Proszę spróbować sobie wyobrazić taką scenkę: Warszawa, duża sala, na widowni tłum studentów, pracowników naukowych i dziennikarzy, generalnie – inteligencja. Rozmowa dotyczy oceny polskiej transformacji ustrojowej na tle ogólnych, światowych tendencji cywilizacyjnych. Przemawia, powiedzmy, Gabriel Janowski. Miota gromy na liberałów, demaskuje ich spisek mający na celu wyzucie Polaków z gromadzonej pokoleniami narodowej własności, ograbienie z oszczędności całego życia i pchnięcie pod but międzynarodowych koncernów. To nie żadne niepodległościowe czy obywatelskie aspiracje Polaków zdecydowały o obaleniu socjalizmu; to perfidna operacja wielkich kapitalistów rządzących z ukrycia światem poprzez takie instytucje jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy czy Bank Światowy stoi za polskimi przemianami. Jej wykonawca Leszek Balcerowicz to nie żaden reformator, tylko agent na pasku światowej finansjery. Słowem, prelegent mówi mniej więcej to samo, co Łopuszański, Macierewicz i wielu podobnych im polityków mówiło od zawsze i co od zarania stanowi oś publicystycznego przekazu Radia Maryja.
Dla równowagi zaproszono też do dyskusji Jana Krzysztofa Bieleckiego, byłego premiera, który delikatnie stara się teorie interlokutora zdeprecjonować jako spiskowe i szalone, pozbawione jakichkolwiek podstaw. Coś tam mówi o stabilności budżetowej, o podstawowych prawach ekonomii, ale – i to jest clou całej sprawy – jego słowa jakby wpadały w studnię. Widać, że sala tylko przez grzeczność pozwala mu mówić i nie kwituje jego starań gwizdami czy tupaniem. Natomiast gdy padają oskarżenia pod adresem Balcerowicza, gdy dobitnie stwierdza się, że zniszczył on Polskę i wyprzedał ją za bezcen obcemu kapitałowi, gdy po raz kolejny demaskowany jest światowy spisek liberałów, kapitalistów okradających całe narody, publiczność reaguje długimi oklaskami. Nie ulega wątpliwości, że, przynajmniej na tej sali, młodzież jest całym sercem po stronie Gabriela Janowskiego, że dla warszawskiej inteligencji Bielecki ze swym liberalizmem to po prostu obciach.
Aha, i dodajmy jeszcze, że zaraz po końcowych owacjach obszerny wywiad z Gabrielem Janowskim przeprowadza dla „Polityki” Jacek Żakowski, przyjmując jego demaskacje liberalizmu w pozycji na kolanach.
[srodtytul]Na skrzydłach kryzysu[/srodtytul]
Potrafią sobie państwo to wyobrazić? Domyślam się, że nie. Ale proszę mi wierzyć, takie spotkanie się odbyło i mniej więcej tak właśnie wyglądało, niczego tu nie zmyśliłem poza jednym drobiazgiem – oczywiście nie występował tam Gabriel Janowski. Występowała Naomi Klein, kanadyjska publicystka będąca od lat ikoną ruchu antyglobalistycznego, po części jako jego ideolożka, po części jako jego swoiste (wbrew głoszonym poglądom) logo, marka rynkowa warta niemal tyle co fotka Che Guevary.Przyznaję się, ten tekst jest świadectwem pewnej bezradności. Miałem szczery zamiar polemicznego zmierzenia się z poglądami Naomi Klein i podobnych jej modnych krytyków kapitalizmu, poznania ich sposobu argumentacji, rozważenia go i bądź to znalezienia w nich jakiejś dozy słuszności, bądź wypracowania zbijających ich tezy kontrargumentów. Moment jest właściwy: kryzys finansowy, jak zwykle bywa, dodał antyglobalistom skrzydeł. Lewicowe salony zasypują media komentarzami, w których na setki sposobów stwierdza się autorytatywnie koniec kapitalizmu, jego ostateczną kompromitację, konieczność pogrzebania doktryny neoliberalnej oraz zapowiada, że od teraz świat będzie zupełnie inny. Nie sposób jednak dopytać się jaki – poza tym, że już niekapitalistyczny.