Mój Izrael II

Od Camp David do drugiej wojny libańskiej - Szewach Weiss opowiada o swoim życiu w służbie żydowskiego państwa.

Aktualizacja: 22.05.2010 02:05 Publikacja: 22.05.2010 02:02

Ortodoksyjny osadnik żydowski pełni straż w okolicach wioski Burin na Zachodnim Brzegu Jordanu podcz

Ortodoksyjny osadnik żydowski pełni straż w okolicach wioski Burin na Zachodnim Brzegu Jordanu podczas drugiej intifady, październik 2000 r.

Foto: AFP

W maju 1977 roku pierwszy raz w historii Izraela prawica wygrywa wybory parlamentarne. Na czele rządu staje Menachem Begin. Żyd z Polski. Po polsku Mieczysław Biegun. Do Izraela przyjechał z armią Andersa.

Tego dnia w Izraelu nastąpił rozłam polityczny. Lewica dominowała w Erec Israel nieprzerwanie od 1935 roku. Partia Pracy powstała, ze zjednocznia kilku ugrupowań, w 1968 roku i cały czas była u władzy. I nagle szok. Nikt nie spodziewał się takiej porażki. Owszem, zdarzały się różne sytuacje kryzysowe, rezygnowali premierzy, nawet sam Ben Gurion ustąpił ze stanowiska. Były sytuacje tragiczne – przeżyliśmy wojnę sześciodniową i Jom Kippur. A mimo to lewica wciąż rządziła. Była historyczną siłą polityczną i miała ogromny wpływ na całe społeczeństwo. Ja sam wstąpiłem do Partii Pracy bardzo szybko po jej utworzeniu.

I nagle Begin premierem? Kompletny szok dla wszystkich. O nim mówiono, że był zawodowym liderem opozycji, gdyż zawsze – od początku powstania Państwa Izrael – znajdował się w jej ławach. Ludzie lewicowych poglądów bali się tego rządu. Przestrzegali, że będzie prowadził politykę kapitalistyczną, że będzie przeciwko kibucom.

Jako działacz Partii Pracy odczuwałem porażkę lewicy. Ale z drugiej strony byłem dumny, że Żyd pochodzący z Polski, który przeszedł Zagładę, będzie kierował rządem.

Poznaliśmy się w Instytucie Yad Vashem. Byłem wtedy kierownikiem wydziału nauk politycznych na uniwersytecie w Hajfie. Pisałem do gazet, byłem rozpoznawany i Likud Begina zapraszał mnie na swoje wykłady. Widzieliśmy się też podczas różnych uroczystości związanych z Holokaustem i z polskimi Żydami.

– Skąd jesteś? – spytał kiedyś.

– Z Borysławia – odpowiedziałem.

– To fantastycznie! Moje wesele było w Borysławiu – powiedział.

I okazało się, że wyjechał do Drohobycza po ukończeniu prawa na Uniwersytecie Warszawskim. Tam poznał swoją przyszłą małżonkę Alizę i tam odbył praktykę prawniczą. Gdy zaczęła się niemiecka inwazja, uciekł z Polski do Rosji.

[srodtytul]Pokój z Egiptem[/srodtytul]

Wraz z Beginem zmieniło się wszystko. Pojawiła się nowa galeria ministrów. Szefem dyplomacji został Mosze Dajan, który wcześniej był szefem sztabu, ministrem obrony i jednym z najważniejszym działaczy Partii Pracy, ale zdradził ją po tej wielkiej porażce.

Ministrem obrony został Ezer Weizman, bratanek pierwszego prezydenta Izraela Chaima Weizmana, który pochodził z wioski koło Pińska. Przewodniczącym Knesetu został Icchak Szamir, Żyd z Polski i jeden z liderów sił podziemnych podczas mandatu brytyjskiego, były szef wywiadu Mossadu na kraje europejskie.

Do rządu weszło jeszcze czterech generałów, wśród nich Ariel Szaron, który podczas wojny sześciodniowej i wojny Jom Kippur kierował dywizją pancerną. W rządzie Begina stanął na czele Ministerstwa Rolnictwa.

– Co tam się u was dzieje? Powstaje rząd wojskowy? – pytali zagraniczni dziennikarze. Odpowiadałem: – Spokojnie. Ci, którzy służyli w armii, tak naprawdę są nastawieni pokojowo.

I tak było.

