Mam dosyć bijatyki

- Mówienie spokojne się nie przebija. Media transmitują tylko przekaz radykalny - martwi się poseł Jacek Kurski w rozmowie z Igorem Janke

Aktualizacja: 02.05.2009 02:04 Publikacja: 01.05.2009 22:30

Mam dosyć bijatyki

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

[b]RZ: Czego panu brakuje w polskiej polityce ostatnich lat?[/b]

[b]Jacek Kurski: [/b]Wielkoduszności.

[b]Jacek Kurski marzy o wielkoduszności w polityce. Czy to nie brzmi zabawnie? Czego jeszcze panu brakuje?[/b]

Projektów ideowych wielkiego formatu. Prymatu idei nad bieżączką, bijatyką, kopaniną, piarem, własnymi interesami. Akurat moja formacja była tego najbliższa. Kaczyński jako premier realizował politykę wielkiego celu, ale ta polityka pierwszy mecz w tym turnieju przegrała. Brakuje mi poczucia, że Polska zmierza w dobrym kierunku i odpowiednio szybko.

[b]Ale to, co tak pana męczy, to właśnie pan tworzył. Te walki, bijatyki, piar. Jest pan esencją boksowania, doraźności.[/b]

Rzeka życia i historia obsadziły mnie w takiej roli i chcę, by teraz spłaciły mi dług. I dlatego robię krok w bok i zamierzam iść na jakiś czas do Parlamentu Europejskiego.

[b]Po co poszedł pan do polityki?[/b]

To była naturalna konsekwencja moich młodzieńczych zaangażowań, które oznaczały idealistyczną próbę zmieniania świata. Stan wojenny ułatwił mi dokonywanie pierwszych odpowiedzialnych wyborów moralnych. To wszystko, co zazwyczaj jest skomplikowane i szare, w jedną noc generałów stało się uroczo czarno-białe. Dobro – zło, prawda – kłamstwo, podłość – szlachetność. My – oni. Z tego wyniknęło moje zaangażowanie przez wiele lat w podziemnej „Solidarności”. Miałem poczucie, że ten opór wobec komuny, że praca w podziemiu ma sens. Mimo że na początku wydawaliśmy gazetki, m.in. z Piotrem Semką, w liczbie ledwie 600 czy 700 egzemplarzy, mieliśmy poczucie niesamowitej siły i wpływu na rzeczywistość. Słowo było jak dynamit. Konformiści, służalcy, nawet ubecy nasłani do pilnowania naszego ogólniaka drżeli przed wolnym słowem w gazetce kilku małolatów.

[b]A w wolnej Polsce?[/b]

Kiedy wybuchła wolność, zauważyłem, że jako dziennikarz przestaję się realizować. Mimo że stałem się znany i rozpoznawalny, wpływ na rzeczywistość stał się iluzoryczny. Bariera okazała się dużo silniejsza niż myślałem. Tą barierą była polityka. Stwierdziłem więc, że przy moim emocjonalnym temperamencie politycznym, dalsze funkcjonowanie w dziennikarstwie jest po prostu duszeniem się i wstępem do wrzodów żołądka. Poszedłem więc tam, gdzie realizuje się na politycznym już poziomie choćby cząstkę ideałów, gdzie się wpływa na rzeczywistość. Gdzie, jak pisał Herbert, miesza się ziarno absolutu z ziarnem gliny.

[b]To co dziś jest ważne dla pana jako polityka? Co powinno być priorytetem w polityce?[/b]

Żeby to, co się robi, miało sens. Żeby wykorzystywać szanse cywilizacyjnego awansu, które już mijają. Ale jeszcze końcówka tych pięciu minut trwa. Żeby jeszcze uszcz-knąć coś z tej uczty bogów dla Polski.

[b]Mocowanie z przeszłością już nie jest tak ważne?[/b]

Już nie. Danuta Hübner na listach Platformy zaskakuje krótką chwilę, ale zaraz wszyscy się z tym oswajają. Już nikogo to nie szokuje. Jeszcze cztery lata temu, kiedy PO – PiS miały iść do władzy, to byłoby nie do pomyślenia. Kwestie historyczne się marginalizują. Martwi mnie to, ale stwierdzam fakt.

