Swego czasu opublikował monumentalną książkę dotyczącą Holokaustu na terenach Związku Sowieckiego oraz na ziemiach okupowanych przezeń w okresie wojny. Takie studium mogło powstać dopiero wtedy, gdy w latach 80. i na początku 90. otworzyły się sowieckie archiwa, a do Izraela przyjechało z ZSRR ponad milion Żydów. Umożliwiło to uzyskanie nowych, ważnych relacji.
[ul][li]** [/li][/ul] System eksterminacji Żydów na terenach ZSRR był odmienny od tego, który rozwinął się później. Nie deportowano ich do obozów zagłady, nie wpychano do komór gazowych. Zabijani byli niedaleko swego miejsca zamieszkania przez rozstrzelanie, spalinami w specjalnych ciężarówkach albo przez uduszenie w opuszczonych kopalniach, których wejścia zasypano.
Żołnierzom tzw. Einsatzgruppen pomagały tysiące kolaborantów. To była prawdziwa międzynarodówka bestialskich oprawców mordujących swoich sąsiadów i znajomych. Spędzanie ofiar i ich mord odbywały się na oczach miejscowej ludności, która w większości wypadków była obojętna albo nawet z radością uczestniczyła w mordowaniu Żydów i plądrowaniu ich majątków. Antysemityzm, dotychczas stłumiony, z całą wściekłością wytrysnął na zewnątrz. Oczekiwanie na uzyskanie wolności od Sowietów, nadzieja, że ta wolność pojawiła się z kolumnami Wehrmachtu, oraz głębokie przekonanie, że to właśnie Żydzi są uosobieniem znienawidzonego judeobolszewizmu i ponoszą za jego wyczyny odpowiedzialność – wszystko to razem doprowadziło do masowego poparcia niemieckiego okupanta i uczestnictwa w mordach na ludności żydowskiej.
Oczywiście byli Sprawiedliwi wśród Narodów Świata. Ja sam i moja rodzina zostaliśmy uratowani przez takich ludzi, było ich jednak niewielu. Nie zapomnimy ich bohaterskich czynów, szlachetnej duszy nielicznych – tego światła w faszystowskiej mgle.
95 procent Żydów z ziem ZSRR lub przez ten kraj okupowanych zginęło. Nie ma miasta, wioski, lasu, gdzie by nie znajdowały się ich brackie mogiły. Części z nich nawet nie odnaleziono.