Mamy prawo do hipokryzji

Z filozofem i etykiem, prof. Jackiem Hołówką rozmawia Maja Narbutt

Publikacja: 11.07.2009 15:00

[b]Rz: Ten je... Buzek. Tę nieoczekiwaną opinię usłyszeli słuchacze TOK FM, bo publicysta nie zorientował się, że już włączono mikrofon. Parę dni wcześniej telewidzowie w podobnych okolicznościach zapoznali się z bezceremonialną oceną dotyczącą przewodniczącego komisji wyborczej. Gorszy to pana?[/b]

Mamy pełne prawo, by swoje myśli i przekonania w pełni i wyraźnie ujawniać. Bardzo bym nie chciał, by ktokolwiek ze względu na poprawność polityczną i sposób funkcjonowania mediów krępował nas sztywnym gorsetem i narzucał, że pewnych rzeczy nie wolno mówić. Na to nie może być zgody.

Z drugiej strony istnieje problem prywatności. Domagam się dla siebie właśnie prawa do prywatności. Będąc w radiu, mam prawo wiedzieć, w jakim momencie jestem nagrywany, a w jakim nie. Mam prawo, by publicznie formułować fasadowe poglądy na temat pewnych ludzi, o których prywatnie mogę mieć nie najlepszą opinię, ale chcę z nimi zachować poprawne stosunki. Słowem, mam prawo do hipokryzji.

[b]Czyli jest to element umowy społecznej? Inne zasady obowiązują w przestrzeni publicznej i prywatnej?[/b]

Właśnie. Jeśli ktoś przyszedł do studia telewizyjnego i mówi się mu, że za pięć minut wchodzi na antenę, to wolno mu mówić, co chce, bez ponoszenia konsekwencji. Nie może to przeniknąć do wiadomości publicznej. Jeśli mimo tych zapewnień kamery pracują, a prywatne opinie zostają zarejestrowane i wykorzystane, to telewizja dopuszcza się oszustwa.

[b]Te dwie spektakularne wpadki publicystów w studiu to chyba wypadek przy pracy?[/b]

Ja podejrzewam, że zostało to utrwalone i wyemitowane nieprzypadkowo. Miało na celu może nie tyle szkodzenie tym osobom, ile skandalizowanie. Skandalizowanie zawsze przyciąga uwagę.

[b]W pokazywaniu sytuacji, w których osoba nagrywana nie wie, że to się dzieje, specjalizują się stacje telewizyjne. Moża odnieść wrażenie, że wręcz polują na nie. Od spraw bardzo poważnych, jak wypowiedź byłego ministra obrony na temat żołnierzy z Nangar Khel, po banalne. Pokazuje się np., jak polityk jest pudrowany przed występem i prosi o więcej pudru, co oczywiście bardzo śmieszy widzów.[/b]

Media często starają się pozbawić osoby publiczne godności. Przedmiotem docinków stają się niedostatki garderoby czy niezręczności. Najbardziej uczciwego polityka można ośmieszyć. U najmądrzejszego wychwycić przejęzyczenie czy błąd językowy. Poziom tego przypomina sztubackie żarty z „Amarcordu” Felliniego, gdzie uczeń obsikuje innego, by go skompromitować.

Koncentrowanie się na nieporadnościach, drobnych śmiesznostkach ma złe skutki społeczne. Wmawia się nam, że powinniśmy się wstydzić, że otaczają nas nieudacznicy. Tworzy się atmosferę powszechnego nieudacznictwa i niepowodzeń.

Można tylko ubolewać, że stacje telewizyjne, mało zainteresowane poważnymi tematami, brną w rodzaj kabaretu politycznego, co stało się zupełnie nieznośne. Popularni stają się politycy, którzy przyjmują rolę błazna. To, co mądre, wydaje się nudne. Wygrywa ktoś, kto mówi wulgarnym językiem, przynosi do studia świński łeb lub pokazuje się ze sztucznym penisem. Brak szacunku wobec samego siebie i innych stał się chodliwym towarem.

[b]A jednak, jak się chwali Palikot, takie zachowanie podoba się również elitom. „Panie Januszu, uwielbiam pana” – takie listy podobno dostaje od tzw. subtelnych intelektualistów.[/b]

Co ja mogę na to odpowiedzieć? To jest tak samo chorobliwe jak zamiłowanie do pornografii, do niebezpiecznych wyścigów samochodowych czy dziwactw związanych z tatuażem.

[b]Uważa pan, że upublicznianie prywatnych wypowiedzi jest moralnie naganne. A jak ocenić sytuację, która niedawno zbulwersowała wiele osób: Monika Olejnik zacytowała słowa pięcioletniej córeczki Romana Giertycha, że „tatuś pracuje w telewizji” – najpierw rozmawiała z cudzym dzieckiem spotkanym w telewizyjnych korytarzach, a potem wykorzystała to w felietonie.[/b]

To było nadużycie. Uderzenie w słaby punkt, w sytuacji gdy osoba zaatakowana nie może się bronić. Dziecko nie wszystko rozumie i wie, a pewne rzeczy zmyśla. Może w rozbawieniu powiedzieć o swoim tatusiu, że „jest świnką” czy „jest wilkiem”. Tego rodzaju słowa w języku dziecięcym mogą mieć kompletnie inne znaczenie, niż im nadajemy. A poza tym słowa dziecka należą do kręgu wypowiedzi o charakterze prywatnym. Ujawnianie życia prywatnego, intymnego to zachowanie typowe dla paparazzich.

