[b]A Polacy ciężko zapracowali na swoją wolność. Nikt jej nie przywiózł im żadnym pociągiem. A to, że w Polsce nie obowiązują jeszcze wszystkie poprawności zachodniej Europy, powoduje, iż jeszcze można w miarę normalnie dyskutować, choć już nie o wszystkim. Nie rozumiem np., dlaczego rzuca się gromy na zwolenników kary śmierci? Sam jestem jej przeciwnikiem, ale przyznaję myślącym inaczej niż ja prawo do wyrażania swoich opinii. Czy mieszkańcy tych stanów w USA, w których dopuszczalna jest kara śmierci, są gorszymi obywatelami niż Francuzi, Belgowie czy Niemcy?[/b]
Myślę, że tak. Bo to nie są dopuszczalne poglądy. Myślę, choć nie mam na to dobrych argumentów, że powinniśmy przyjąć jakieś założenia o postępie moralnym naszej cywilizacji i nie wracać do czasów barbarzyńskich. Nie powinniśmy dyskutować o dobrych i złych stronach niewolnictwa, choćby nawet znalazło się grono chętnych do odgrywania tej roli, nie powinniśmy wracać do debat o skuteczności tortur czy efektywności zakuwania ludzi w dyby. Nie powinniśmy tez dyskutować o karze śmierci, bo to relikt barbarzyństwa. W naszej cywilizacji nie można torturować, karać śmiercią, zakuwać w dyby.
[b]A czy można zakuwać w dyby tych, który myślą, że dyby byłyby niezłym rozwiązaniem? Bo dla przeciwników tolerancji nie może być tolerancji?[/b]
Trzeba tolerować nietolerancyjnych, bo tolerowanie tylko tolerancyjnych nie byłoby żadną zasługą moralną. Ale nie ma wolności, w każdym razie politycznej, dla przeciwników wolności. Można głosić różne poglądy, ale nie tam, gdzie mogą się stać one podstawą programów partyjnych. Nie chciałabym, żeby poglądy faszystowskie stały się rzeczywistością. Nie ma powrotu do rozmowy o dybach, niewolnictwie, karze śmierci, komunizmie, faszyzmie, choćby znalazło się wiele argumentów i chętni do ich obrony.
[b]O dybach i niewolnictwie nikt nie dyskutuje. A o karze śmierci tak. Skoro są obywatele, którzy mają inny pogląd w tej sprawie, to ich głos jest tak samo ważny jak pani i mój. Ktoś, kto mieszka na niebezpiecznych przedmieściach, ktoś niewykształcony ma taki sam głos jako obywatel jak profesor filozofii poruszający się po pięknie odremontowanym Krakowskim Przedmieściu. I pani, i oni macie inne perspektywy.[/b]
W sprawach istotnych dla demokracji dotyczących jej fundamentów nie każdy ma równy głos, tak jak nie każdy ma głos w sprawie konstrukcji mostu na Wiśle czy wysokości stopy oprocentowania.
[b]Fascynujące. Ciekawe, jaki mechanizm demokratyczny ma określić, kto ma jaki głos w jakich sprawach. Trzeba więc np. zakazać istnienia partii politycznej, która opowiadałaby się za karą śmierci?[/b]
Tak. Tak jak nazistom.
[b]Naziści dokonywali mordów, a w tym przypadku mówimy o sposobie egzekwowania sprawiedliwości, wyroków sądów, nie o samosądach. To, co pani mówi, brzmi groźnie. Nie można być za karą śmierci, nie można być przeciw wprowadzeniu euro w Polsce, nie można być przeciwko traktatowi konstytucyjnemu, a bycie przeciwnikiem Unii Europejskiej jest już zbrodnią.[/b]
Teraz pan jest demagogiem. Bo kara śmierci i euro to nie to samo. Polacy zdecydowali się na wejście do Unii Europejskiej i jeśli nie chcą być w niej ciągle pasażerem na gapę, czyli społeczeństwem, które czerpie ekonomiczne zyski, ale nie godzi się na system wartości i wspólną politykę monetarną, to powinniśmy z niej wyjść. Dlaczego nie? Ogłośmy Jezusa królem Polski, wprowadźmy feudalizm, zwiększmy ilość pielgrzymek zamiast szpitali, a lekcje historii ograniczmy do okresu złotej wolności i książki Zyzaka.
