Z tego co wiem, dostał też propozycję od Platformy, ale w SLD nie żądano wstąpienia do partii. Tak mi mówił w 2002 roku. Już wtedy miał bardzo złe zdanie o szczecińskiej Platformie – mówi Meller.
Arłukowicz: Miałem wiele ofert z Platformy. Ale nie podobali mi się. Nie chciałem z nimi iść.
Sławomir Nitras, lider szczecińskiej PO, zaprzecza: – Bartek nigdy nie dostał od nas żadnej propozycji. Wiem to na pewno.
[srodtytul]Wyborczy taran[/srodtytul]
W wyborach samorządowych wystartował jako bezpartyjny z listy SLD z dzielnicy Pomorzany. Wygrał na fali sławy „Agenta”. W następnej kampanii już ciężko pracował. Chodził od drzwi do drzwi. Poświęcił na to dużo czasu i dostał dobry wynik. – On cały czas zasuwa, kombinuje, spotyka się. Pracuje jak maszyna – mówi Tomasz Chaciński, dziennikarz prowadzący rozmowy z politykami w Radiu Szczecin. – W samorządzie śmiali się z niego, czasem kpili, że wpada na sesje, wygłasza przemówienie i wybiega. Robi show i pędzi dalej – opowiada.
Był wybijającym się radnym. To potwierdzają wszyscy. W kampaniach, także tych do parlamentu, pracował jak wół. I lubił to. – Żaden z jego konkurentów nie jest taki, by usiąść z ludźmi, pogadać, wypić piwo. A on to lubi, wchodzi w normalne ludzkie relacje – mówi Chaciński.
– Jest bardzo energetyczny. Pełen siły, wigoru i pomysłów. Bartek umie zarażać innych – mówi Anna Myślińska, pracownica Rady Miejskiej w Szczecinie, która współpracowała kilka lat z Arłukowiczem.
W czasie kampanii do parlamentu w różnych wioskach ogłaszał, że organizuje bezpłatne badania lekarskie. Przez cały dzień siedział w upale w fartuchu i badał za darmo ludzi. Oczywiście zadbał, by byli przy tym dziennikarze. Jednak te białe niedziele organizuje też po kampanii.
Elżbieta Romero, była posłanka SdPl ze Szczecina: – W wyborach do Sejmu byliśmy konkurentami na tej samej liście. A to gorzej niż konkurenci z różnych partii. Rywalizacja była ostra. Ja byłam pierwsza na liście, byłam posłanką, miałam dużo lepszą pozycję wyjściową. On na drugim miejscu. I wygrał ze mną. To była dotkliwa porażka. W końcu nikt z nas nie wszedł do Sejmu, bo SdPl przegrała w całym kraju, choć my przez to, że tak rywalizowaliśmy, zebraliśmy razem niezły wynik. Ale on miał znakomitą kampanię. Mieliśmy spięcia, był czasem bezwzględny. Ale poznałam jego urok. Zobaczyłam, jak on umie się dopasować do rozmówcy. Trochę jak Kwaśniewski. Słucha i mówi tak, by dopasować się do drugiej osoby i pokazać, że ma z nią wspólne problemy.
W kampanii jeździł odkrytym jeepem otoczony młodymi dziewczynami.
– Uwielbiam walkę, uwielbiam tłum. Ja świetnie się czuję na wiecach, gorzej na zebraniach i w grach partyjnych – mówi sam o sobie.
W ostatniej kampanii startował z listy LiD. Zajął drugie miejsce z wynikiem niewiele gorszym od Napieralskiego. A Napieralski był na wszystkich billboardach i w telewizji.
Obserwatorzy ze Szczecina zastanawiają się, kiedy Arłukowicz zajmie jego miejsce. Wszyscy powtarzają: Ma charyzmę, której brak Napieralskiemu, ale jest dużo słabszy w pracy partyjnej. – Nie umie jeździć jak Grzesiek od miasta do miasta, pić wódki z działaczami i układać swoich list – mówią. A to w partyjnym życiu bardzo ważna umiejętność.
