Był to klasyczny artykuł intelektualisty i artysty przeciwko „brutalnym Amerykanom”. W tym sensie przynajmniej kontynuował tradycje sowiecko-komunistyczne z okresu zimnej wojny. Pinter urodził się w rodzinie emigranta żydowskiego, szewca, dzięki talentowi wyszedł z marginesu społeczeństwa brytyjskiego, wspiął się na wyżyny kulturalnej elity. W tym samym czasie trzech filozofów francuskich pochodzenia żydowskiego prowadziło systematyczną walkę z tymi, którzy uderzali w wartości patriotyzmu francuskiego, w samą Francję. Zabierali głos przeciwko mniejszości muzułmańskiej, która odmawia integracji. Chodzi tu o Bernarda-Henri Levy’ego, Alaina Finkelkrauta i Andre Glucksmanna. Każdy z tej trójki pochodzi z rodzin emigrantów: Levy – z Afryki Północnej, Finkelkraut i Glucksmann – z Polski.
Takie uniwersalistyczne nastawienie nie jest obce wśród Żydów. Zbawiciel Żyd Jezus Chrystus przyszedł, żeby poprawić ten świat, i w pewnym sensie potrafił to zrobić. Widocznie stan wędrującej mniejszości, cierpiącej i chroniącej się za ścianą swoich wartości religijnych, a w szczególności zasad moralnych, stwarza dobre warunki dla rozwoju tego rodzaju postawy.
Ostatnie czasy nie były jednak dla niej zbyt przychylne. Współczesne społeczeństwa demokratyczne są co prawda powiązane siecią zależności w ramach np. ONZ i Unii Europejskiej. Ale ONZ odnosi się raczej miękko wobec terroryzmu, gdyż nie jest w stanie całkiem zrezygnować ze sposobu myślenia, że terror jest uprawnionym wyrazem resentymentów do neokolonializmu i kapitalizmu. To sprawia, że Stany Zjednoczone są dość osamotnione na scenie międzynarodowej i z upływem lat z grona ich koalicji odpadały kolejne kraje, pozostawiając USA w błocie irackim. Próba przyjęcia konstytucji unijnej w Europie spaliła na panewce. W tym kontekście przypomina mi się inny polityk, którego nazwisko – podobnie jak Levy – bierze się od tytułu starożytnych kapłanów żydowskich: Daniel Cohn-Bendit, jeden z rebeliantów lat 60., który walczył z instytucjami państwowymi i przeciwko generałowi de Gaulle’owi wciąż zwany „czerwonym Dannym”.
Trzeba podkreślić, że przywołane tu postaci wyrażają absolutnie różne postawy polityczne. Łączy ich za to ten sam intelekt i zaciętość żydowska, odmienna jednak od fanatyzmu religijnego. Pinter, choć ma się za obywatela świata, jest Brytyjczykiem w każdym calu, tamci zaś obywatelami francuskimi pod każdym względem. Podkreślam – nie nacjonalistami, broń Boże, ale ludźmi przywiązanymi do francuskości. W pewien specyficzny żydowski sposób łączą wartości liberalne, ze swej istoty powszechne, i unikalność płynącą z odrębności danej kultury. Świadomość narodowa pielęgnuje kulturę, ale potrafi również spaść do poziomów prostackiego nacjonalizmu, jeżeli kierują nią intelektualiści o zabarwieniu ksenofobicznym. Poczucie odrębności narodowej potrafi współistnieć w ramach sprawiedliwości międzynarodowej, tolerując mniejszości i poglądy innych. Narodowość nie umrze, ale tym bardziej nieprzeciętne znaczenie ma to, by zachowywać ją w granicach wyznaczanych przez wartości humanistyczne. I to jest możliwe.