Stwierdził, że w żadnym razie, że przyjęta przez polski Sejm uchwała mówiąca, że Katyń nosił znamiona ludobójstwa, to skandal, efekt uległości PO wobec szantażu moralnego PiS, bo w dziejach było tylko jedno ludobójstwo, czyli Holokaust.
Najpierw pomyślałem, że to efekt potwornego zacietrzewienia. Że antypisowski uraz jest u niektórych tak silny, że w imię pognębienia strasznych „Kaczorów” gotowi są poświęcić, wydawałoby oczywiste, prawdy. I że jeśli w ciągu ostatnich kilku lat coś się zmieniło, to właśnie pojawienie się nowej świadomości, że Polacy w czasie wojny byli śmiertelnie zagrożeni. Że polskość nie miała prawa przetrwać i miała zostać wyeksterminowana. I że takie chyba było i jest główne przesłanie filmu Wajdy: Katyń jako groźba anihilacji polskości. Fizycznej i kulturowej.
A jednak postawa owego publicysty nie jest tylko efektem antypisowskiego urazu. To samo twierdzenie znalazłem bowiem rozwinięte w tekście litewskiego eurodeputowanego Leonidasa Donskisa opublikowanym, jakżeby inaczej, na łamach „Gazety Wyborczej”. Pisze on, że „czy nam się to podoba, czy nie, Holokaust był jedynym prawdziwym ludobójstwem w całej historii rodzaju ludzkiego”. Myślę, że te słowa mogłyby służyć za dogmat nowej, świeckiej religii. Nie ma ludobójstwa poza Holokaustem, a kto twierdzi inaczej – anathema sit.
Z tej perspektywy żydowskie ofiary nazistowskich zbrodni stają się jakby lepsze, jakby bardziej niewinne, jakby bardziej uprzywilejowane. Z tej perspektywy wszystkie inne zbrodnie w dziejach „miały mniejszą skalę, nie miały globalnych rozmiarów i nie były tak bardzo międzynarodowe pod względem ideologicznego zasięgu i praktycznych możliwości wykonania”. A poza tym ich celem „nie było zniszczenie odizolowanych grup czy warstw społecznych, ale likwidacja możliwie największej liczby członków danej grupy etnicznej”. I tak choćby terror sowiecki to nie było ludobójstwo, lecz „klasobójstwo”.
Przerażające. Ten artykuł to przykład, jak wrażliwość na los jednych ofiar – Żydów – może się łączyć ze ślepotą i brakiem współczucia dla innych. Takie myślenie musi się wiązać z przyjęciem perspektywy sprawcy. Zamiast pokazywać to, co w XX-wiecznej historii naprawdę nowe – masową skalę ludobójstwa popełnianego w imię różnych ideologii – i odwoływać się do uniwersalnej solidarności ofiar, trzeba udowadniać nieporównywalność i niezwykłość Holokaustu.