"Rzeczpospolita": Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen oświadczyła w Parlamencie Europejskim, że orzeczenie polskiego Trybunału Konstytucyjnego z 7 października o granicach prymatu prawa krajowego nad unijnym nie tylko podważa fundament, na jakim została zbudowana Wspólnota, ale też oznacza, że Polska zrobiła krok, na który nie odważył się żaden kraj. To zamach na Unię?
Von der Leyen nie mówi prawdy. I to z paru powodów. Trybunały konstytucyjne kilku państw członkowskich od lat orzekają, że prawo konstytucyjne bierze górę nad traktatami unijnymi. W szczególności w Niemczech w 2009 i w 2020 r., ale także francuska Rada Stanu potwierdziła wyższość krajowej konstytucji, choćby orzeczeniem z 1998 r. Podobnie uczynił francuski Trybunał Konstytucyjny w 2004 r. Teza von der Leyen jest fałszywa także dlatego, że sam traktat o UE mówi o tym, że kompetencje instytucji europejskich zostały przyznane i ściśle określone przez państwa członkowskie. Jest to więc dobrowolny transfer władzy, który z natury rzeczy może być cofnięty. Z definicji suwerenem jest zaś ten, do kogo pierwotnie należą kompetencje.