Żeby krach obrócił się w wielką depresję, trzeba było wielu złych decyzji politycznych. Barier celnych, które podobały się amerykańskim nacjonalistom, ale pogrążyły świat w wojnie handlowej. Konfiskaty złota w 1933 r. i kar dla bankierów, które ukoiły związkowców, ale zamroziły kredyty dla całej reszty. Były podatki dla najbogatszych i składki na roboty publiczne, które z jednej recesji wpędziły Amerykę w krach 1937 roku. Populizm to chyba najwyższa cena, jaką płacimy za wolne wybory. Podsycanie nienawiści dla szybkich korzyści politycznych, latami opłacane wysokim bezrobociem i spadkiem dobrobytu. Czy dziś za amerykańskimi i europejskimi restrykcjami bankowymi stoi tylko troska o miejsca pracy?
Kiedy prezydent Obama wprowadzał zakaz zatrudniania obcokrajowców w instytucjach otrzymujących rządową pomoc albo podnosił taryfy celne na europejskie towary, mało kto porównywał jego rządy z populizmem Franklina Delano Roosevelta. Restrykcje bankowe nie zostawiają już tylu złudzeń. Prezydent sam porównał swój program do przejazdu buldożera po systemie bankowym. I mniej skupiał się na tym, co reforma ma zreformować, a więcej na tym, co ma rozwalcować – „zatrzymać kulturę nieodpowiedzialności na Wall Street”.
[srodtytul]Co trzeba naprawić[/srodtytul]
I to właśnie odpowiedzialność znalazła się w centrum wielkiej debaty. Rozpalonych emocji na szczycie ekonomicznym w Davos, w Kongresie, europejskich parlamentach, na Wall Street i londyńskim City. Czy naprawdę bankierzy potrzebują lekcji pokory? A może to politycy na gwałt potrzebują publicznego wroga?
Kiedy 24 września 2009 r. przywódcy 20 najpotężniejszych państw zjechali do Pittsburgha, wydawało się, że wiemy, co trzeba naprawić w światowych finansach. Przedstawiono, jak powiedział Obama, „mapę nowej globalnej bankowości”. Każde państwo wytyczyło sobie własne szlaki. Tam, gdzie system nadzoru wydawał się słaby, miały powstać nowe instytucje, jak brytyjski Financial Services Authority. Bazylejski komitet odpowiedzialny za światowe standardy bankowości miał określić wielkość koniecznych rezerw. Tak żeby z jednej strony gwarantowały bezpieczeństwo naszych depozytów, ale z drugiej nie zamrażały działalności kredytowej w okresie dekoniunktury.