W listopadzie Izrael obiegła wiadomość, że na lotnisku Ben Guriona wylądował samolot z prezydentem Egiptu Anwarem Sadatem na pokładzie. Szok. Ale i niespodzianka.

Sadat był pierwszym arabskim przywódcą, który przyjechał z oficjalną wizytą do Izraela. To była sprawka Mosze Dajana, który wyjechał wtedy na potajemne rozmowy i wszystko załatwił. W takich sprawach był mistrzem świata. Ruszyły rozmowy pokojowe z Egiptem. Sadat przemówił w Knesecie. Potem Begin pojechał do Egiptu.

Postanowili, że negocjacje odbędą się w 1978 roku w Hajfie, gdzie mieszkałem, pracowałem na uniwersytecie i działałem w lokalnym samorządzie. Zostałem zaproszony na spotkanie. To było niezwykłe przeżycie – spotkać wroga i jednocześnie nowego przyjaciela.

Podczas przyjęcia rozmawiałem z Sadatem. I była to rozmowa o… fajce.

On był mistrzem używania fajki w celach dyplomatycznych. Zawsze miał w ręce fajkę, używał zapałek. Zawsze, gdy usłyszał pytanie skierowane do siebie, zapalał fajkę, zawsze powoli. Dzięki temu miał czas na przygotowanie odpowiedzi. Powiedziałem mu, że bardzo mi się podoba jego dyplomatyczna fajka. I że ja też mam fajkę, która bardzo mi pomaga podczas moich wykładów na uniwersytecie.

Dzięki porozumieniu zawartemu w Camp David 17 września 1978 roku do dziś mamy pokój z Egiptem, najsilniejszym mocarstwem arabskim.

Zgodnie z umową wycofaliśmy się ze Strefy Gazy. Opuściliśmy wszystkie nasze osiedla. Dbał o to m.in. Ariel Szaron jako minister rolnictwa. Ale z tego powodu zaczęły się okropne demonstracje przeciwko Beginowi. On sam zapisał się do jednego z moszawów (spółdzielni rolniczych) w Strefie Gazy i powiedział, że jak przejdzie na emeryturę, to tam osiądzie. To było w stylu Ben Guriona, który pierwszy raz zrezygnował z polityki w 1953 roku i przeniósł się do kibucu na pustyni Negew. Został kibucnikiem, pracował w stajni i na roli. Wrócił po dwóch latach, ale w 1963 roku znów zrezygnował i wrócił do kibucu na resztę życia.

Jednak w tym samym czasie w Judei i Samarze powstawały nowe osiedla żydowskie, bo Begin dał na to pozwolenie.

To było dziwne, surrealistyczne. Tak dziwne, że szef MSZ Mosze Dajan zrezygnował ze stanowiska, gdyż czuł, że to nie w porządku. Na jego miejsce Begin mianował Icchaka Szamira, dotychczasowego przewodniczącego Knesetu.

[srodtytul]Jestem w Knesecie[/srodtytul]

Czułem, że trzeba działać. W 1981 roku pierwszy raz zostałem wybrany do Knesetu z ramienia Partii Partii, która była w opozycji.

Przewodniczącym Knesetu, z ramienia Likudu, był wtedy Menachem Savidor, bardzo inteligentny Żyd z Wilna mówiący po polsku. Podczas II wojny światowej służył w armii brytyjskiej. W latach 60. jako dyrektor izraelskiej kolei pojechał na kongres do Brukseli. Każdy z uczestników opowiadał wtedy, ile w jego kraju mają torów. Jeden powiedział, że 140 tys. kilometrów, inny, że 300 tysięcy. A Savidor rzekł: – Nie mam informacji na temat długości torów w Izraelu. Ale szerokość jest ta sama.

Bo myśmy wtedy prawie wcale torów nie mieli.

Pamiętam, jak dyskutowaliśmy o procedurze parlamentarnej. – Profesorze Weiss, wydaje mi się, że pan nie ma racji – powiedział, siedząc na mównicy w Knesecie, pod portretem Teodora Herzla, twórcy ruchu syjonistycznego. Poprosił sekretarza, by podał mu moją książkę o systemie parlamentarnym w Izraelu. 656 stron. – Panie profesorze, pan nie ma racji. Bo w swojej książce na stronie 154 pisze pan, że to ja mam rację – powiedział.