[b]Co więc chce pan robić?[/b]

Jestem w takim momencie, kiedy bardzo dużo wiem o kulisach polityki, o jej mechanizmach. Jestem jeszcze stosunkowo młody, mam siłę wiosłować.

[b]Pan ma problem wizerunkowy.[/b]

Nie tylko ja, cała moja formacja. Moja próba wyjścia z tego wizerunku przyniosła jakiś efekt, mniejszy, niż tego bym sobie życzył, ale jakiś na pewno. Chociaż tacy ludzie jak pan, robiąc ze mną wywiad raz na dwa lata, zawsze zaczynają od dziadka z Wehrmachtu. Nic na to nie poradzę. Ale stąd decyzja o pójściu do Strasburga.

[b]Wchodził pan w politykę po to, by zmieniać rzeczywistość, by zmieniać Polskę. No i co udało się panu zmienić? W polityce, w Polsce?[/b]

To bardzo trudne pytanie. Jestem za młody, by móc odpowiadać na poważnie, bez kabotyństwa. Nie jestem liderem żadnej formacji, mogę odpowiadać tylko za wąski wycinek swoich zaangażowań.

[b]Zmierzam do pytania o to, gdzie dryfuje polska polityka. Pańska podstawowa działalności to przede wszystkim walka. Polska polityka sprowadza się dziś do tego, że dwie strony walczą. To fantastyczne igrzyska, ale chleba z tego niewiele. Pytam, czy załatwił pan – dzięki byciu politykiem – jakąś konkretną rzecz?[/b]

Nie byłem obsadzany w rolach zakładających odpowiedzialność za jakąś wielką politykę czy istotne sektory. Kiedy byliśmy u władzy, nie miałem silnej pozycji. Byłem bity cały czas za kampanię 2005 roku. Ale gdyby odpowiedzieć poważnie, to wpłynąłem na wynik wyborów prezydenckich. Zgodzi się pan, że wybór Lecha Kaczyńskiego, a nie Donalda Tuska, to dla kogoś tak młodego jest jakimś dokonaniem.

[b]Wiadomy dziadek okazał się bardzo skuteczny.[/b]

Niech pan wreszcie to pojmie, że to oni, PO, rozpętali histerię z dziadkiem, żeby wbić w glebę Kaczyńskiego, a strzelili sobie w stopę, kolano i głowę. [wyimek]Nie ma żadnego zapotrzebowania na normalną rozmowę. A o realnych problemach w Polsce można mówić tylko za cenę gęby, że jest się agresywnym[/wyimek]Pytał pan o osiągnięcia. Byłem wicemarszałkiem województwa przez trzy lata. Tam były pewne drobne sukcesy. Budowa nowoczesnego ośrodka ruchu drogowego, puszczenie pierwszego pociągu regionalnego z Grudziądza do Słupska spajającego nowe województwo pomorskie, pierwsze w Polsce nowoczesne systemy geodezyjne. Więc jakieś drobne infrastrukturalne doświadczenie, bardzo przydatne, zdobyłem. Nie wiem, czy to o to chodzi w tym pytaniu.

[b]Pytam o to, co uważa pan za swoje dokonania, bo ciekaw jestem, co dla pana jest ważne w polityce. Budowanie mostów i domów nie jest pana pasją.[/b]

Politykiem jest się po to, by służyć swojemu krajowi w zgodzie ze swoimi przekonaniami. Jeśli to się nie wyklucza, to jest rozsądna odpowiedź. Można się realizować na szczeblu lokalnym, regionalnym, branżowym czy ogólnopolskim. Ja przeszedłem drogę stąd i z powrotem. Najpierw była kariera ogólnopolska i jakaś rozpoznawalność, potem samorząd na Pomorzu, i teraz wielka polityka w Warszawie.

[b]Ma pan więc różne doświadczenie w komunikowaniu się z ludźmi. Czy w Polsce można normalnie rozmawiać z wyborcami? Czy trzeba do nich krzyczeć? Nie mówić do nich, waląc łomem?[/b]

Jest bariera komunikacyjna w Polsce. To jest największy problem w Polsce formacji antysystemowych, jaką jest Prawo i Sprawiedliwość. Mówienie spokojne się nie przebija. To nikogo nie interesuje. Media transmitują tylko przekaz, który jest wzięty w cudzysłów albo bardzo mocno wartościowany. Krzyk, przekaz radykalny.

