewicy w tym kraju.