Prezydent z woli prezydenta

Wielu Rosjan uważa, że Dmitrij Miedwiediew będzie wykonawcą woli Putina. Inni jednak przypominają, że historia Rosji nie zna niesamodzielnych gospodarzy Kremla

Aktualizacja: 03.03.2008 22:59 Publikacja: 01.03.2008 00:24

Prezydent z woli prezydenta

Foto: Reuters

O zwycięstwie Dmitrija Miedwiediewa w wyborach prezydenckich nie przesądzą ani jego zasługi, ani program wyborczy, który na razie sprowadza się do ogólnikowych deklaracji zachowania stabilności i kontynuacji kursu poprzednika. Głosowanie z 2 marca zamieniło się w formalność w chwili, gdy Władimir Putin na swojego następcę namaścił Miedwiediewa, łaskawie przyjmując propozycję objęcia stanowiska premiera po opuszczeniu gabinetu prezydenckiego.

Kto naprawdę będzie rządził Rosją po marcowych wyborach? Jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie wciąż nie ma.

„Prezydent Miedwiediew idzie do mikrofonu, aby wygłosić mowę inauguracyjną.

Asystent: – Sekundę, jakieś sznurki przyczepiły się do pana…

Głośny szept Putina: – Nie ruszaj! To potrzebne sznurki”.

Ta anegdota ilustruje sposób myślenia niektórych analityków twierdzących, iż prezydentura Miedwiediewa będzie dekoracyjna, podczas gdy prawdziwa władza pozostanie w rękach Putina.

– To dowcip sprzed ośmiu lat. Zamiast Miedwiediewa występował w nim Putin, zamiast Putina – Bieriezowski – mówią oponenci i przypominają, że historia Rosji nie zna niesamodzielnych gospodarzy Kremla.

Są jednak i tacy, którzy dopuszczają możliwość, że tandem Miedwiediew – Putin będzie współrządził bezkonfliktowo, a każdy z polityków zachowa dostateczny stopień samodzielności. – Nie wyobrażam sobie, żeby ludzie, którzy współpracowali 17 lat i mają masę wspólnych interesów, poczynając od czasów petersburskich i kończąc na Gazpromie, zaczęli się kłócić jak Gorbaczow z Jelcynem – podkreśla opozycyjny polityk Władimir Ryżkow.O bezkonfliktowości Dmitrija Miedwiediewa rzeczywiście krążą legendy. Dotąd żadnemu dziennikarzowi nie udało się dotrzeć do informacji, które by zaprzeczały temu wizerunkowi.

Przyszły rosyjski prezydent urodził się w 1965 r. w inteligenckiej rodzinie petersburskiej. Jego ojciec wykładał w Instytucie Technologicznym im. Lensowietu, mama – w Instytucie Pedagogicznym im. Hercena.

Dima był jedynakiem. Całe dzieciństwo spędził w robotniczej dzielnicy Kupczino leżącej na obrzeżach miasta. Już wtedy wyróżniał się wśród rówieśników tym, że nigdy nie wdawał się w bójki, nie przeklinał i zawsze był schludnie ubrany.

– Rzadko można było go zobaczyć na ulicy bawiącego się z innymi dziećmi – wspomina w jednym z wywiadów pierwsza nauczycielka Miedwiediewa Wiera Smirnowa, podkreślając, że „Dima cały swój czas poświęcał nauce”.Ta pilność została wynagrodzona. Miedwiediew dostał się na prestiżową Katedrę Prawa Cywilnego Uniwersytetu Leningradzkiego. Był to nie lada wyczyn. Realne szanse dostania na ten kierunek studiów miały dzieci partyjnych dygnitarzy albo korzystający z preferencji byli wojskowi.Kierownik katedry Aleksander Siergiejew wspomina, że Miedwiediew bardzo przykładał się do studiowania, angażował się w pracę społeczną. O jego zainteresowaniach pozanaukowych wiadomo tyle, że ćwiczył podnoszenie ciężarów i nawet wywalczył mistrzostwo uniwersytetu. Fascynował go też ciężki rock. Zdyscyplinowany i odpowiedzialny, nigdy nie próbował się wymigać od wyjazdów do kołchozu na wykopki będących rodzajem obowiązkowych praktyk robotniczych.

Właśnie podczas pierwszego takiego wyjazdu zawarł jedną z najważniejszych znajomości swojego życia. Zaprzyjaźnił się z opiekunem brygady – wykładowcą Anatolijem Sobczakiem. Później, gdy Sobczak objął Katedrę Prawa Cywilnego, Miedwiediew zaczął na niej wykładać.

