Dziś, ku ogólnej zabawie, cytuje się najtęższe głowy i najbardziej doświadczonych analityków, którzy pisali eseje o tym, dlaczego Donald nie da rady nawet oderwać się od peletonu.
W czasie prawyborów wszyscy konkurenci krytykowali zwłaszcza Donalda, a Partia Republikańska odcinała się od niego. Wielu jej liderów zaklinało się, że nigdy go nie poprze, ale jednocześnie składało ślubowania, że poprą jedynego kandydata swojej partii. „Wszystko, tylko nie Donald" zamieniło się z czasem we „Wszystko, tylko nie Hillary".
Pierwszego dnia konwencji pojawiły się nieśmiałe próby zmiany regulaminu na niekorzyść Donalda, ale nic z tego nie wyszło i na sali zapanowała zgoda i entuzjazm. Gdy oglądałam w telewizji konwencję, przypomniał mi się film „Przeżyliśmy wojnę" („The Manchurian Candidate") – rzecz o praniu mózgów, oczywiście w wersji z 1962 roku, z Frankiem Sinatrą (jeśli ktoś go nie widział – serdecznie polecam).
Przez rok Donald szedł do przodu jak Rambo, strzelał na wszystkie strony, bił maczugą po głowach, raz przemawiał jak maniak, innym razem jak przyszły dyktator. I nagle, w pierwszym dniu konwencji – jakby się nałykał proszków uspokajających – spokojnym, tanecznym krokiem wyszedł na estradę z mgły przy akompaniamencie „We are the Champions" – i przedstawił swoją żonę Melanię.
Melania wzbudziła wielki entuzjazm i komentatorzy na wszystkich kanałach ślinili się, mówiąc o jej niezwykłej urodzie, chociaż tak naprawdę wygląda bardziej jak lalka Barbie niż kobieta. Melania z uczuciem mówiła o swoim mężu: jaki jest mądry, stanowczy, ludzki, zdecydowany, jaki z niego nadzwyczajny ojciec i że jego najmocniejszą cechą jest wierność. Nie jestem przeciwniczką rozwodów, ale nie wychwalałabym zanadto wierności faceta, który rozwodził się dwa razy. Chociaż, gdyby spytać o to Donalda, to odpowiedziałby pewnie: „...aaa, niewierność żonie? Ale to robią wszyscy, więc się nie liczy". Melania wzruszyła wszystkich do łez, mówiąc o wartościach, w jakich została wychowana, ale po kilku godzinach okazało się, że ten akurat fragment jej przemówienia został po prostu przepisany z mowy Michelle Obamy z 2008 roku. Melania twierdzi, że wszystko napisała sama, z głowy, a różni doradcy Trumpa zapewniają, że mowa była gotowa już miesiąc temu. Na wszelki wypadek oskarżono Hillary o prowokowanie intryg.