Tak wyglądało np. darowanie długu latynoamerykańskiego w latach 80. XX w. Po części podobnie było z planem Marshalla (programem amerykańskiej pomocy dla Europy po II wojnie światowej – red.), oczywiście w innej konfiguracji politycznej i historycznej. Jednak trzeba pamiętać, że plan Marshalla to były pieniądze podarowane, aby uruchomić motor gospodarki nie tylko europejskiej, ale także amerykańskiej, otwierając jej możliwości eksportowe.
Kwestie etyczne w świecie finansowym i w nauce ekonomii długo nie były brane na serio, dopiero od niedawna są przyjmowane jako takie, które mogą być ważne i mogą wpływać na praktykę. Czy one są przekładane na czyny, to już jest inna historia. Jednak uświadomiono sobie – i to jest może jedna z lekcji kryzysu – że minimum etyki jest konieczne nie tylko dlatego, że się opłaca, ale dlatego, że jest warunkiem sine qua non – bez etyki nie ma zaufania, a bez zaufania nie ma biznesu i tym bardziej finansów.
Czy można współczesny kryzys nazwać właśnie kryzysem zaufania?
Nie ma wątpliwości, że dalsza erozja zaufania grozi wielkim tąpnięciem, także społeczno-politycznym. Gdy nie ma zaufania, nie ma społeczeństwa, wtedy spirala kryzysu nakręca się coraz bardziej i może trwać przez generację albo dłużej. Tam, gdzie nie ma zaufania, nie ma też przyszłości. Im większe zaufanie, tym dalsze spojrzenie w przyszłość.
Wpierw istotne jest zaufanie na poziomie indywidualnym. Później wdrożenia na poziomie kultury przedsiębiorstw. Przyjmuje się tzw. kodeks dobrych praktyk, mówiący o tym, że pewnych rzeczy się nie robi, np. respektuje się dobre traktowanie pracowników, klientów, partnerów itd. Często wykształcenie dobrych praktyk zajmuje kilkadziesiąt lat.
I wreszcie mamy poziom makro – system prawny, ale i system ogólnych reguł etycznych. Dzisiaj problemem jest przechodzenie do systemu prawnego, który jest zbyt detaliczny i kazuistyczny, w stylu amerykańskim, gdzie ze wszystkim idzie się do sądu, bo na każdym etapie jest możliwość wygrania. A przecież każdy proces to nadwyrężenie zaufania. W konsekwencji blokuje to życie polityczne, ale przede wszystkim życie gospodarcze, przyczyniając się także do spadku zaufania.
Kto miałby stworzyć ramy zaufania? Jego kryzys to także brak autorytetu.
Trzeba wyjść od konstatacji, myślę, że dosyć szeroko podzielanej, że podstawy wzajemnego zaufania są w tej chwili w niebezpieczeństwie. Bez jego odbudowania kryzys się pogłębi. W latach 70. odkryliśmy, że środowisko naturalne nie jest nam dane raz na zawsze i że musimy zacząć się o nie troszczyć. Z zaufaniem jest dzisiaj tak samo. Myśleliśmy, że jego poziom zawsze będzie taki sam, niezależnie od naszego zachowania. Dzisiaj wiemy, że tak nie jest i że pewne działania je niszczą. Wszystko na ten temat zostało już napisane, stosunkowo mało w tej kwestii zrobiono.
Odbudowanie zaufania to patrzenie na drugiego jak na bliźniego, a nie jak na łup lub szansę na to, by się „odkuć". To znaczy, że samoograniczenie w wykorzystywaniu okazji jest konieczne. Pytanie: „jak dużo to jest dosyć", jest podstawowym pytaniem etycznym, na które dominująca część kadr menedżerskich, jak i sami konsumenci, są dziś głusi i odpowiadają: „więcej". Tutaj jest źródło problemu – zaczynając od ekologii, a kończąc na wykluczeniach, o których często mówi papież Franciszek. Konieczne jest zadbanie o stan zaufania społecznego na każdym kroku i poziomie, tak jak dziś zaczyna się dbać o środowisko naturalne. I zaufanie, i ekologia przez ostatnie 30 lat zostały mocno nadwyrężone przez coraz bardziej drapieżne podejście do życia ekonomicznego i finansowego.
Czy stan dobrobytu, który jest na Zachodzie, ma szansę się utrzymać?
Ekonomia ma służyć człowiekowi, a nie człowiek ekonomii. Widzimy, że społeczeństwa zachodnie mogą mieć dobre życie, niekoniecznie odnosząc niebotyczne sukcesy gospodarcze. Jednak wydatki rosną, np. poprzez rosnące potrzeby emerytalne, ale także inne potrzeby, przede wszystkim w edukacji i w ochronie zdrowia. Jeśli się tego systemu nie przebuduje, rozkładając ciężar nie tylko na rynek i na państwo, tylko również przejmowanie tych funkcji przez szeroko rozumianą tkankę społeczno-rodzinną, i nie mam tutaj na myśli wyłącznie polityki natalistycznej, jeśli nie włączy się społeczności i rodziny jako „czynnika produkcji" dobrego życia, to może nastąpić gospodarcza plajta. Nasze wymagania z punktu widzenia nie tylko polityk sektorowych, ale także integracji społecznej rosną. Rodzina jako producent dóbr społecznych musi odegrać w tym procesie większą rolę.
W jaki sposób można by włączyć rodziny do tego procesu?
One zawsze były miejscem, gdzie przekazywało się kwalifikacje i znajomości zawodowe, co dzisiaj zostało nieco zapomniane i scedowane na państwo, przede wszystkim na szkoły, które niekoniecznie są w tym procesie bardziej wydolne od rodziny. W przekazywaniu fachu z pokolenia na pokolenie nie ma nic złego, „będę fryzjerem, bo mój ojciec był fryzjerem". Ważne jest zrekonstruowanie domu i rodziny jako miejsca wychowania. Szkoła ma być bardziej miejscem nauki, a mniej wychowania, inaczej społeczeństwo jest obciążone kosztami wychowywania. Jeżeli się nie zmobilizujemy, aby formowanie człowieka i społeczeństwa było rzeczywiście – a nie tylko w teorii – dzielone pomiędzy państwo, rynek i rodzinę, jeśli się tego nie zdynamizuje i pozostawi rodzinę bierną, sprowadzając zachowania w jej obrębie do oglądania telewizji, chodzenia do pracy i płacenia podatków, to te społeczeństwa się rozpadną. I żadna ekonomia tego wkładu nie zastąpi i tego ciężaru nie udźwignie.
Innymi słowy: potrzebujemy odkryć nowe więzi społeczne?
Potrzebujemy nowych więzi pozamonetarnych w życiu społecznym, szukania tego, co daje jakość życia. Paliwem dla gospodarki są zasoby – bogactwa niematerialne takie jak zaufanie czy wiedza, których ona sama nie jest w stanie wyprodukować. Umiejętność pozaekonomicznego wygenerowania tych zasobów jest niezbędna dla pokonania kolejnych kryzysów.
—rozmawiał Cezary Kościelniak
Prof. Paul H. Dembinski jest współtwórcą i dyrektorem Obserwatorium Finansowego w Genewie. Właśnie wychodzi jego książka „Etyka i odpowiedzialność w świecie finansów".
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95