[srodtytul]Pierwsza wojna libańska[/srodtytul]

W tym czasie Izrael był atakowany z północy. Na początku 1982 roku Begin podjął decyzję o ataku, by odsunąć granice Izraela o 40 km, tak by rakiety z katiusz przestały spadać na nasze północne ziemie. Moja córka Ifat służyła wtedy w armii na północy, w kibucu oddalonym o 100 metrów od granicy libańskiej. Gdy wybuchła pierwsza wojna libańska, bardzo się baliśmy o Ifat.

Wojna przyniosła kryzys w parlamencie. Część Partii Pracy poparła ją, część była przeciwko, a część wstrzymała się od głosu.

Ja razem z siódemką posłów głosowałem przeciwko wojnie. Byliśmy przekonani, że to się źle skończy. Tuż przed wojną Ariel Szaron został mianowany ministrem obrony. I to on planował wszystkie działania izraelskiej armii.

Jako członek komisji bezpieczeństwa w parlamencie dwa czy trzy razy wyjeżdżałem na front, żeby zobaczyć, jak wyglądają działania. Pamiętam, jak jechaliśmy w kierunku Bejrutu i Libańczycy rzucali w naszym kierunku kwiaty. To oni, chrześcijanie, chcieli z nami współpracować. Ale tak było wyłącznie na początku.

Armia izraelska dotarła do Bejrutu i wypędziła stamtąd Jasera Arafata do Tunezji. Tam przywódca Palestyńczyków stworzył swoją bazę Fatah i stamtąd prowadził ataki terrorystyczne przeciwko Izraelowi. Dopiero w 1994 roku, po umowach w Oslo, Żydzi pozwolili mu wrócić do Strefy Gazy.

To była długa wojna. 16 września 1982 roku w dwóch obozach palestyńskich Sabra i Szatila koło Bejrutu chrześcijanie dokonali okrutnej masakry muzułmanów, Palestyńczyków. Zginęło około czterech tysięcy osób.

Mówiono wtedy, że to my nie zapobiegliśmy tej tragedii. Że powinniśmy pilnować, by chrześcijanie nie wkroczyli do obozów. Przeciwko wojnie i Szaronowi w Tel Awiwie odbyła się ogromna demonstracja. Na ulice wyszło może 300 tys. ludzi. Powołano komisję śledczą, która pozbawiła Szarona teki ministra. Postanowiła też, że ze stanowiska musi odejść szef sztabu, generał Rafael Eitan, zwany Rafulem, którego doskonale znałem.

Raful był moim studentem w Hajfie. Ben Gurion, twórca izraelskiej armii, chciał, by oficerowie byli inteligentni i po skończonej karierze wojskowej nigdy nie myśleli o rządach junty. Dlatego podczas wszystkich przerw międzywojennych oficerowie szli na uniwersytet i dlatego zawsze byli nastawieni tak pokojowo. Po latach Raful założył partię prawicową Tzomet, która wprowadziła ośmiu posłów do parlamentu. I ta partia poparła mnie – kandydata lewicy na przewodniczącego parlamentu w 1992 roku. – Czwórka z nas była studentami prof. Weissa i on był bardzo dobrym profesorem – powiedział, głosując na mnie.

[srodtytul]Rosja otwiera granice[/srodtytul]

Libańska wojna bardzo podzieliła parlament. Niedługo potem, w 1983 roku, Begin sam zrezygnował z polityki. Zmarła jego żona Aliza. Powiedział, że już nie ma siły i przestał wychodzić z domu.

Dlatego w 1984 roku Likud wystartował w wyborach do Knesetu z nowym kandydatem na premiera – Icchakiem Szamirem. Po wyborach zapadła jednak decyzja, że Likud z Partią Pracy stworzą wspólny rząd. Razem w 120-osobowym Knesecie mieli 90 posłów i postanowili, że będą rządzić rotacyjnie.

Pierwsze dwa lata premierem miał być Peres, a Szamir ministrem spraw zagranicznych. Potem odwrotnie. W obu rządach Icchak Rabin miał być ministrem obrony. I jako członek pokojowo nastawionej Partii Pracy musiał realizować politykę Szamira, który nie chciał rozmawiać z Arabami podczas pierwszej intifady w 1987 roku. To był okropny czas. Mordy, zamachy na autobusy. Pewnego dnia bomba dosięgnęła rodzinę mojej znajomej Iael Meir. Ona, jej mąż i troje dzieci byli na spacerze, szli pasażem w centrum Hajfy. I nagle huk. Przeżyli, ale troje z nich zostało ciężko rannych.