Kariera naukowa stała przed nim otworem. Doktorat obronił, mając 24 lata. Jest także autorem podręcznika wyróżnionego nagrodą państwową i będącego wciąż lekturą obowiązkową na petersburskich uczelniach. – Gdy rezygnował z pracy na uniwersytecie, niewiele mu brakowało do uzyskania profesury – wspomina dziekan Wydziału Prawa Nikołaj Kropaczew.

Wydarzenia, które zadecydowały o zwrocie w karierze Miedwiediewa, zaszły w roku 1989. Wówczas znany z liberalnych poglądów profesor Sobczak wystawił swoją kandydaturę w pierwszych, na wpół demokratycznych wyborach na Zjazd Deputowanych Ludowych ZSRR.

Ludmiła Narusowa, wdowa po Sobczaku, mówi, że była to ryzykowna decyzja. Kandydowaniu jej męża sprzeciwiał się obwodowy komitet partii. Sobczak musiał więc rekrutować członków sztabu wyborczego wśród swoich studentów i asystentów.

Na ochotnika zgłosił się również Dmitrij Miedwiediew. – Zapamiętałam go, gdyż jego inteligencki wygląd i maniery kontrastowały z ofiarnością i odwagą, jaką się wyróżniał podczas pracy w kampanii – wspomina Narusowa.Sobczak został deputowanym ludowym, a w 1991 r. merem Petersburga. Miedwiediewa zatrudnił wówczas jako swojego doradcę i eksperta Komitetu ds. Współpracy z Zagranicą rady miasta. Komitetowi szefował inny wychowanek profesora, starszy od Miedwiediewa o 13 lat absolwent prawa, podpułkownik KGB w stanie spoczynku Władimir Putin.

O latach współpracy Miedwiediewa i Putina w Petersburgu wiadomo niewiele. Złe języki mówią, że młody prawnik niejednokrotnie ratował swojego szefa przed problemami i nawet przed odpowiedzialnością karną. Wokół kierowanego przez Putina komitetu co jakiś czas wybuchały bowiem skandale związane z wydawaniem pozwoleń na finansowanie projektów budowlanych, zaopatrzeniem miasta w żywność itd.

Pewnego razu grupa samorządowców oskarżyła Putina o popełnienie przestępstwa. Śledztwo nie wykryło jednak nieprawidłowości w pracy komitetu, gdyż cała jego dokumentacja okazała się bez zarzutu. Odpowiedzialny za sporządzenie dokumentacji był właśnie Miedwiediew.

O poziomie kompetencji młodego prawnika i jego autorytecie świadczy fakt, o którym lubią opowiadać petersburscy znajomi Miedwiediewa. Gdy ktoś z nich chciał założyć firmę lub podpisać ważną umowę handlową, zawsze się z nim konsultował. Jeśli nawet po pobieżnym zapoznaniu się ze sprawą zgłaszał najdrobniejsze wątpliwości, rezygnowali z przedsięwzięcia.

Putin i Miedwiediew rozstali się na kilka lat w 1996 roku po przegranej Sobczaka w wyborach na mera Petersburga. Putin wyjechał do Moskwy, a Miedwiediew wrócił na uniwersytet. Ludmiła Narusowa mówi, że odeszli wraz z Sobczakiem na znak solidarności i protestu przeciwko nagonce, jaka rozpętała się przeciwko niemu. Sobczaka oskarżano o korupcję i nadużycia, jakich miał się dopuścić na stanowisku burmistrza. Sprawę umorzono dopiero, gdy jego wychowankowie znaleźli się na szczytach władzy. Przez pięć ostatnich dni swojego życia były burmistrz Petersburga był mężem zaufania Władimira Putina jako kandydata na prezydenta Rosji.

Po odejściu z pracy w administracji Petersburga Miedwiediew poświęcił się nie tylko pracy na uniwersytecie, lecz także próbował sił w biznesie. Jeszcze w roku 1993 został jednym z założycieli firmy Fincełł, która powołała do życia spółkę Ilim Palp Enterprise będącą obecnie jednym z liderów rosyjskiego rynku drzewnego i celulozowo-papierniczego.Niektórzy twierdzą, że wicepremier wciąż posiada udziały w tej firmie. Tym informacjom przeczy jednak deklaracja majątkowa, którą Miedwiediew opublikował jako kandydat na prezydenta. Bardziej prawdopodobnie brzmi zatem wersja, że pozbył się udziałów w Ilimie, a pieniądze zainwestował między innymi w luksusowe mieszkanie o powierzchni 365 metrów kwadratowych na elitarnym moskiewskim osiedlu Złote Klucze. Wartość rynkowa tego apartamentu może wynosić nawet 7 milionów dolarów. Sąsiadem Miedwiediewa jest sam patriarcha Wszechrusi Aleksy II. To sąsiedztwo przynosi owoce. Przyszła pierwsza dama Rosji Swietłana Miedwiediewa od lat angażuje się w różne projekty charytatywne, również realizowane pod patronatem Cerkwi prawosławnej. Jeden z nich ma nawet status programu narodowego i nazywa się „Duchowo-etyczna kultura młodego pokolenia”. Miedwiediewa przewodniczy radzie nazdorczej tego programu.

U boku prezydenta i w Gazpromie

Kariera Miedwiediewa jako urzędnika państwowego jest ściśle związana z Władimirem Putinem, który ściągnął swego petersburskiego eksperta do stolicy, kiedy w 1999 r. został szefem rządu i oficjalnym następcą schorowanego Borysa Jelcyna. Miedwiedew został wiceszefem kancelarii rządu. Pracę tę połączył z kierowaniem kampanią wyborczą następcy Jelcyna. Nikomu nieznany jeszcze pół roku wcześniej Putin zwyciężył już w pierwszej turze, zdobywając 53 procent głosów wyborców. W momencie, gdy zaczął pełnić obowiązki prezydenta, Miedwiediew został zastępcą kierownika kancelarii prezydenckiej. Trzy lata później, w 2003 r., został jej szefem. Charakterystyczne jest, że wnioskował o to odchodzący z tego stanowiska Aleksander Wołoszyn, jeden z ostatnich reprezentantów jelcynowskiej rodziny w otoczeniu nowego prezydenta.

Podczas ośmiu lat pracy na szczytach władzy Miedwiediew był świadkiem i uczestnikiem wszystkich wojen na górze. Żaden ze skandali nie kojarzy się jednak z jego imieniem. Eksperci mówią, że radzenie sobie w sytuacjach konfliktowych i umiejętność zjednywania oponentów to cecha charakterystyczna przyszłego prezydenta.

Udowodnił to już w 2000 roku, gdy został skierowany do rady dyrektorów Gazpromu, by reprezentować interesy państwa. Zadanie nie było łatwe. Miał patrzeć na ręce wszechwładnemu i dążącemu do usamodzielnienia się koncernu ówczesnemu prezesowi Remowi Wiachiriewowi, dopóki Putin nie znajdzie lojalnego wobec sobie następcy. W Gazpromie Miedwiediew zajmował się także przygotowywaniem planu przywrócenia państwowej kontroli nad spółką oraz pracował nad projektem liberalizacji zasad obrotu akcjami Gazpromu w celu przyciągnięcia zagranicznych inwestycji i zwiększenia kapitalizacji koncernu.

Już w 2001 roku Wiachiriew bez wywoływania skandalu przekazał stery władzy człowiekowi Putina Aleksiejowi Millerowi. Nie miał żalu do Miedwiediewa i nawet zgodził się chwilowo przesiąść się na zwolniony przez tamtego fotel szefa rady dyrektorów. Pół roku później Miedwiediew jednak odzyskał to stanowisko, zatrudniając Wiachiriewa jako swojego doradcę.

Opracowany przez Miedwiediewa w 2001 roku projekt liberalizacji zasad obrotu akcjami Gazpromu też się powiódł, choć musiał czekać na akceptację prezydenta przez cztery lata. Zwłokę tłumaczono koniecznością odzyskania przez państwo kontrolnego pakietu akcji, który za rządów Wiachiriewa uległ niebezpiecznemu rozdrobnieniu wśród spółek-córek gazowego giganta.

O Miedwiediewie jako o następcy Putina zaczęto mówić w 2005 roku. Wtedy właśnie prezydent postanowił wyprowadzić go z cienia. Uczynił go pierwszym wicepremierem z niezwykle szerokimi kompetencjami. O tym, że miała to być odskocznia do przyszłej prezydentury świadczył fakt powierzenia Medwiediewowi nadzoru nad specjalnie opracowanymi programami, mającymi przynieść znaczną poprawę życia obywateli. Nazwano je projektami narodowymi. Objęły one służbę zdrowia, rolnictwo, budownictwo mieszkaniowe oraz oświatę.

Żadnemu innemu tematowi media w Rosji nie poświęciły tyle uwagi, co tym projektom. Trudno się dziwić. Dotyczyły każdego mieszkańca, a na ich wykonanie tylko z budżetu federalnego przydzielono równowartość 14 miliardów dolarów.

