Pamiętam przypadek jednego z pierwszych chorych na parkinsona, który został przez nas zoperowany. Wydarzeniu temu towarzyszyło spore zainteresowanie. Miałem spotkanie z parkinsonikami w Teatrze Komedia. Wraz z pacjentem weszliśmy na scenę. Przedstawiłem go. Nie miał żadnych ruchów chorobowych, więc sala niespecjalnie wierzyła, że cierpi na parkinsona. Chcąc pokazać, jak bardzo jest chory, wyłączyłem działanie wszczepionego wcześniej przeze mnie stymulatora. Wpadł w tak nieprawdopodobne drżenie, że cała sala zaczęła krzyczeć: niech go pan włączy!
[b]Częściej usuwa się coś z mózgu czy też coś się do niego wstawia?[/b]
Najlepiej byłoby usuwać tam, gdzie wyrosło coś niepotrzebnego, a wstawiać tam, gdzie czegoś brakuje. We współczesnej neurochirurgii dominuje ten pierwszy trend. Choć istnieje wiele chorób neurologicznych, które są wynikiem ubóstwa pewnego neurohormonu pełniącego rolę przekaźnika. Nie wiemy dlaczego, ale wiemy, co się w mózgu dzieje. Brakuje na przykład dopaminy czy serotoniny. Aż się wówczas prosi, by wstawić do mózgu komórki, które będą ją produkować.
[b]Już się to robi?[/b]
Niemal każdą komórkę potrafimy dzisiaj zmusić do wytwarzania tego, co by się chciało. Wystarczy pobrać ze skóry fibroblasty (komórki tkanki łącznej – red.) i technikami inżynierii genetycznej odpowiednio je przemodelować. Problem polega na czymś innym. W mózgu to coś powinno być produkowane w konkretnym miejscu i w konkretny sposób. Komórki musiałyby pokryć dokładnie ten fragment, w którym istnieje ubytek. Nie mogłyby opanować szerszego pola, bo wówczas produkcja wymknęłaby się spod kontroli. Niestety, dzisiaj nie jesteśmy w stanie jej okiełznać.
[b]Za to do perfekcji udało się już zapewne chirurgom opanować otwieranie czaszki.[/b]
Głowy nie otwiera się jak garnka, nie podnosi jak przykrywki do góry, by zajrzeć do środka. Robi się to tylko w miejscu, które będzie operowane. Mając odpowiednie narzędzia, możemy dzisiaj bez otwierania czaszki zobaczyć to, co się dzieje w mózgu, jaki jest kształt i wielkość guza. Pomocą może w tym służyć wirtualna kamera znajdująca się na czubku wkładanej do głowy elektrody.
[b]Gdzie można z jej pomocą zajrzeć?[/b]
Praktycznie w każde miejsce w mózgu. Same drogi dotarcia do źródła choroby są bardzo różne. Do niektórych guzów możemy się dostać przez nos, poprzez odwarstwienie śluzówki w jednym przewodzie nosowym i złamanie jego chrzęstnej przegrody. Jest to dość proste. Są natomiast bardziej karkołomne operacje, kiedy do podstawy czaszki trzeba dochodzić przez gardło. Czasami należy przeciąć żuchwę, wyjąć ją ze stawu i przeciąć język. Do niektórych tętniaków docieramy za pomocą cewnika przez pachwinę.
[b]Który fragment mózgu jest pana zdaniem najważniejszy dla naszego człowieczeństwa?[/b]
Pewne okolice mózgu nazywamy elokwentnymi. Traktowane są one przez neurochirurgów w szczególny sposób. Bardzo dbamy, aby podczas operacji nie doszło do ich uszkodzenia. Są to struktury odpowiedzialne za ruch ciała, wzrok i mowę: jej rozumienie i zdolność mówienia. Jeśli uszkodzeniu ulega jedna z nich, to człowiek może rozumieć sens wypowiadanych słów, ale będzie miał problem z wysłowieniem się. Takie zaburzenia występują w przypadku uszkodzenia okolicy kory czołowej lub skroniowej.
Natomiast gdybyśmy szukali centrum człowieczeństwa czy, inaczej mówiąc, duszy, to myślę, że znajduje się ono tam, gdzie zaczyna kształtować się człowiek: w dzieciństwie, w kontakcie z rodzicami, w tworzeniu właściwych wzorców postępowania. A więc znacznie głębiej niż w mózgu.
[ramka][srodtytul]Prof. Mirosław Ząbek [/srodtytul]
Jest ordynatorem Kliniki Neurochirurgii i Urazów Układu Nerwowego CMKP Szpitala Bródnowskiego w Warszawie. Przeprowadził wiele nowatorskich operacji. Miesiąc temu jako pierwszy w Polsce wprowadził nowy system do operacji guzów mózgu przy jednoczesnym obserwowaniu funkcji włókien nerwowych na całym ich przebiegu. Przez wiele lat pełnił funkcję konsultanta kraju ds. neurochirurgii.[/ramka]