Intifada trwała, a mimo to do Izraela ciągnęły tysiące Żydów, głównie z ZSRR. Imigrant to „ole”. W Izraelu nie używa się innego słowa. Ono pochodzi ze Starego Testamentu i oznacza Żyda, który wchodzi na mównicę i czyta fragmenty Tory w synagodze. A wyjazd do Izraela to takie wejście w górę. Święta misja każdego Żyda. Stąd „ole”, a kobieta to „ola”. W 1987 roku na lotnisku Ben Guriona wylądowała szczególna „ola”. Ida Nudel, która długo walczyła w ZSRR o możliwość wyjazdu do Izraela. Była więziona. Gdy wreszcie udało się jej wyjechać, na lotnisku Ben Guriona czekał na nią premier Szamir i szef MSZ Szimon Peres. A także znana aktorka Jane Fonda, która wcześniej nawet pojechała do Rosji, by się za nią wstawić.

W ZSRR było prawie 2,5 mln Żydów. Wiedzieliśmy, że chcą przyjechać, ale bramy były zamknięte. Wszystko zmieniło się od czasów Gorbaczowa. Podczas powstania państwa w maju 1948 r. w Izraelu było ok. 680 tys. Żydów. W 1990 roku z samej Rosji przyjechało 240 tysięcy. Do 2006 r. było już 1,3 mln Żydów z byłego ZSRR. Wszędzie słychać było rosyjski język. Brakowało mieszkań, dlatego początkowo zamieszkali w barakach.

Kilka lat później, w 1995 roku, gdy jako przewodniczący Knesetu pojechałem do Moskwy i Wołgogradu, dawnego Stalingradu, powiedziałem: – Nie zapomnę, że to Armia Radziecka miała najwięcej ofiar w II wojnie światowej. To ona uratowała bardzo dużo Żydów. Bez niej nie można było zwyciężyć faszyzmu i hitleryzmu.

I choć podczas mojej przemowy w Dumie przywódca nacjonalistów Władimir Żyrinowski nakazał swoim posłom wyjść, po latach przyjechał do Izraela. I płakał na grobie swojego ojca, Żyda.

Lata 90. przyniosły wojnę z Irakiem. Saddam Husajn wysłał rakiety na Izrael. Na początku 1991 roku wszyscy siedzieliśmy w schronach i chodziliśmy w maskach, bo nie mieliśmy pewności, czy nie będzie ataku chemicznego. Bush prosił, byśmy nie angażowali się w tę wojnę. A mogliśmy zgotować Irakowi solidny odwet. Przecież już w 1981 roku zburzyliśmy cały ich przemysł jądrowy, za co nas krytykowano. Gdybyśmy tego nie zrobili, jak świat wyglądałby dzisiaj? Broń jądrową Irak miałby jeszcze przed Iranem.

Prezydentem był wtedy Chaim Herzog, syn rabina Icchaka Halevi Herzoga z Łomży, którego w latach 30. gmina w Irlandii zaprosiła do siebie na stanowisko naczelnego rabina w Dublinie. Jednak pod koniec lat 30. zmarł rabin aszkenazyjski w Erec Israel w Palestynie i rabin Herzog został zaproszony tutaj. Mówił po polsku, miał dwóch synów. Chaim był majorem, służył w armii brytyjskiej i walczył wraz z Polakami w Normandii. Ale już nie mówił po polsku.

Po nim prezydentem został Ezer Weizman, bratanek pierwszego prezydenta Izraela Chaima Weizmana, dowódca izraelskich sił powietrznych. Podczas jego zaprzysiężenia w Knesecie w 1993 roku powiedziałem: – W Egipcie rządzi prezydent Hosni Mubarak, który jest lotnikiem. Król Jordanii Husajn jest lotnikiem. Prezydent Syrii Baszar al. Assad był lotnikiem. Teraz w Izraelu lotnik został prezydentem. Może proces pokojowy dostanie teraz nowe skrzydła?

Rzeczywiście, w 1993 roku Rabin, Peres i Arafat podpisali umowy pokojowe w Oslo, za co dostali pokojowe Nagrody Nobla. Ale pokoju nie było.

