Dość! Zatrzymajcie się! Niech zamilknie broń! Pracujmy poważnie na rzecz pokoju!" – apelował w minioną niedzielę papież Franciszek. „W obliczu niebezpieczeństwa samounicestwienia ludzkość musi zrozumieć, że nadszedł czas zniesienia wojny, wymazania jej z historii ludzkości, zanim ona wymaże człowieka z historii. Każdy przywódca polityczny musi się nad tym zastanowić i w to zaangażować!" – uzupełniał.
Podobnych apeli papież wygłosił w minionych tygodniach wiele. W żadnych z nich nie wskazał, kto rozpoczął ową wojnę i kto może jako jedyny ją przerwać. Przymiotnik „rosyjski" padł tylko przy wyrażaniu współczucia dla „rosyjskich żołnierzy, biedaków", ale już nie w odniesieniu do agresorów, których Franciszek nawet zdecydowanie nie potępił. Zamiast tego słowa ostrej krytyki spadły na te państwa NATO, które zdecydowały się – w związku z działaniami Rosji – na zwiększenie wydatków na obronność. „Zrobiło mi się wstyd, kiedy przeczytałem, że grupa państw zgodziła się podnieść do 2 proc. PKB wydatki na zbrojenia jako odpowiedź na to, co się dzieje. Szaleństwo" – oznajmił, w żaden sposób nie wiążąc owej decyzji z działaniami państwa, którego nazwy nie wymienia.