[b]Wszystko można doprowadzić do absurdu. Równie dobrze mógłbym powiedzieć: znieśmy państwowość, wprowadźmy preferencje dla małżeństw homoseksualnych i zakażmy poczynania dzieci w naturalny sposób. Nie rozumiem dlaczego mamy zmieniać nasz system wartości i dlaczego mamy mieć obowiązek natychmiast przyjmować euro? Demokracja polega właśnie na tym, że dopuszczalne są nie tylko poglądy, które akceptują panie profesor spotykające się w Brukseli.[/b]
W Brukseli są różne poglądy. Nie toleruje się tylko tych, których realizacja unicestwiłaby Unię. To zresztą dziwne, że większość Polaków jest bardzo za Unią i jest zadowolona z przynależności do niej, tylko pewne prawicowe „elity” ubijają kapitał na ciągłym sceptycyzmie wobec tego politycznego projektu, trochę tak, jakby nie miały innego pomysłu na swój własny program polityczny. Więc straszą, budzą nieufność, wykorzystując ignorancję, wieczne polskie narzekanie i pobudzany przez Kościół lęk przed nowoczesnością. Uważam, że jednym z najważniejszych zadań politycznych na dziś jest praca nad spójnym społeczeństwem, nad kapitałem społecznym, nad obywatelskim zaangażowaniem. I dlatego politycy powinni bronić neutralności sfery publicznej i budować jej siłę.
[b]W jaki sposób?[/b]
Przede wszystkim edukacja. Tymczasem popatrzmy na reformę pani minister Hall. Ona chce unowocześnić szkołę przez zmiany w sposobie nabywania i „sprzedawania” wiedzy, ale reforma nie dotyka mentalności i spraw świadomościowych. Pozostajemy nadal w kręgu wartości XIX-wiecznych. Ojczyzna, Kościół, rodzina, tradycyjne role.
[b]Rodzina jest czymś złym?[/b]
Wychowanie prorodzinne musi być dopełnione przez wychowanie obywatelskie. A to są różne zestawy wartości i umiejętności. U nas ciągle mówi się o świętości rodziny.
[b]To, że rodzina jest wartością...[/b]
... świętością – tak się mówi. Tego, co święte, nie można rozwiązać. Nawet jak jest przemoc. Miałam kiedyś taką rozmowę, gdy jako minister forsowałam ustawę o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, z siostrą Maksymilianą z episkopatu. To ważna osoba w naszym państwie, taka szara eminencja. Była prawnikiem. Przez nią przechodziły wszystkie ustawy. W parlamencie nigdy się ze mną nie witała. Ale kiedyś zadzwoniła do mnie i powiedziała, że moje projekty dotyczące przemocy rozbijają rodzinę, bo rodzina jest świętością. Pytam, co to znaczy, że jest świętością. „To znaczy, że jest wartością niezależnie od tego, co się w niej dzieje”, odpowiedziała. A ja mówię: „Siostro, a co, jeśli oni się tam katują?”. Ona: „To nic, przez posty i modlitwę można przetrwać. Byleby zachować rodzinę”. I to jest jeden aspekt polskiej „prorodzinności”: brak skutecznej walki z przemocą.
[b]Ten sam Kościół tak samo organizuje domy pomocy dla samotnych kobiet z dziećmi.[/b]
Martwi mnie, że państwo dofinansowuje religijne domy pomocy, a likwiduje świeckie. Katolickie domy pomagają i ewangelizują, ograniczając swobodę wyznania kobiet, które się w nich znajdują. Ale to państwo najwyraźniej nie chce bronić swobód konstytucyjnych swoich obywateli.
[b]Co jeszcze jest złego w ideologii prorodzinnej?[/b]
Wychowanie prorodzinne uczy szacunku wobec wartości, które bywają korupcjogenne w sferze publicznej. Rodzina jest „wsobna”, jej członków chroni się (jak dziecko ukradnie, to się go nie wyda), dba się o szczęście, a nie o społeczne zaangażowanie, w rodzinie ważna jest miłość, a nie rzetelność czy obowiązkowość, dobroć, a nie uczciwość, rodzinę się wspiera, pomaga jej członkom. To robi na przykład premier Pawlak.
[b]Ale to żadna prorodzinność, tylko patologia.[/b]
Nie. Ja myślę, że Pawlak jest szczery. Nauczono go w domu solidarności rodzinnej, a w szkole nie nauczono go, że w demokracji ta solidarność jest korupcyjna, bo niszczy szanse wszystkich na bezstronne traktowanie. W Polsce nie ma instytucji, która by nas uczyła zasad moralności życia publicznego. I Kościół, i szkoła promują wyłącznie rodzinę, ewentualnie hipotetyczną ojczyznę, o której wiadomo, że trzeba dla niej zginąć, choć niekoniecznie pracować, płacić podatki i angażować się w sprawy lokalnej wspólnoty.
[b]Pani nie lubi Polaków? Polski?[/b]
Lubię. I to nawet bardzo. Jest tu dużo wspaniałych ludzi i pięknych miejsc. Jestem trochę masochistką, więc lubię nawet polską historię.
[b]A co pani lubi w polskości?[/b]
Pytanie o polskość to tak jak pytanie o własną tożsamość. Chętniej mówi się o tym, czego się w niej nie lubi. O tym, co się kocha, nie rozmawia się z dziennikarzami.
[ramka][srodtytul]Magdalena Środa [/srodtytul]
etyk, profesor w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 2004 – 2005 była pełnomocnikiem rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn. Od kilku lat aktywna jako publicystka, oceniająca polskie realia społeczne z pozycji feministycznych i wolnomyślicielskich. Startuje do euro- parlamentu z listy Centrolewicy[/ramka]