– Dlatego sami też wychodzimy z konkretnymi pomysłami, dla których szukamy producentów wykonawczych – mówi Szurmiej. – Przykładem jest właśnie „Król". Postanowiliśmy też wspomóc pisanie scenariuszy na polskim rynku i razem ze szkołą Wajdy stworzyliśmy Canal+ Series Lab. Pracujemy tam nad czterema projektami. Zgłaszają się do nas producenci kreatywni i scenarzyści. Często brakuje im doświadczenia, dlatego razem ze szkołą organizujemy warsztaty. Chcemy pokazać jak to wygląda na świecie, jak pisze się dialogi, buduje postacie i konstruuje akcję.
Na pierwszy konkurs napłynęło 97 kilkustronicowych propozycji. Część od razu stacji nie odpowiadała. Ale, jak twierdzi Szurmiej, finałowa dziesiątka prezentowała się ciekawie i decyzja, co wybrać, nie była łatwa.
– Nie chcieliśmy mieć samych seriali sensacyjnych, kryminalnych czy wyłącznie komedii – opowiada. – Dlatego zdecydowaliśmy się postawić na cztery różne gatunki. Wszystkie mają szansę zaistnieć na antenie. Nie chcę, by to zabrzmiało buńczucznie, ale myślę, że ten projekt jest w Polsce pierwszą taką próbą pracy nad serialowymi scenariuszami w kreatywnych grupach. W poszczególnych zespołach są po dwie osoby piszące oraz script doctorzy i researcherzy. Spotykamy się z nimi. Reagujemy na wszelkie kłopoty, pomagamy, rozmawiamy.
Firma jest również patronem Canal+ScriptPro i Canal+Serial Con.
To nie są wyścigi
Moi rozmówcy zgodnie podkreślają, że liczy się dla nich profesjonalizm i perfekcja. – Chcemy oferować widzom dopracowane produkty, więc naszą podstawową zasadą jest brak pośpiechu – mówi Anna Limbach-Uryn. – Widzowie są wymagający. Nie możemy ich rozczarować czymś, co jest realizowane szybko i byle jak.
– Zwracamy ogromną uwagę na jakość – przyznaje Izabela Łopuch. – Długo pracujemy nad scenariuszami. Nie ruszamy ze zdjęciami dopóki nie uznamy, że projekt nie jest dopracowany. Nasza uczciwość polega też na tym, że jeśli potrzeba na coś dziesięciu dni zdjęciowych, nie mówimy reżyserowi, że ma cztery. I towarzyszymy filmowcom na każdym etapie. Ludzie którzy do nas przychodzą wiedzą, że poza pieniędzmi i anteną dajemy też siebie. I przy fabule, i przy dokumencie, i przy serialu.
W obu firmach słyszę też, że promocja filmów i seriali to przede wszystkim budowanie marki. – To ona jest właśnie najcenniejszą rzeczą, jaką mamy. Ludzie zapamiętują, że jest taka stacja, która nie dość, że oferuje dostęp do hitów filmowych prosto z kina, to jeszcze opowiada historie, które ich interesują, a nie znajdą ich nigdzie indziej – mówi szefowa PR w HBO Agnieszka Niburska.
Dlatego ich akcje promocyjne nie ograniczają się do ogłoszeń w prasie. Czasem przybierają raczej formę kampanii społecznych. HBO od ponad dziesięciu lat produkuje i promuje dokumenty, które w stacjach komercyjnych są najczęściej traktowane po macoszemu, jako produkt nie skierowany do szerokiej publiczności i nie generujący wpływów z reklam. HBO przy różnych okazjach potrafi włączyć się do obchodów światowego dnia autyzmu, zorganizować dyskusję o roli sportu w życiu człowieka, nakręcić hiphopowy teledysk, żeby z „Gorejącym krzewem" Holland dotrzeć do młodzieży.
Z okazji emisji „Bez tajemnic" zorganizowane zostały spotkania z psychoterapeutami, przy „Pakcie" – międzynarodowa konferencja o dziennikarstwie śledczym, przy „Watasze" – akcja „Magiczne Bieszczady".
I jeszcze coś: między telewizjami premium nie ma zaciętej konkurencji. W czasie rozmowy w Canal+ Anna Limbach-Uryn pokazuje mi w telefonie zdjęcia wielkiego tortu z gratulacjami od HBO.
– W naszym interesie jest, by nie tylko HBO, lecz również stacje takie jak Canal+ czy AXN produkowały jak najwięcej – uważa Izabela Łopuch. – Tylko w ten sposób może na małym ekranie narodzić się nowy sposób serialowej narracji. Cieszy mnie sukces „Belfra", bo to działa in plus dla nas wszystkich. Ludzie się przyzwyczajają, że można opowiadać trochę inaczej niż w telenowelach i serialach proponowanych przez stacje otwarte. Proces budowania świadomości u scenarzystów, reżyserów, a przede wszystkim widzów następuje wolno, ale też jest bardzo ważny.
A Netflix? Amazon? Streaming? Dystrybucja na żądanie? – Obserwujemy to zjawisko – mówi Jakub Szurmiej. – Na razie telewizję Polacy oglądają kilka godzin dziennie i ostatnio czas spędzony przez polskiego widza przed telewizorem rośnie z roku na roku. Serwisom VoD poświęcają zdecydowanie mniej czasu, ale jesteśmy świadomi, że z biegiem lat będzie się to zmieniać.
A jest się czego obawiać. Woody Allen nakręcił serial dla Amazona. W tegorocznym głównym konkursie canneńskim znalazły się dwa filmy – Noaha Baumbaha i Bonga Joona Ho – wyprodukowane przez Netflix. Choć mają one nie wejść do dystrybucji kinowej, dyrekcja festiwalu pozostawiła je w wyścigu do Złotej Palmy, ale wydała oświadczenie, że od roku 2018 do konkursu będą kwalifikowane tylko filmy kinowe.
Polski Showmax – zachęcony wielkim sukcesem „Ucha Prezesa" już produkuje film „Botoks. Kobiety rządzą światem" i zapowiada kolejne tytuły, a także seriale. Netflix chce wyprodukować serial o Wiedźminie oparty na prozie Andrzeja Sapkowskiego. Na rynku pojawił się bardzo ważny gracz, do którego może należeć przyszłość. Choć z drugiej strony – telewizja nigdy nie zabiła kina. I VoD zapewne nie zabije dobrej telewizji, oferującej interesujące, artystyczne produkcje.
Więc kiedy pytam o marzenia, w Canal+ słyszę:
– Dążymy do tego, by produkować dwa seriale rocznie. Na jesień i wiosnę. I około dziesięciu koprodukcji filmowych.
A w HBO:
– Chcielibyśmy w ciągu najbliższych trzech lat stworzyć oryginalny polski serial, z którym mocno wyjdziemy za granicę. To by znaczyło, że udałoby nam się połączyć wartość lokalną z uniwersalną.
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95