Księgarnia leży na przedmieściach Rzymu przy dworcu Tiburtina, wciśnięta między tory kolejowe i autostradę. Przed laty miała być leczniczą grotą solną – nic z tego nie wyszło, ale pozostała ściana wyłożona kryształami, solne lampy i stalaktyty wiszące z sufitu. Solne elementy przyciągają uwagę przechodniów, a wszystko jest na sprzedaż. – Kryształy soli zapewniają zdrowie, oczyszczają powietrze, zwłaszcza postawione przy łóżku ułatwiają oddychanie w nocy – zachwala miejsce Katarzyna Kulina, właścicielka Libreria Polacca.
Rzymskie wakacje
Pochodzi z Kraśnika. Do Rzymu przyjechała w 1994 r. na własny ślub, po którym z mężem Andrzejem mieli wracać do Polski. Kłopoty ze zdrowiem sprawiły, że zostali na dłużej. Katarzyna znalazła pracę w polskim sklepie spożywczym, którego właściciel prowadził również księgarnię, ale po ośmiu latach zamknął interes. Księgarnia-kawiarnia miała swoją historię, klientów i oczywiście „wieliczkowy" wystrój. Katarzyna Kulina zobaczyła w tym biznes, choć znajomi uznali ten interes za straceńczą misję. Co to w ogóle za pomysł, żeby dostarczać Polakom we Włoszech lektury?
Po kilkunastu latach na cudzym Kulina poszła na swoje: – Wielu Polaków, którzy opuścili kraj w młodym wieku, w krótkim czasie stało się dojrzałymi i pewnymi siebie ludźmi, mają odważne serca – mówi. Sama ma nastoletnią córkę i męża, który pomagał w przedsięwzięciu. Musiała w przyspieszonym tempie nauczyć się obsługi komputera. Wspomina też, że otwarcie działalności gospodarczej w teorii nie jest skomplikowane, pomaga w tym ragioniere – włoski odpowiednik księgowego, ale w praktyce urzędnicy mogą ten proces wydłużyć. U niej trwał sześć miesięcy. Do kosztów administracyjnych doszła jeszcze inwestycja w lokal, towar i oczywiście czynsz. Dlatego księgarnia otwarta jest tylko w niedzielę.
W witrynie oprócz bryłek soli stoi Jan Paweł II i polska flaga – od razu wiadomo, gdzie jesteśmy. W środku papieskie kalendarze, kartki świąteczne i wigilijne opłatki. Sporo kryształowych kieliszków i wazonów; koszulki z orłem i trochę cepelii, nawet skórzane kierpce, bo zimą włoskie domy są słabo ogrzewane. Są też preparaty ziołowe i kosmetyki. Oferta też obejmuje pomoc w przewozie paczek z Polski i pośrednictwo w wyjazdach turystycznych. – Wszystko dla każdego. Jeśli miałabym sprzedawać tylko książki, musiałabym zamknąć księgarnię. Jak widać, prosperujemy do dziś, ale nie jest łatwo – mówi Polka. I dodaje, że dobrze sprzedają się czasopisma. Panowie chętnie prenumerują prasę polityczną, zaglądają też amatorzy wędkarstwa, budownictwa i sportu, którzy biorą pisma branżowe. U pań powodzeniem cieszą się „Twój Styl", „Gala" i inne czasopisma dla kobiet, bo po pracy trzeba się odprężyć. Młodzi pytali o „Bravo", więc też zaczęła je sprowadzać. Solo con calma, tylko spokojnie – książki też są!
Co z literatury wybierają Polacy? – Panowie sięgają po publikacje historyczne, często o II wojnie światowej. Panie wolą kryminały i coś o życiu kobiet, historie wzięte z życia. Książki kupują nie tylko Polacy z Rzymu, ale też z wielu innych miast, bo przy zamówieniu mogą wybrać dostawę do domu – mówi pani Katarzyna. Zauważyła, że Polacy czytają chętniej niż Włosi, dlatego wierzy, że jej księgarnia jest potrzebna. Wie jednak, że Polaków we Włoszech ubywa, w związku z tym oferta skierowana jest również do miejscowych – są albumy o Polsce, słowniki i podręczniki do nauki języka, książki kulinarne, coś z literatury, choć niewiele. No i kryształy, pamiątki.