[b]Czyli możemy sformułować zasadę: trzeba rozgraniczyć przestrzeń prywatną i publiczną i w każdej obowiązuje inna odpowiedzialność za słowo?[/b]

Tak. Ale jest też druga strona tego zjawiska – polscy politycy często zapominają, że znajdują się w przestrzeni publicznej, i zachowują tak swobodnie jak w prywatnej. Niesie to spore ryzyko – słyszymy wtedy wypowiedzi takie jak o „małpie w czerwonym”.

[b]Dziennikarze też miewają problemy z zachowaniem się w przestrzeni publicznej. Przypadek Kamila Durczoka, którego sfilmowano przed „Faktami”, gdy wściekły z powodu brudnego stołu klnie jak szewc, jest dość bulwersujący. Podobne problemy z zachowaniem miewał Tomasz Lis.[/b]

– Jeśli ktoś stara się sprawiać doskonałe wrażenie, a kiedy publiczność go nie widzi, zachowuje się tak prymitywnie i wulgarnie, zasługuje na zimny prysznic. Akceptowanie podwójnego standardu zachowań przez stacje telewizyjne jest niedopuszczalne. Jednocześnie rozumiem, że ludzie prowadzący programy informacyjne są pod wielkim ciśnieniem. Boją się wpadki, gafy, własnego błędu. Kiedy przemawiają brutalnie, ich intencją jest, by ich słowa były natychmiast zauważone i na nich koncentrowała się uwaga ekipy. Gdy zespół pracuje na jedną osobę, która jest na pierwszym planie, często się zdarza, że ci z drugiego planu są znudzeni, nie uważają, gadają. Sam to obserwowałem, występując w telewizji.

[b]Ale ciekawe, że osoby, którym pod wpływem stresu puszczają nerwy, odreagowują zawsze na podwładnych. Pod wpływem stresu był też prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki, który miał się zwrócić do strażnika miejskiego: „Gdzie masz czapkę, ch...”. Tak słyszało otoczenie, choć sam strażnik zapewnia, że prezydent nie użył wulgarnego słowa.[/b]

To żenująca sytuacja, gdy człowieka pozbawia się godności.

[b]Trudno nie wspomnieć o minister pracy Jolancie Fedak, która przed posiedzeniem rządu powiedziała ministrowi rolnictwa Markowi Sawickiemu: „Sp... laj”. Potem jednak się kajała przed opinią publiczną.[/b]

Zażenowanie pani Fedak było cokolwiek spóźnione. Najbardziej niepokojąca w tej sytuacji jest reakcja ministra Sawickiego i to, jakie wnioski można z niej wysnuć. Nawet nie o to chodzi, że nie odpowiedział: „Jak ci nie wstyd?”. Mógł milczeć, bo po prostu go zamurowało. Ale jeśli ktoś widział jego twarz, nie ma wątpliwości, że nie był specjalnie zaskoczony. Można więc domniemywać, że politycy – nie nazywajmy ich elitą – komunikują się w tak dziwacznym stylu. Ma to fatalne i głębokie konsekwencje. To właśnie politycy, prasa i młodzież – bo wystarczy posłuchać gimnazjalistów wychodzących ze szkoły – przyczyniają się do upadku obyczajów.

[b]A jakie są skutki społeczne tej brutalizacji?[/b]

Etykieta, dobre wychowanie, parlamentarny język są dla życia publicznego sprawą podstawową. Przez wulgarne słowa nie przebije się żadna jasna myśl. Popularyzowanie prymitywizmu w sposobie bycia prowadzi do tego, że zdania są coraz krótsze, myśli coraz bardziej trywialne, a poglądy coraz bardziej demagogiczne.

[b]Rz: Ten je... Buzek. Tę nieoczekiwaną opinię usłyszeli słuchacze TOK FM, bo publicysta nie zorientował się, że już włączono mikrofon. Parę dni wcześniej telewidzowie w podobnych okolicznościach zapoznali się z bezceremonialną oceną dotyczącą przewodniczącego komisji wyborczej. Gorszy to pana?[/b]

Mamy pełne prawo, by swoje myśli i przekonania w pełni i wyraźnie ujawniać. Bardzo bym nie chciał, by ktokolwiek ze względu na poprawność polityczną i sposób funkcjonowania mediów krępował nas sztywnym gorsetem i narzucał, że pewnych rzeczy nie wolno mówić. Na to nie może być zgody.

Pozostało 92% artykułu
Plus Minus
Nowy „Wiedźmin” Sapkowskiego, czyli wunderkind na dorobku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
Michał Przeperski: Jaruzelski? Żaden tam z niego wielki generał
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Wybory w erze niepewności. Tak wygląda poligon do wykolejania demokracji
Plus Minus
Władysław Kosiniak-Kamysz: Czterodniowy tydzień pracy? To byłoby uderzenie w rozwój Polski
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Jak Kaczyński został Tysonem