Jeszcze nieco ponad miesiąc temu wydawało się, że to już koniec Gordona Browna. Teoretycznie wszystkie składniki potrzebne do wymiany lidera były pod ręką: wewnętrzne wrzenie w partii po dramatycznych dla Partii Pracy wynikach wyborów lokalnych i europejskich (w niektórych regionach laburzyści zajęli w nich czwarte, a nawet piąte miejsce, uzyskując ogółem marne 16 procent głosów), skrajne oburzenie Brytyjczyków po ujawnieniu przez gazetę „The Telegraph” nieuprawnionych wydatków posłów – skierowane we wszystkie partie, ale szczególnie w partię rządzącą, fatalny stan gospodarki i kulawe próby jej naprawienia, wreszcie gotowy do przejęcia schedy następca – obecny minister spraw wewnętrznych Alan Johnson. Na początku czerwca wyglądało na to, że najbardziej honorowym i sensownym politycznie rozwiązaniem będzie jak najszybsze rozpisanie wyborów.
Jednak kilka tygodni to w polityce długo. Dziś rewolta ucichła, oprócz paru niższych rangą postaci rezygnację złożył tylko jeden minister. Ci najważniejsi, włącznie z Johnsonem i szefem dyplomacji Davidem Millibandem, jakby stracili zapał do knucia przeciwko szefowi. Brown pozostanie zatem premierem jeszcze przez rok, najprawdopodobniej do lipca 2010 r., kiedy to według konstytucji będzie musiał rozpisać wybory. A przez rok wszystko jest możliwe, nawet koniec kryzysu i coś tak dziś nieprawdopodobnego, jak wzrost popularności premiera.
Krytycy Gordona Browna uważają go za skostniałego, nudnego technokratę, którego próby „uczłowieczenia” kończyły się z reguły groteskowymi wpadkami. „Gordon Brown to Richard Nixon Partii Pracy – pisał o nim znany brytyjski autor Robert Harris. – Zapięty garnitur, nieco rozchylone usta, fizyczna nieporadność i ten niepokojący grymas, który pojawia się nie wiadomo skąd, jakby ktoś mu w głowie nacisnął guzik z napisem »uśmiech«”.
[srodtytul]Marksa nie czytał[/srodtytul]
Opis zewnętrzny się zgadza, ale biografia polityczna Browna to jedna z najbardziej fascynujących historii ostatnich lat. Zawiera elementy tragedii o przyjaźni, lojalności i zdradzie, przejmującego dramatu rodzinnego ze śmiercią w tle, opowieści o jednym z głównych twórców nowej Labour Party, największego triumfu partyjno-politycznego Europy końca XX wieku, i – owszem – elementy komedii, choć tych akurat najmniej.