Zanim wystartował z SLD, próbował przejąć władzę w SdPl, której został członkiem. Przegrał. Ale walczył bardzo ostro i jak twierdzi wielu – walił poniżej pasa. Ten epizod pozostawił w oczach wielu lewicowców zły ślad. Marek Borowski, były szef SdPl, odmawia rozmowy na temat Arłukowicza. W jego głosie trudno było wyczuć sympatię.
Ale trafiałem na ludzi, którzy widzą w nim zupełnie innego człowieka.
Michał Syska, dawniej działacz SdPl, działający we wrocławskim środowisku „Krytyki Politycznej”: – Problem z nim taki, że nie ma do końca sprecyzowanych poglądów. Pamiętam, że kiedyś w wywiadzie dla lokalnego dodatku do „Wyborczej” mówił, że ma liberalne poglądy gospodarcze. A jednocześnie jest posłem lewicy. W SdPl nie mógł się przebić. Kiedy walczył tam o władzę, otoczył się piątym szeregiem sfrustrowanych działaczy. W czasie posiedzenia, na którym były wybory, jego ludzie po kolei wstawali i atakowali Borowskiego w bardzo nieczysty sposób. Zarzucali mu jakieś niejasności finansowe w prowadzenia partii. Ale żadnych konkretów. To było bardzo marnej jakości. Arłukowicz nie zabierał głosu. Ale wszyscy wiedzieli, że to jego zwolennicy montują tę akcję. Bardzo sobie zraził wtedy ludzi. Ale doceniam w nim to, że zdaje sobie sprawę z błędów, które popełnia. I chce się nauczyć, co to jest lewica. Sam pytał mnie kiedyś o to, jakie książki ważne dla lewicy powinien przeczytać – opowiada Syska.
Katarzyna Matuszewska, działaczka Unii Pracy: – Bartek sobie wtedy nie poradził. Jego przeciwnicy zastosowali jakieś chwyty poniżej pasa. Zorientował się, że przegra. I odszedł. Wtedy chyba dowiedział się, jak ważna w polityce jest gra zespołowa. Ale to bardzo wrażliwy facet. Z dużą charyzmą.
Arłukowicz: – Ja tłumaczyłem, że nie można iść wyłącznie na personalny konflikt z SLD. Uważałem, że jedyną szansą jest współpraca z SLD. A co do sposobu walki, można mi zarzucić wszystko. Niech pan tylko spojrzy, gdzie są dziś ci, którzy zostali w SdPl.
Spotykam i takich, którzy mówią o nim po prostu: to karierowicz do entej potęgi, bezwzględny w dążeniu do celu.
Jerzy Faliński, działacz pomorskiej SdPl: – Kiedyś konkurowaliśmy w Szczecinie. Między nami był antagonizm. Pozyskiwał wtedy władze w kierownictwie partii, by zdobyć władze w województwie i mnie odsunąć. Działamy w różnym stylu.
Działacz lewicowy, który prosi o zachowanie anonimowości: – To cwaniaczek. Z kim on współpracuje? Z Napieralskim? W SdPl Borowski potraktował go lojalnie. A on wyprowadził mu ludzi, kiedy przegrał. I poszedł do Napieralskiego. Wiem, że zorganizował wiele akcji społecznych, ale teraz chce robić na tym karierę. Ale to prawda: jest trochę gładszy i sprytniejszy od Napieralskiego. To taki lepszy cinkciarz pośród cinkciarzy.
[srodtytul]U boku Jaruzelskiego?[/srodtytul]
Kiedy został posłem SLD, podpisał się pod uznawanym przez wielu za kuriozalny listem młodych działaczy w obronie Wojciecha Jaruzelskiego. Porównywali oni życiorysy Donalda Tuska, Jarosława Kaczyńskiego i innych polityków z życiorysem generała: „19-letni poseł PO Sebastian Karpiniuk mógł świętować odnalezienie swojego nazwiska na liście przyjętych na prawo na Uniwersytecie Gdańskim. 19-letni Wojtek Jaruzelski świętował odnalezienie na zesłaniu na Syberii ciężko chorego i wycieńczonego ojca.”. 20-letni Jarosław Kaczyński „z przyjaciółmi oblewał dyplom magistra prawa”, a 20-letni Jaruzelski „wysłał swojego najlepszego przyjaciela na rozpoznanie pozycji wroga”.