[b]Ale sam pan tworzył ten radykalny przekaz. Zainteresował pan media tym językiem. To samo robi Palikot, który używa różnych wyrazistych środków wyrazu po to, by skupić na sobie uwagę i coś zakomunikować. Tak, to koncerny medialne stworzyły tabloidy, ale politycy współtworzyli ten język tabloidów. Nieważne, co było pierwsze.[/b]

Krzywdzi pan moją formację. Żadna wypowiedź moja z ostatnich lat ani nikogo z PiS nie upoważnia do porównań z Palikotem. Nasza postawa jest postawą reaktywną, a nie kreatywną. To, co mówi Palikot, to knajactwo. To jego kreacja i stuprocentowa ekspresja, którą on kontroluje. Przypisywanie nam tego języka jest niesprawiedliwe. My tylko reagujemy. Poza tym od nas brane jest tylko to, co skrajne. To, co mówimy podniesionym głosem. Nie ma normalnego przekazu. Nikogo nie interesuje to, co ma do powiedzenia moja partia, jeśli robi to spokojnie i merytorycznie.

[b]Gdybym puścił dziesięć pańskich różnych wystąpień z różnych czasów, to byśmy usłyszeli tabloidowe, agresywne wystąpienia.[/b]

Jest inaczej. Media nie biorą niczego innego. Tego mam dosyć. To niszczy moją formację, niszczy mnie. Czuję gorset nakładany przez portale, media elektroniczne. Nie ma żadnego zapotrzebowania na normalną rozmowę. Nikogo nie interesuje przekaz konstruktywny, infrastrukturalny, cywilizacyjny.

Niech pan zwróci uwagę – konferencje Jarosława Kaczyńskiego o drogach, o edukacji, o funduszach europejskich – spokojne, przecież ważne, nie są transmitowane. Kiedyś transmitowano całe konferencje Kaczyńskiego. Teraz się zorientowano, że Kaczyński mówi o rzeczach słusznych, ale nudnych – i już się tego nie daje. W tym układzie moja formacja, która jest antysystemowa prawie, nie ma szans na pozytywny przekaz. Zimowe ocieplenie wizerunku Prawa i Sprawiedliwości z „Aniołkami” natychmiast zostało przykryte przez dziesiątki sztucznych konfliktów wywoływanych przez PO i podkręconych przez media.

Mam tego dosyć. Mam tego zwyczajnie dosyć. Jestem syty mediów i mam dość takiej nawalanki.

[b]Ale robi pan spoty dokładnie w tej konwencji. Walenie po oczach, brutalne, z agresywnym przekazem. Wierzycie, że tylko w ten sposób będziecie skuteczni, bo tylko tak wzbudzicie zainteresowanie. Bo będzie proces sądowy, cały ten ciąg zdarzeń, o który wam chodziło.[/b]

Bronię swojej tezy, że to jest podyktowane taktyką i strategią przyjętą przez naszego przeciwnika. Nasz przeciwnik uczynił z konfliktu strukturalną metodę uprawiania polityki. Z tego, że musi być konflikt.

Do tej pory to oni wyznaczali pole konfliktu za pomocą większości mediów. I to oni decydują, że dzisiaj polska polityka będzie się kręcić np. wokół Anny Fotygi. I nic innego nie jest ważne. Robią szybkie sondaże, badania focusowe, z których wynika, że trzeba atakować Fotygę. Bo z tego można coś więcej ugrać. Tworzą konflikt sztuczny, bezsensowny, niszczący Polskę, ale idą w to, bo to się im opłaca.

Z tego wziął się spot z Misiakiem. Skoro musi już być w Polsce permanentny konflikt, to niech się toczy wokół realnych problemów. Np. braku realizacji obietnic Tuska czy kolesiostwa. Nie ma innego wyjścia. Musimy tak komunikować, bo inaczej nas nie słuchają.

[b]A Jacek Kurski patrzy z przerażeniem na to, jak brutalna staje się polityka...[/b]

Jeżeli my robimy spot o Misiaku, to żeby rozpaczliwie spróbować zwrócić uwagę opinii publicznej na realne sprawy. Skoro minęło półtora roku rządów Platformy Obywatelskiej i skoro Tusk rządzi już półtora miesiąca dłużej, niż rządził Kaczyński, to jest czas zapytać, czy ludziom się żyje lepiej. Czy spełnili obietnice wyborcze. Kolesiostwo – to realny problem w Platformie.

