[b]Rz: Ten je... Buzek. Tę nieoczekiwaną opinię usłyszeli słuchacze TOK FM, bo publicysta nie zorientował się, że już włączono mikrofon. Parę dni wcześniej telewidzowie w podobnych okolicznościach zapoznali się z bezceremonialną oceną dotyczącą przewodniczącego komisji wyborczej. Gorszy to pana?[/b]
Mamy pełne prawo, by swoje myśli i przekonania w pełni i wyraźnie ujawniać. Bardzo bym nie chciał, by ktokolwiek ze względu na poprawność polityczną i sposób funkcjonowania mediów krępował nas sztywnym gorsetem i narzucał, że pewnych rzeczy nie wolno mówić. Na to nie może być zgody.
Z drugiej strony istnieje problem prywatności. Domagam się dla siebie właśnie prawa do prywatności. Będąc w radiu, mam prawo wiedzieć, w jakim momencie jestem nagrywany, a w jakim nie. Mam prawo, by publicznie formułować fasadowe poglądy na temat pewnych ludzi, o których prywatnie mogę mieć nie najlepszą opinię, ale chcę z nimi zachować poprawne stosunki. Słowem, mam prawo do hipokryzji.
[b]Czyli jest to element umowy społecznej? Inne zasady obowiązują w przestrzeni publicznej i prywatnej?[/b]
Właśnie. Jeśli ktoś przyszedł do studia telewizyjnego i mówi się mu, że za pięć minut wchodzi na antenę, to wolno mu mówić, co chce, bez ponoszenia konsekwencji. Nie może to przeniknąć do wiadomości publicznej. Jeśli mimo tych zapewnień kamery pracują, a prywatne opinie zostają zarejestrowane i wykorzystane, to telewizja dopuszcza się oszustwa.