Nowoczesny olimpizm" na dobre (a raczej na złe) rozpoczął się w Monachium, 5 września 1972 roku, o godzinie 4.40. Ośmioosobowy oddział uzbrojonych Palestyńczyków podających się za ruch Czarny Wrzesień szturmuje izraelskie kwatery w wiosce olimpijskiej. Terroryści mordują dwie osoby i biorą dziewięciu zakładników. Żądają uwolnienia 234 palestyńskich więźniów przetrzymywanych w Izraelu i dwójki Niemców, też terrorystów, z więzienia we Frankfurcie. Na czas negocjacji igrzyska zostają zawieszone. Wieczorem władze zachodnioniemieckie decydują się na akcję zbrojną. W wyniku chaotycznej strzelaniny na lotnisku w bazie wojsk NATO (terroryści zażądali samolotu i zostali tam przetransportowani wraz z zakładnikami) ginie pięciu napastników, policjant, pilot helikoptera i wszyscy porwani. Po 34-godzinnej przerwie przewodniczący MKOl Avery Brundage stwierdza: „Igrzyska muszą trwać". Jednak są to już inne igrzyska. Te i wszystkie następne.
– Po Monachium zaczęło się izolowanie sportowców. Bezpośredni kontakt z gwiazdami stał się bardzo trudny. W tamtym momencie zaczął się strach – zauważył Bohdan Tomaszewski, sprawozdawca z igrzysk olimpijskich w latach 1956–1980.
Wała Ruskim
Decyzja o tym, gdzie odbędą się igrzyska 1980, zapadła w 1974 roku. W głosowaniu Moskwa pokonała wówczas Los Angeles. Jednak inwazja Armii Czerwonej na Afganistan w 1979 roku znacznie osłabiła olimpijski entuzjazm Zachodu. Prezydent USA Jimmy Carter wystosował wobec Kremla ultimatum: jeśli radzieccy żołnierze w ciągu miesiąca nie opuszczą terytorium sąsiada, amerykańska ekipa nie przyjedzie do Moskwy. Rosjanie pozostali w Afganistanie przez kolejną dekadę. Do amerykańskiego bojkotu przyłączyły się 63 kraje (m.in. RFN, Japonia, Kanada. Argentyna, Egipt, Iran, Indonezja, Izrael, Korea Południowa, Pakistan, Turcja, Norwegia). Zostało 80 reprezentacji i 5217 sportowców. W ramach protestu chorążowie 16 ekip, zamiast flag narodowych, nieśli białe proporce z pięcioma kołami olimpijskimi lub chorągwie swoich komitetów olimpijskich.
Tuż po otwarciu igrzysk „Trybuna Ludu", organ KC PZPR, zachwyciła się poziomem imprezy. Doniosła nawet, że na trybunach Stadionu Olimpijskiego amerykańscy turyści rozwinęli transparent ze słowami poparcia dla ludzi radzieckich i potępienia dla prezydenta Cartera. W kolejnych dniach pochylała się ze współczuciem nad kibicami w RFN, którzy, z racji skąpych relacji miejscowych mediów, nie mogli śledzić olimpijskich zmagań. Zanotowano podobno duży ruch w strefach przygranicznych, m.in. przy granicy z NRD, gdzie można było odbierać telewizję wschodniego sąsiada.
Było co oglądać – choćby finał rywalizacji w skoku o tyczce. Organizatorzy i kibice na trybunach stadionu na Łużnikach robili wszystko, by ich faworyt, Konstantin Wołkow, pokonał Władysława Kozakiewicza i Tadeusza Ślusarskiego. Otwierali i zamykali wrota stadionu, by zmienić kierunek wiatru, buczeli, gwizdali... Tymczasem Kozakiewicz wygrał, pobił rekord świata i na zeskoku wykonał gest, który od tej pory nazywany jest jego nazwiskiem. Ślusarski był drugi.