W Polsce interpretowali go m.in. lewicowcy z „Krytyki Politycznej", liberałowie z „Przeglądu Politycznego", mesjaniści z „44 / Czterdzieści i Cztery" i konserwatyści z „Teologii Politycznej". Ci ostatni wykorzystali nawet termin stworzony przez niemieckiego myśliciela jako nazwę swojego pisma.
Schmitt jest filozofem doskonale odpowiadającym na kryzys, który przechodzi demokracja liberalna. Na upadek wiary w neutralizację sporów i konfliktów. Liberalizm sprowadza się do odpolitycznienia myślenia o państwie. Najważniejsze jest porozumienie, przezwyciężenie sporów, nawet jeżeli jego kosztem byłoby poskromienie ludzkiej ambicji do realizowania wielkich celów. Schmitt udowadniał, że wszechogarniająca zgoda, jaką chce zaprowadzić liberalizm, możliwa jest tylko wtedy, jeżeli historię będziemy postrzegać jako rozwiązaną zagadkę. Jeżeli będziemy dyskutować tylko o środkach, a nie o celach, jakie chcemy osiągnąć.
Wielkie idee i wielkie cele są bowiem tym, co rozpala wyobraźnię i emocje, o co jesteśmy w stanie gorąco się spierać, bez gwarancji, że spór ten zakończy się porozumieniem. Jeżeli przedmiotem polityki przestaną być pytania ostateczne, takie jak: „Po co istnieje nasz naród?", „Jaki chcemy zaprowadzić porządek społeczny?", „Jakie państwo chcemy zostawić po sobie naszym dzieciom?", to stanie się ona technokratyczna, spokojna i racjonalna.
Niemiecki filozof twierdził, że taka polityka jest czymś niemożliwym do zrealizowania, ponieważ „wszystkie polityczne pojęcia, wyobrażenia i słowa mają znaczenie polemiczne; ukute zostały z myślą o konkretnych antagonizmach". Polityka, która zakłada konieczność porozumienia za wszelką cenę, jest czymś wewnętrznie sprzecznym. Sednem polityczności jest spór. I to spór na śmierć i życie.
Najważniejsze jest to ostatnie zdanie. Sednem Schmittowskiej teorii jest rozróżnienie wroga i przyjaciela. Tak jak w moralności ostatecznym rozróżnieniem jest podział na dobro i zło, w estetyce na piękno i brzydotę, w ekonomii na zysk i stratę, tak w polityce najważniejszy jest podział na wroga i przyjaciela. Kolejność ich wymienienia nie jest przypadkowa: ważniejsze jest rozpoznanie wroga, bo to on mi zagraża, to on może mnie zabić. Przyjaciel jest zawsze jedynie sojusznikiem w obliczu wspólnego wroga.