Podobny mechanizm Kapela próbował powtórzyć z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim, o którym mówi: „podły, chory człowiek" (uwaga – znowu będę złośliwy – mają takie same inicjały!). Złożył na niego zawiadomienie do prokuratury o „uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa". Chodziło o to, że podczas debaty z Viktorem Orbánem na Forum Ekonomicznym w Krynicy Kaczyński powiedział: „Gdy jest opresja, jest winny. Jest winny i to do tego taki winny, z którym wiążą się pewne reminiscencje historyczne. Te twarze pani Merkel, prawda, odpowiednio upozowane, ucharakteryzowane, wiadomo, na kogo, to jest tego bardzo dobry przykład". Kapela dopatrzył się w gestykulacji Kaczyńskiego przyrównania kanclerz Niemiec do Adolfa Hitlera, co – jak mniemał – również stanowi przestępstwo z art. 136 k.k. Tym razem reakcji także nie było, zapewne z powodów opisanych przez RAZa.
Jestem sobą zażenowany
Pnie się w górę ścieżką kamienistą,
wśród upiorów, widm, bezgłowych ciał.
Ale nie przeraża go to wszystko,
bo nie takie strachy z domu znał
Kapela do prokuratury zgłaszał również facebookową stronę „Nie dla islamizacji Europy" za nawoływanie do nienawiści na tle religijnym, co biorąc pod uwagę jego dorobek – ciągłe drwiny z wiary czy pozowanie na tle ściennych malowideł lżących papieża i Polskę – oznaczało tak naprawdę rodzaj prowokacji. Widać to jego metoda, którą zresztą opisał w książce „Dobry troll". Pisze w niej, że najlepszą obroną jest atak. – Stara zasada: nie karmić trolla. Jest ona poniekąd skuteczna, ale jest też druga metoda: można stać się trollem ponad trolle. Strollować trolla – wykłada swoje credo. Dodaje, że „żyjemy w świecie, w którym zwykłe działania nie mają sensu. Wszystko wydaje się sprawdzone, nudne. Ile można organizować konferencji czy napisać słusznych książek, które niewiele zmieniają? Trzeba teraz szukać metod radykalnych. Odważniejszych. Bo jeśli coś się nie zmieni, to nastąpi katastrofa".
Krzysztof Masłoń, recenzujący książki dla „Plusa Minusa", tym razem mówi, że słyszał o nim „rzeczy jak najgorsze", ale faceta nie zna, więc reszta jest milczeniem. – „Dobry troll" to, prawdę mówiąc, literacki gniot. Fabuła jest tu co najwyżej pretekstowa, postaci – w najlepszym wypadku – to marnie skopiowane klisze, a pod względem stylistyki mamy do czynienia z pospolitym grafomaństwem – uważa Jakubowiak z dwutygodnik.com.
Inne recenzje mocno besztają dzieło, skąd więc fenomen pana Jana? Może publiczną kreację opiera tylko na skandalu, do którego literatura jest nieznaczącym dodatkiem? Kto go czyta? – Nie podajemy nakładów naszych książek do informacji publicznej – odpowiada Jakub Brożek z „Krytyki Politycznej". Tym bardziej niewiadoma jest sprzedaż, ale Kapela w wywiadzie mówił, że ma bogatych rodziców (ojciec to potentat w branży budowlanej), więc jest z czego żyć. Chwalił się też stypendium przyznanym przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego: w 2014 roku otrzymał 18 tysięcy złotych brutto.
Jego profil na Facebooku nazywa się „NienawidzeJasiaKapeli". Audytorium nie jest liczne: 3500 osób. Głównie chodzi o – jak sam mówi – śmieszkowanie. „Nap....dalam się z tymi wszystkimi bucami, bo ktoś musi" – deklaruje. „Przesłanie pana Trollito: masz mało czasu trzeba wk...wić wszystkich" – wyznaje. I prezentuje nowy tatuaż: płonącą stodołę, z komentarzem, że potem może dorobi sobie jeszcze chłopa z widłami. I publikuje udawaną wideodeklarację nawrócenia na prawicowość, z paleniem własnych książek włącznie, choć chyba jeszcze nie wytrzeźwiał po sylwestrowej imprezie.
I zmienia hasła rewolucji francuskiej: „Wolność, równość, siostrzeństwo", bo „feminizm też jest ważny". I protestuje przeciw otwarciu sklepu Red Is Bad w Warszawie, bo „szkaluje tradycje lewicy", a „nie każde czerwone jest złe", zresztą w asortymencie przeszkadzają mu koszulki ze znakiem NSZ – formacji „mordującej dzieci, gwałcącej kobiety, zrównującej z ziemią białoruskie wsie".