[b]W PiS nie mniejszy był.[/b]

U nas mniejszy. My chcemy mówić o realnych problemach, a nie sztucznych sprawach, których nie ma. A o realnych problemach w Polsce można mówić tylko za cenę gęby, że jest się agresywnym.

[b]Taki jest pan zgorszony Platformą. A wcześniej to wyście wyznaczali te pola konfliktu, budowaliście linie podziału i to wy atakowaliście. Spin doktorzy Platformy są waszymi uczniami. To wyście to wprowadzili do polityki, a oni robią to samo, tyle że są od was w tym lepsi dzisiaj.[/b]

Są doskonali, to prawda. Ale oni przekroczyli granicę. Zastąpili realne rządzenie socjotechniką. A to już oszustwo. Nasz PR był jednak dodatkiem do działań realnych. Dzisiaj Tusk tabloidyzacji i piarowi podporządkował wszystkie swoje strategiczne projekty i decyzje. Wszystkie ważne rzeczy, które chciał odpalić, odpalił w sferze symboli i mediów. Żeby zadowolić prawicę – uruchomił hasło dezubekizacji. Okazało się, że to nie PiS, a Platforma dezubekizuje. A jak powiedzieliśmy: sprawdzam, zróbmy zmianę konstytucji, żeby nie uwalono tego w Trybunale Konstytucyjnym, to oni mówią nie, czyli zostawiają furtkę dla Trybunału, żeby to zablokował tak jak lustrację. Rzucają, żeby zadowolić prawicę, kastrację pedofilów. 70 proc. ludności było przekonane, że chodzi o obcinanie jąder zboczeńcom. Minęło wiele miesięcy i co z tego jest? Pokażcie mi jednego choćby wykastrowanego pedofila! Wielka lipa.

Dla lewicy też coś miłego – otwarcie dyskusji o in vitro, o eutanazji – i też (na szczęście!) nic. Weszli w temat, rozgrzebali, rozpętali dyskusję i nic. Wrzucili zakaz bicia dzieci. Gdzie ten zakaz? Nie ma. Dla rodziców mieli projekt rozdawania laptopów dla dzieci – nie ma ich do dziś. Kwestia konstytucji – nic, tylko gadanie. Wprowadzenie euro w 2011 r. – tylko po to, by wekslować uwagę od bezradności wobec kryzysu. Wielkie nic. Tusk stabloidyzował nawet projekty strategiczne. Polska polityka kręci się wokół tego, co wymyśli Adam Łaszyn z doradcami. Wymyślają tam w tej sali, gdzie miała być biblioteka – zamiast wielkiej polityki pomysły piarowe na następny dzień. To rodzaj oszustów matrymonialnych w polityce.

Co PiS, który nie ma mediów, może zrobić? Może tylko twardo i stanowczo, czyli w przekazie medialnym – agresywnie, radykalnie, z dorabianą gębą rozpaczliwie próbować skupiać opinię publiczną wokół realnych tematów. I to robi. Nawet skutecznie. Po spotach z Misiakiem i skandalicznym wyroku sądu skróciliśmy dystans do PO o 13 – 14 proc.!

[b]Można było przez te dwa lata zbudować think tanki.[/b]

Tak, tak, oczywiście, think tanki, marzenie Igora Jankego.

[b]Wolę byście wydawali nasze – obywateli – pieniądze na think tanki, niż na pokazywanie wykrzywionych twarzy waszych oponentów.[/b]

I je też robimy.

[b]Gdzie?![/b]

Przy Nowogrodzkiej w Warszawie. Tam jest siedziba PiS. I na seminariach w Sejmie. To jest prerząd, o którym mówił nasz prezes. Były już ze trzy spotkania w gronie 100 ludzi, rozmaitych ekspertów. Porywające to nie było, ale jest, zaczęło działać. I co w mediach? Nic? Tylko wyśmiali to w „Szkle kontaktowym”. Prerząd? Ha, ha. Tak reagują media na poważne projekty i zachowania Zebraliśmy zestaw ludzi, którzy, gdy kiedyś przejmiemy z powrotem władzę, mają być gotowi do rządzenia. Trudno robić dziś więcej. Zwłaszcza kiedy PO niszczy demokrację i zabiera pieniądze na politykę.

[b]Jak można przejść od robienia polityki tabloidalnej do polityki poważnej?[/b]

Trzeba doprowadzić do klęski polityki takiej, jaką uprawia Tusk. Tusk stworzył taki matrix, jakiego nie stworzył nikt. Kwaśniewski też był w tym dobry, ale Tusk go przebił.

Ludzie w końcu powiedzą: sprawdzam. Wyrokami sądu, pałami i gazem jak pod Pałacem Kultury dwa dni temu własnej klęski rządzenia zakrzyczeć na dłuższą metę się nie da.

[b]Słyszę zazdrość w pana głosie.[/b]

Jest zazdrość. Ale myśmy mieli inny problem. Myśmy mieli realne sukcesy w rządzeniu całkowicie nieprzekładalne na język i zrozumienie zwykłych ludzi. Można powiedzieć, że to my jesteśmy ofiarami własnego sukcesu. Za naszych czasów wzrosła grupa społeczna, którą można nazwać Polską grillującą. To ci, którym na tyle się poprawiło, że dołączyli do polskiej klasy lekko półśredniej.

[b]Ale to nie wasza zasługa. To się stało za rządów PiS, ale nie dzięki PiS.[/b]

Ale w polityce trzeba mieć też szczęście. I umieć rządzić. W czasie naszych rządów na ulicach Budapesztu paliły się barykady z powodu zapaści gospodarczej. Koniunktura to nie automat. Czyli to jednak nie pomimo PiS, tylko też dzięki PiS.

[b]Mieliście takie szczęście i takich spin doktorów, że przegraliście wybory.[/b]

Ja robiłem kampanię w 2005 i wtedy podwójnie wygraliśmy. Potem nie robiłem. I PiS nie nawiązał komunikacji ze społeczeństwem, by widziało związek między zwycięstwem PiS a tym, że im się żyje lepiej. Te ileś milionów Polski grillującej, które zaczęło grillować za czasów PiS, nasiąkało atmosferą kulturowego odrzucenia Prawa i Sprawiedliwości.

[b]Jest pan człowiekiem pełnym temperamentu, lubiącym adrenalinę i walkę, a udaje się pan w miejsce, gdzie polityka jest, delikatnie mówiąc, mdła i letnia. Czyżby urlop?[/b]

To świadoma decyzja. Mówiłem już, że to, z czym jestem kojarzony, i w czym odnoszę relatywne sukcesy, męczy mnie. Jestem fizycznie i psychicznie wykończony. Tą nawalanką, tabloidyzacją przekazu, tym, że nawet z panem prowadzę rozmowy nie o tym, o czym chciałbym.

[b]Rozmawiamy o tym, jaki pan jest i co pan robił. Proszę się więc nie dziwić. A o czym chciałby pan rozmawiać i czego chciałby się pan nauczyć w Parlamencie Europejskim?[/b]

Chcę wzmocnić swoje kompetencje wiedzą o mechanizmach, które rządzą w Unii. W Europie będziemy bardzo długo i musimy umieć tu działać. Bo jeśli się zdarzy tak, że wrócimy do władzy, to chciałbym zostać, dajmy na to, np. sekretarzem stanu w rządzie Kaczyńskiego w jakimś resorcie gospodarczym i wtedy będę jeździć do Brukseli. I nie na miękkich nogach, ale jak do siebie. Do miejsca, które znam.

[i]Jacek Kurski, ur. 1966, jako dziennikarz najbardziej znany z filmu „Nocna zmiana” o odwołaniu rządu Olszewskiego, jako polityk działał w latach 90. kolejno w PC, ROP, ZChN. Od 2001 roku związany z PiS (z przerwą na lata 2002 – 2004, kiedy należał do LPR). Miał znaczny wpływ na kształt kilku kampanii wyborczych, zwłaszcza prezydenckiej Lecha Kaczyńskiego w 2005 r. Kandyduje do europarlamentu z Olsztyna[/i]

[b]RZ: Czego panu brakuje w polskiej polityce ostatnich lat?[/b]

[b]Jacek Kurski: [/b]Wielkoduszności.

Pozostało 99% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą