[b]Człowiek chory zdany jest na przyjmowanie pomocy w najbardziej intymnej przestrzeni swojego ciała. Poradziłeś sobie z tym?[/b]
Poradziłem sobie, musiałem sobie poradzić. Bardzo pomogły mi pielęgniarki w szpitalu, były troskliwe i taktowne. Pomagały mi tak długo, jak mój stan tego wymagał, później jednak – za co jestem bardzo wdzięczny – zaczęły się domagać, żebym wstawał, chodził do toalety, sam siebie obsługiwał w zakresie higienicznym, co wcale nie było łatwe. Rzeczywiście, przyjmowanie pomocy w najintymniejszej przestrzeni swojego ciała i fizjologii bardzo dobitnie pokazuje nam, że w pewnym momencie musimy wszystko wypuścić z ręki. To doświadczenie jest bardzo dotkliwe, momentami miażdżące, zwłaszcza kiedy spada na nas nagle, kiedy wydaje się nam, że nic nam nie zagraża, że świetnie panujemy nad sytuacją i swoim życiem. A prawda jest taka, że nie zależymy od samych siebie. Jesteśmy bytem kruchym, ułomnym, przemijającym i choroba z całą mocą uwydatnia i unaocznia nam tę prawdę. Wielokrotnie rozważałem te sprawy na przykładzie tekstów Platona czy stoików. Teraz muszę im stawić czoło w sposób jak najbardziej praktyczny.
[b]Czy filozofia, która jest twoim „zawodem” i pasją, przychodzi ci tutaj z pomocą?[/b]
W sytuacji śmiertelnej choroby, z jaką się obecnie borykam, filozofia okazuje się boleśnie niewystarczająca. W takim momencie najcenniejsza jest realna obecność bliskiego człowieka. Idąc na spotkanie z tobą, odebrałem SMS od córki: „Damy radę, Ojczulku, ze wszystkim damy radę”. A kiedy po operacji wybudziłem się z narkozy, zobaczyłem na szafce obok łóżka piękny kolaż zrobiony przez córkę, a ułożony z różnych sytuacji naszego wspólnego życia zatrzymanych na zdjęciach. Obrazek opatrzony był napisem: „Kochamy Cię, Tatusiu, do zobaczenia jutro”. Błyskawicznie to zrobiła – powycinała ze zdjęć fragmenciki i skomponowała w niezwykłą całość, oprawiła i przyniosła mi do szpitala. Ten widok napełnił mnie radością i nadzieją.
Ofiarna obecność bliskich i przyjaciół, którzy mnie odwiedzają i otaczają, często bardzo konkretną, troską, to wielki dar. Dla mnie bezcenną pomocą jest również wiara – siłę czerpię z mojej osobowej relacji z Bogiem i z Kościołem.