Dzięki aktywności we wdrażaniu projektów narodowych Miedwiediew szybko stał się jednym z najpopularniejszych urzędników rosyjskich. Już wiosną 2006 roku prasa spekulowała, że lada moment zostanie premierem. Do nominacji jednak nie doszło. W Rosji utarło się przekonaniem, że sprzeciwił się temu klan „siłowików”, składający się z ludzi służb specjalnych i armii i stawiający na twarde rządy.

Miedwiediew bowiem, demonstrujący umiarkowanie liberalne poglądy, krytykujący eufemizm „suwerenna demokracja”, mający usankcjonować łamanie standardów demokratycznych oraz współczujący oligarsze Michaiłowi Chodorkowskiemu – nie podobał się „siłowikom” w roli przywódcy.

Postawili więc przekonać Putina do swojego kandydata – ówczesnego ministra obrony Siergieja Iwanowa. Do jesieni zeszłego roku nie było wiadomo, która z opcji zwycięży. W pewnym momencie wydawało się nawet, że to Iwanow ma największe szanse do objęcia schedy po Putinie. Tak się jednak nie stało, a wyznaczenie na następcę Miedwiediewa, choć prognozowane od dawno zostało odebrane przez wielu jako niespodzianka.

Można przypuszczać, iż Putin, który sam wywodzi się ze służb specjalnych, doskonale zdawał sobie sprawę z ryzyka, jakie niesie stawianie na Iwanowa. Rozumiał prawdopodobnie, że w krytycznym momencie wierność Iwanowa wobec korporacji może okazać się silniejsza od poczucia wdzięczności dla poprzednika. Nie jest wykluczone, że gra na dwóch faworytów, której podjął się Putin była zamierzona i tylko dzięki niej do ostatniej chwili potrafił on zachować całkowitą kontrolę nad swoim otoczeniem. Czyli była tylko przykrywką realizacji wcześniej ustalonego planu.

W walce o władze był najmniej zauważalny” – tak charakteryzował Miedwiediewa dziennik „Kommiersant” w chwili, gdy Putin ogłosił go swoim następcą. „Ani wrogów, ani przyjaciół” – napisały o przyszłej głowie państwa „Wiedomosti”. „Idealna figura kompromisowa” – musieli przyznać wszyscy eksperci.

Niektórzy uważają, iż bezkonfliktowość Miedwiediewa wynika w dużej mierze z braku wyrazistej osobowości. Inni dostrzegają, że już w roli następcy zaczął gestykulować, jak Putin, naśladować jego sposób mówienia, a nawet grymasy twarzy.

To, że każdy może w nim dostrzec to, co chce zauważyć potwierdzają badania socjologów. Borys Dubin z renomowanego ośrodka socjologicznego Centrum Lewady mówi, że większość badanych dostrzega w Miedwiediewie kopię Putina i oczekuje, że jako głowa państwa będzie on tylko wiernym kontynuatorem i wykonawcą woli odchodzącego prezydenta. Takie przekonanie wyraża aż 80 procent społeczeństwa. Prawie tyle samo badanych wyraża gotowość głosowania na Miedwiediewa w wyborach.

Czy przyszły prezydent rzeczywiście okaże się niesamodzielnym władcą, a jego lojalność wobec poprzednika okaże się na tyle mocna, że po pierwszej (być może nawet niepełnej) kadencji odda mu stery państwowe z powrotem? Ta teoria jest dosyć rozpowszechniona wśród rosyjskich ekspertów. Jednoznaczną odpowiedź na pytanie: jak będzie naprawdę dają jednak tylko astrolodzy.

Najbardziej znany z nich Paweł Głoba, mający na koncie kilka spektakularnych przepowiedni wydarzeń politycznych, przekonuje, że nie warto bagatelizować Miedwiediewa. – Okaże się „czarnym koniem” i zaprezentuje się od strony, której nie oczekuje od niego jego otoczenie – zapewniał astrolog na niedawnej konferencji prasowej. Uprzedził także, że rządy Miedwiediewa potrwają osiem lat, czyli – dwie pełne kadencje prezydenckie. Głoba nie zdradził, co stanie się po wyborach z Putinem.

—Andrzej Pisalnik z Moskwy

O zwycięstwie Dmitrija Miedwiediewa w wyborach prezydenckich nie przesądzą ani jego zasługi, ani program wyborczy, który na razie sprowadza się do ogólnikowych deklaracji zachowania stabilności i kontynuacji kursu poprzednika. Głosowanie z 2 marca zamieniło się w formalność w chwili, gdy Władimir Putin na swojego następcę namaścił Miedwiediewa, łaskawie przyjmując propozycję objęcia stanowiska premiera po opuszczeniu gabinetu prezydenckiego.

Kto naprawdę będzie rządził Rosją po marcowych wyborach? Jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie wciąż nie ma.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy