Joe Biden uderzył pięścią w stół. Od października amerykańskie koncerny informatyczne nie mają prawa bez zgody Waszyngtonu sprzedawać Chinom mikroprocesorów najnowszej generacji, w technologii 6 czy 5 nanometrów. Taka zgoda jest też teraz konieczna dla wysokiej klasy amerykańskich informatyków, którzy chcieliby podjąć pracę w ChRL. Rosyjska inwazja na Ukrainę doprowadziła do lawinowego wzrostu cen energii, żywności i wielu innych podstawowych produktów. Dlatego wypowiedzenie wojny technologicznej Chinom nie było dla prezydenta USA łatwą decyzją. Oznacza przecież dla Stanów Zjednoczonych i szerzej całego wolnego świata poważne ryzyko kolejnych wstrząsów gospodarczych. Pekin może albo odpowiedzieć na ruch Bidena wstrzymaniem sprzedaży na Zachód gorszej jakości mikroprocesorów, które z kolei stały się jego specjalnością, albo pozbawiony dopływu nowych technologii w końcu po prostu może nie być w stanie dostarczać zagranicznym odbiorcom potrzebnej im elektroniki. W obu przypadkach efekt okazałby się równie dotkliwy, tylko czas jego nadejścia odmienny: prędzej czy później nie byłoby komu produkować samochodów, komputerów czy telefonów komórkowych, przynajmniej po cenach do zaakceptowania dla zachodnich konsumentów.