Michał Szułdrzyński: Suweren nie zawsze ma rację

Gdy mieszkańcy gminy Baranów w referendum jasno stwierdzili, że nie chcą u siebie Centralnego Portu Komunikacyjnego, od razu pojawiły się komentarze, że PiS przegrał starcie z „suwerenem".

Publikacja: 22.06.2018 18:00

Michał Szułdrzyński: Suweren nie zawsze ma rację

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

I tak pojęcie, którym chętnie posługiwała się partia rządząca, powróciło do niej jak bumerang, by nabić jej guza. Absolutyzacja suwerena, z którą mamy do czynienia w ostatnich latach, jest bardzo poważnym problemem. Podobnie jak absolutyzacja demokracji, głosząca, że o czymkolwiek ów suweren zdecyduje w wyborach, jest dobre.

Otóż niekoniecznie. Suweren nie zawsze ma rację, a demokracja nie jest metodą orzekania o tym, co jest dobre, a co złe, lecz sposobem pokojowego rozwiązywania politycznych konfliktów. Czy tak trudno sobie wyobrazić, że naród w głosowaniu podejmie decyzję dla siebie złą? Wyborców PiS zapytam – skoro uważacie Polaków za tak mądrych, że w 2015 roku oddali całą władzę w ręce Jarosława Kaczyńskiego, to czy tę samą mądrość przypiszecie za głosowanie na PO w 2007 i 2011 roku? To samo pytanie można postawić wyborcom Platformy – jak to możliwe, że mądrzy w 2007 i 2011 roku Polacy dwa lata temu postąpili tak głupio? Jakim cudem suweren nagle mądrzeje albo głupieje?

Ostatnio na głowy unijnego komisarza Niemca Günthera Oettingera posypały się gromy, gdy powiedział, że rynki finansowe nauczą Włochów, na kogo głosować. Była to jego odpowiedź na reakcję inwestorów na powołanie rządu złożonego z dwóch skrajnych partii lewicowej i prawicowej. Oczywiście Oettinger nie powinien głośno mówić tego, co powiedział, choć jeśli chodzi o meritum sprawy, ma rację. Bo przecież fakt, że jakiś rząd został wybrany w demokratycznych wyborach, wcale nie oznacza, że będzie to dla tego kraju dobry rząd.

Demokratyczne werdykty są zobowiązujące i w związku z tym zasługują na uznanie ich prawomocności i pewien szacunek. Ale nie sprawia to, że każdy jest właściwy. Grecy przez lata wybierali partie, które przekonywały, że można się w nieskończoność zadłużać, bo Unia Europejska nie dopuści do bankructwa ich kraju. Po latach okazało się, że te decyzje okazały się dla greckiej gospodarki fatalne. Czy demokratyczna legitymacja sprawia, że były mniej fatalne?

Paradoksem demokracji jest bowiem to, że specjalistami jest raczej niewielu, choć prawa wyborcze mają liczni. W dodatku jesteśmy świadkami rozmontowywania porządku polegającego na funkcjonowaniu autorytetów. Kiedyś większość, nie znając się na wszystkim, uznawała autorytet pewnych jednostek i traktowała je jako przewodników po skomplikowanym świecie. Ale dziś demokratyzacja doprowadziła do śmierci autorytetów. Tak jak elity czy mainstream mają one dziś złą prasę. Zjawisko to zaś niezwykle wzmacniają media społecznościowe. Na Facebooku każdy może być ekspertem, zwolennik każdej, choćby najbardziej szalonej teorii znajdzie tam setki podobnych mu dziwaków.

Inna rzecz, że elity zrobiły sporo, by podważyć swój autorytet. Nietrafione prognozy (często czarne) i niespełnione obietnice sprawiły, że jeszcze łatwiej je krytykować. W dodatku jeśli słyszymy, że – po doświadczeniach II wojny światowej – to politycy z Niemiec tłumaczą Grekom czy Włochom, że ich demokratycznie podjęte decyzje są złe, budzi to jak najgorsze skojarzenia.

Co i tak nie zmienia prostego faktu, że suweren nie zawsze ma rację.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

I tak pojęcie, którym chętnie posługiwała się partia rządząca, powróciło do niej jak bumerang, by nabić jej guza. Absolutyzacja suwerena, z którą mamy do czynienia w ostatnich latach, jest bardzo poważnym problemem. Podobnie jak absolutyzacja demokracji, głosząca, że o czymkolwiek ów suweren zdecyduje w wyborach, jest dobre.

Otóż niekoniecznie. Suweren nie zawsze ma rację, a demokracja nie jest metodą orzekania o tym, co jest dobre, a co złe, lecz sposobem pokojowego rozwiązywania politycznych konfliktów. Czy tak trudno sobie wyobrazić, że naród w głosowaniu podejmie decyzję dla siebie złą? Wyborców PiS zapytam – skoro uważacie Polaków za tak mądrych, że w 2015 roku oddali całą władzę w ręce Jarosława Kaczyńskiego, to czy tę samą mądrość przypiszecie za głosowanie na PO w 2007 i 2011 roku? To samo pytanie można postawić wyborcom Platformy – jak to możliwe, że mądrzy w 2007 i 2011 roku Polacy dwa lata temu postąpili tak głupio? Jakim cudem suweren nagle mądrzeje albo głupieje?

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Wielki Gościńcu Litewski – zjem cię!
Plus Minus
Aleksander Hall: Ja bym im tę wódkę w Magdalence darował
Plus Minus
Joanna Szczepkowska: Racja stanu dla PiS leży bardziej po stronie rozbicia UE niż po stronie jej jedności
Plus Minus
Przeciw wykastrowanym powieścidłom
Plus Minus
Pegeerowska norma
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił