Potem był rząd Jana Olszewskiego i słynne koncesje na paliwa. Wprowadził je, będąc ministrem współpracy gospodarczej z zagranicą. Ten resort był prawdziwym siedliskiem ludzi służb. Jedną z pierwszych firm, które dostały koncesję, była spółka Solo, której szefem został potem wiceminister z resortu Glapińskiego. A kilka lat później Solo wykupiła J&S.
– Nie znałem tej spółki, nawet nie wiedziałem, że taka dostaje koncesję. Bardzo wiele firm dostało koncesje – przekonuje. Tłumaczy, że trzeba było coś zrobić. – To była próba zatrzymania potężnego przemytu, zwłaszcza z baz sowieckich. Poza tym, żeby móc handlować paliwem, firmy musiały dostać pozwolenia z Ministerstwa Gospodarki. – On był otoczony przez wielki układ ludzi ze służb, nie można mieć do niego pretensji, robił, co mógł – mówi Zalewski.
Jest jeszcze jedna bardzo kontrowersyjna sprawa. W obecności Glapińskiego jako ministra włoska spółka Itelco podpisała list intencyjny z założoną przez działaczy PC spółką Telegraf, która zamierzała stworzyć potężne medialne zaplecze dla partii. To miały być gazeta, radio i telewizja. Glapiński nie widzi w tym nic dziwnego. – List intencyjny to nic złego. To normalna rzecz – mówi. Działacze PC byli wówczas przekonani, że muszą stworzyć własny, niezależny od tworzonego przez postkomunistyczne układy, system biznesowy i medialny, by móc konkurować z siłami „różowo-czerwonymi”. Wokół Telegrafu wybuchła wielka afera. Zarzucano, że był pierwszym przykładem budowania kapitalizmu politycznego po solidarnościowej stronie. – Ja nie miałem nic wspólnego z Telegrafem. Ale nie słyszałem, by tam działo się coś złego – dodaje.
[srodtytul]Kanapy i korporacje[/srodtytul]
Adam Glapiński odszedł z PC, kiedy Kaczyński skłócił się z Janem Olszewskim. Obalony premier Olszewski założył w 1992 roku Ruch dla Rzeczypospolitej. Kiedy rok później rozmawiano o wspólnych listach PC – RdR, doszło do konfliktu między obu liderami. – Przez to, że PC nie połączyło się z RdR, stało się wiele złego. A ja ceniłem i jedno, i drugie, dlatego postanowiłem odejść z PC – tłumaczy. Z listy Ruchu Odrodzenia Polski (innego ugrupowania Olszewskiego) dostał się do Senatu w 1997 r. W trakcie kadencji przeszedł do AWS. Jacek Kurski zachęcił go do wstąpienia do ZChN. W ramach AWS działał jako członek Rady Politycznej ZChN. Bardzo starał się zjednoczyć prawicę, uczestniczył w najróżniejszych konwentyklach prawicowych kanap. Do PiS nie wstąpił, ale jak twierdzą różne osoby, zawsze doradzał prezesowi partii.
A ten umieścił go w radach nadzorczych Centralwings i KGHM. Potem Glapiński został prezesem Polkomtelu. – Szkód tam nie narobił, wiele pożytku też nie – mówi człowiek związany z biznesem. – Wszyscy się bali, że jak przyjdzie Glapiński, to wsadzi wszędzie swoich. Ludzie byli przerażeni – opowiada jeden z dyrektorów firmy. – A ku zaskoczeniu wszystkich nic takiego się nie stało. Był miły, zaprzyjaźnił się z wieloma ludźmi, słuchał ich, przechodził na ty. To było zaskoczenie – opowiada.
Michał Drozdek przyznaje, że wielu znajomych miało Glapińskiemu za złe, że nie zabrał ze sobą do Polkomtelu grupy swoich ludzi.
[srodtytul]Jarosław jak Piłsudski[/srodtytul]
Adam Glapiński od lat jest zafascynowany Jarosławem Kaczyńskim. – Śmieją się ze mnie, że porównuję go do Piłsudskiego czy Dmowskiego, ale dla mnie to polityk tej rangi. Ma wizję, widzi mechanizmy rządzące polityką i umie iść pod prąd – wylicza. – Jest piekielnie inteligentny, pochłonięty całkowicie pracą publiczną, oddany interesom Polski. Jest twardy, nie załamuje się w trudnych sytuacjach. Gdyby przyszło jakieś zagrożenie, to nie mam wątpliwości, kto by stał w pierwszych szeregu. Jarek z Leszkiem.
Jarosław nie ma wad? – Ma – odpowiada. – Zbyt wiele wymaga od innych. Tyle samo co od siebie. To go czasem gubi. Jest pryncypialny.
Niektórzy PiS-owcy mówią, że Kaczyński nie wziął go do rządu, bo obawiał się, że wyniknie jakiś kłopot w związku z przesłuchaniami w sprawie Telegrafu. – Adam bał się tych przesłuchań – mówi jeden z jego znajomych. Ale nic nie wyszło.
– Mnie już zarzucono wszystko. Ale proszę zobaczyć. Minęło tyle lat, wszystko kontrolowano dziesiątki razy. Badano na najróżniejsze sposoby i nic nikt mi nie zarzucił – przekonuje. Pewnie stąd na jego twarzy taki spokój dojrzałego mężczyzny.
[srodtytul]Polityczne mięso[/srodtytul]
Adam zmienił się trochę. Uspokoił. Jest już ustabilizowany, bo zarobił swoje w Polkomtelu. Zresztą zawsze umiał dbać o swoje – mówi były polityk prawicy. I podkreśla, że nie było w jego działaniach nic nieuczciwego. – W Polkomtelu zarabia się bardzo dużo, ale tak tam jest – przyznaje Glapiński. Dodaje, że nie dostał półtoramilionowej odprawy, o której pisały media i za którą skrytykował go publicznie Jarosław Kaczyński.
Rozmawiamy już niemal trzy godziny i opowieść dochodzi do dzisiejszej sytuacji. – Lech Kaczyński ma niskie poparcie. Daje mu pan jeszcze jakiekolwiek szanse na reelekcję? – Oczywiście. Lech Kaczyński wygra te wybory – mówi bardzo poważnie, bez cienia wątpliwości Adam Glapiński, doradca prezydenta.
Przez lata – aż do dziś – jest jednym z głównych, jeśli nie najważniejszym, raz oficjalnym, raz nieoficjalnym, doradcą braci Kaczyńskich w sprawach gospodarczych. Jak zdobył taką pozycję? – Dzięki kompetencji i lojalności – mówią ludzie mu życzliwi.
Miał zawsze niesłychany pęd do władzy – wspomina pewien działacz trochę mniej mu przyjazny. To samo, choć nieco bardziej sympatycznym językiem, mówi Michał Drozdek, też działacz PC, z frakcji chadeckiej. – Miał opinię człowieka kompetentnego. I zawsze szukał politycznego mięsa. Chciał być ministrem, senatorem, być w środku. I miał do tego potencjał i intelektualny, i organizacyjny. Przez ostatnich dziesięć lat bardzo dojrzał. Zaczął widzieć zjawiska w szerszym kontekście.
– Jego pozycja w dużej mierze wynikała z tego, że był ekonomistą i znał ludzi z SGH – uważa Maciej Zalewski. – I może ściągnąć i do Lecha, i do Jarosława różnych ludzi, których oni po prostu nie znają.
Adam Glapiński brał udział m.in. w poszukiwaniu kandydata na stanowisko szefa NBP. Gdy tworzony był rząd PiS, przedstawił Jarosławowi Kaczyńskiemu listę kilkudziesięciu naukowców ze środowiska SGH.
Kluczowe dla jego pozycji u braci Kaczyńskich jest zaufanie. Prezes PiS bardzo ceni wierność, zwłaszcza tych, którzy są z nim od początku, z którymi przetrwał najcięższe czasy. Ale też łączy ich podobny sposób widzenia świata.
Michał Drozdek: – Adam był prorokiem wieszczącym rozmaite patologie III RP. Widział je wcześniej niż inni.
Inny polityk dobrze znający braci Kaczyńskich twierdzi zaś: – Im od zawsze brakowało ludzi znających się na ekonomii. A na tym bezrybiu i Glapiński rekin.