Znamienne, że w tym strumieniu nieświadomości literatura – własna i cudza – wciąż zajmuje poślednie miejsce. Kapela utyskuje jednak, że nie ma go w zestawieniu młodych poetów „Zebrało się śliny". „Okazuje się, że można w 2016 wydać antologię poezji zaangażowanej, w której mnie nie ma. Myślicie, że nie jestem dość poetą? Czy nie jestem dość zaangażowany? Co jeszcze mam zrobić?" – pyta retorycznie. Ba, narzeka też, że nie ma go w plotkarskich mediach.
„Bodaj ponad cztery lata temu zrobiłem transparent i co roku chodzę z nim na jakąś manifestację (jest w wersji unisex: p..dolę nie rodzę/p..dolę nie płodzę), ale tylko na chwilę komuś dam potrzymać, to akurat oni lądują na Pudelku. Najpierw Blumsztajn, teraz ten przypadkowy kolega. Zły Pudelek, niedobry piesek" – napisał i chyba tu jest ów piesek pogrzebany: chodzi tylko o rozgłos. W końcu tom swoich wierszy nazwał „Życie na gorąco".
Może stąd niedawny wpis, że będzie palił marihuanę w Amsterdamie za publiczne pieniądze (w ramach warsztatów Europejskiej Fundacji Kultury)? Zresztą przed rokiem i tak był bohaterem obyczajowej afery z pierwszych stron brukowych gazet. W wywiadzie dla portalu kafeteria.tv przytaczał anegdotki z nocnego życia Warszawy i stwierdził, że brał narkotyki razem z Borysem Szycem. „Parę razy go spotkałem na imprezach. Nawet wciągaliśmy razem koks. Próbowałem z nim żartować, złapał mnie za włosy, rzucił na kanapę. Myślałem, że mnie zabije. Nie polecam. Nie wciągajcie koksu z Borysem Szycem!" – mówił.
Doniesieniom tym szybko zaprzeczył menedżer aktora, bo „pan Jan Kapela – człowiek nieznany Borysowi Szycowi – miał pomylić rzeczywistość z fikcją". Kapela, choć początkowo żartował z sytuacji, wycofał się ze swych słów. Oddajmy mu głos, bo to próbka literackiego talentu wysokich lotów i dowód, że umie powiedzieć: przepraszam.
„Niniejszym oświadczam, że nie są prawdą moje słowa na temat zachowania się pana Borysa Szyca na imprezie, na której z nim przebywałem. Byłem pod wpływem alkoholu i nie jestem pewien, czy akurat ta impreza, na której byłem z aktorem, byłą tą imprezą, na której brano narkotyki. (...) Zapewne mogły mi się też pomylić kreacje aktorskie Szyca z jego rzeczywistym zachowaniem na prywatce. Czyniąc skrót myślowy na temat znanego aktora, wydawało mi się, że obnażam hipokryzję elit, które zaostrzają prawo antynarkotykowe i penalizują posiadanie narkotyków, jednocześnie samemu się do niego nie stosując.
Pragnąłem też zademonstrować, że żyjemy w przerażających i ogłupiających czasach, gdy media i ludzie znacznie chętniej zajmują się mało znaczącymi rzeczami, w rodzaju prywatnego spożywania substancji psychoaktywnych, zamiast rzeczywistymi problemami jak globalne ocieplenie, wzrastające nierówności społeczne, przemoc systemu bankowego, czy narastające nastroje ksenofobiczne, co między innymi jest tematem mojej nowej powieści pt. »Dobry troll«. Jednak teraz rozumiem, że jedynie się przyczyniłem do zwiększenia ilości bzdur w sferze publicznej. Chciałem przeprosić wszystkich, których uraziłem i skrzywdziłem swoimi słowami. Mam nadzieję, że moja głupota nie będzie miała negatywnych konsekwencji dla pana Szyca, którego talent aktorski szczerze podziwiam. Jestem sobą zażenowany".
Ja panem Janem również.
Wraca teraz Głupi Jaś z kamienia,
Pełznie drogą rok po roku – cal,
Lecz przeminą całe pokolenia
Nim pokonać zdoła złotą dal.
A gdy dotrze już do domu kamień,
Dzieciom ktoś opowie o nim baśń
I pojawi się przy starej bramie
Ożywiony baśnią Głupi Jaś.
Motto i cytaty pochodzą z piosenki „Bajka o Głupim Jasiu" Jacka Kaczmarskiego
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95