„Donald Tusk w wieku 21 lat kopał z kumplami piłkę na boiskach w Sopocie i Gdańsku. Porucznik Wojciech Jaruzelski w wieku 21 lat z orderami za dzielność na mundurze kopał okop, gdy po morderczej przeprawie przez Odrę hitlerowska artyleria przygwoździła jego pluton na drugim brzegu rzeki”. Działacze SLD, w tym Arłukowicz, konkludowali, że „miejsce każdego lewicowca jest dziś u boku generała Jaruzelskiego”.
Wielu znajomych Arłukowicza zastanawia się, dlaczego się pod tym podpisał? Głupota czy skrajny cynizm? – Wie pan, mnie po prostu żal było tego starego człowieka – tłumaczy.
Pytam, czy Jaruzelski nie powinien trafić przed sąd. – Stan wojenny był zły. Jeśli generał zrobił coś złego, niech zostanie osądzony – mówi.
Unika jednoznacznej odpowiedzi. – Nie politycy powinni go sądzić. A dziś politycy urządzili już sąd kapturowy – odpowiada.
W rocznicę wyborów 4 czerwca Arłukowicz organizował happening symbolicznego podpalenia budynku IPN w Warszawie. Na ścianach budynku tego dnia pojawiły się płomienie z rzutnika. „Cały kraj obchodzi rocznicę odzyskania niepodległości, wyborów 4 czerwca 1989 roku, a my postanowiliśmy uczcić to inaczej” – komentował wtedy w mediach. Tłumaczył, że lepiej pieniądze, które idą na IPN, wydać na badanie dzieci.
Tej sympatii do Jaruzelskiego i SLD nie może pojąć jego przyjaciel, dawny działacz NZS, Marcin Meller: Dlaczego przeszedł do SLD? Nie rozumiem go. Myślę, że po prostu chciał zaistnieć i zrobić karierę polityczną. A oni oferowali mu najłatwiejszą do niej drogę.
– Bardzo lubię prywatnie Bartka, ale to uroczy cynik – mówi Joachim Brudziński, szczeciński poseł PiS. – Politycznie jest koniunkturalistą, pójdzie tam, gdzie mu dadzą więcej. Te jego ambicje boleśnie odczuł Marek Borowski, kiedy Bartek rozwalił mu SdPl.
Sławomir Nitras, PO. – Na tle SLD Bartek się wyróżnia. Ale nie wiem, czy on ma jakieś prawdziwe poglądy. Jest bardzo plastyczny i umie się zawsze dostosować. Czy ma siłę przywódcy i czy jest gotów wziąć odpowiedzialność za ludzi? Tego nie wiem. Dziś nie ma zaplecza. Ale jest zdolny.
[srodtytul]PO jak Ikea[/srodtytul]
Czego chce w polityce?
– Nie chcę takiej polityki, jaką robi dziś Platforma. Jest partią bezideową, bezwzględną korporacyjną. Ja nie znoszę plastikowej polityki. Nie znoszę Ikei. W domu mam stary kredens, na którym jest jeszcze odcisk po kubku babci. To jest żywa historia. A Platforma jest jak Ikea. Bardziej cenię Kaczyńskiego, bo ma jakieś poglądy. Polityka to nie piaskownica. Bywa brudna. Ale prawdziwa polityka daje satysfakcję. Trzeba mieć do tego pasję. Trzeba chcieć wygrać wybory. Chcę tworzyć lewicę, która wygrywa wybory. Ciągle słyszę, że się nie da. Zrobiłem już trochę rzeczy, które miały się nie udać. Lewicę też się da – mówi.
Ale do SLD formalnie nie wstąpił. Czeka. Kowboj ze Szczecina uczy się teraz polityki po warszawsku.