Autorka z jednej strony osobiście tłumaczy czytelnikom, na czym polegała jej przyjaźń z pisarzem i co najbardziej w nim ceniła. Z drugiej strony także z dystansem próbuje nakreślić jego portret oczami jego znajomych, m.in. Daniela Olbrychskiego, pisarki Krystyny Kofty czy księdza Andrzeja Lutra. Robi to inaczej niż zwykło się czynić, bowiem nie publikuje wywiadów, ale na podstawie ich opowieści tworzy pogłębiony portret pisarza. Przypomina anegdoty, które czytelnicy Głowackiego znają choćby z takich książek jak „Z głowy". Kiedy indziej przenosi czytelnika na plan „Rejsu" lub pozwala śledzić międzynarodowe sukcesy dramatopisarza. Czasem niepostrzeżenie „Świat bez Głowy" przestaje być opowieścią o samym Głowackim, a staje się szkicem losów grupy przyjaciół – śmietanki twórczej, która stanowiła barwne środowisko artystyczne. Szczególnie ciekawe wydaje się przedstawienie relacji Głowackiego i krytyka literackiego Henryka Berezy. Na jej przykładzie widać, że stopniowo odchodzą kolejni ważni twórcy. Intelektualiści, którzy swą twórczością i życiorysami mocno rozmijali się ze współczesnymi tendencjami.