4 listopada 1995 roku Rabin został zamordowany. To było coś niemożliwego. Całe społeczeństwo, cały system demokratyczny, przeżyło wtedy okropny kryzys i tak naprawdę tkwi w nim do dziś. Od tamtego dnia wszystko się zmieniło.

[srodtytul]Trudna służba w Yad Vashem[/srodtytul]

W kraju zaczął rządzić Benjamin Netanjahu, który nie zgadzał się z drogą pokojową Rabina i Peresa. W 1996 roku to on wygrał przyspieszone wybory, zdobywając zaledwie pół procent głosów więcej niż Peres. Ale już trzy lata później pokonał go Ehud Barak, który razem z Netanjahu służył w jednostce specjalnej izraelskiej armii. Barak był jego komendantem. To była niezwykła para. Dwójka walczących sabrów. I nagle obaj weszli do polityki – jeden z lewej strony, drugi z prawej. I taką parą są do dziś. Teraz Netanjahu jest premierem, a Barak – jego ministrem obrony. Rozumieją się bez słów, mają swoje kody jeszcze z czasów wojska.

A ja w 1999 roku zakończyłem moją 19-letnią służbę parlamentarną. Zostaję szefem Yad Vashem, przez lata kierowanym przez Josefa Burga, którego rodzina pochodziła z Galicji. On sam urodził się w Berlinie. Dużo Żydów w Niemczech miało polskie korzenie.

Dla mnie to był powrót do mojego dzieciństwa, do mojego narodu w diasporze, do zamordowanych, do obozów zagłady.

Nominacja na przewodniczącego Yad Vashem jest dożywotnia. Ale ja nie chciałem pełnić tej funkcji do końca życia. Całymi dniami siedziałem w tym miejscu, całymi dniami rozmawiałem o Holokauście, całymi dniami patrzyłem na zdjęcia. I przypominało mi to moje życie w ukryciu w podwójnej ścianie i piwnicy.

Zostałem ambasadorem w Polsce. W Izraelu premierem został Ariel Szaron. To były trudne czasy drugiej intifady i okrutnych zamachów. Pierwszy raz pod ambasadą Izraela odbywały się demonstracje. Chciałem tłumaczyć, że nawet Szaron nie zmienił polityki, że nawet on jest gotów realizować postanowienia pokojowe z Oslo.

Nawet Marek Edelman chciał podpisać apel, by Izrael przestał atakować Palestyńczyków. – Marek, co z tobą? – spytałem. I nie podpisał. Nie był syjonistą. Ale czułem, że od tego czasu zaczyna rozumieć głębię problemu Izraela.

Po intifadzie Szaron zaczął rozmawiać z Araftem. Tylko że wkrótce Arafat zmarł. I pokoju nie było.

[srodtytul]Umiera Ester[/srodtytul]

20 sierpnia 2005 roku zmarła na moich rękach ukochana żona Ester. Półtora miesiąca byłem przy niej w szpitalu. Z pewnego punktu widzenia wtedy skończył się mój Izrael. Wszyscy moi przyjaciele przyjechali na pogrzeb. Szimon Peres, który bardzo ją lubił, przemawiał. Zawsze podczas uroczystych kolacji wysyłał jej jakąś karteczkę, a ona do niego. Pisali np. o literaturze. Peres cytował jej wiersze Szymborskiej tłumaczone na hebrajski, ona – wiersze nowoczesnych poetów izraelskich.

Przed pogrzebem zadzwonił Ariel Szaron: – Szewach, ja bardzo chcę być na pogrzebie, ale Ty wiesz, że go zepsuję. Będzie ochrona, będą kontrole. Całym sercem jestem z Tobą.

Dwa lata wcześniej zmarła jego małżonka, Lily. Bardzo dobrze się znaliśmy.

– Nic ci nie pomoże. Będziesz miał bardzo smutne życie. Ale pamiętaj, bądź cały czas zajęty. To jedyna rzecz, która trochę ci pomoże – powiedział. To jego słowa w tym przeklętym dniu.

Na początku 2006 roku zapadł w śpiączkę.

[srodtytul]Znów wojna[/srodtytul]

Szaron zdążył jeszcze założyć centrową partię Kadima, która zmieniła mapę polityczną Izraela. Zmniejszyła się siła prawicy. Wycofaliśmy się ze Strefy Gazy. W 2006 roku Kadima wygrała wybory. Kilka miesięcy później wybuchła druga wojna libańska. Byłem wtedy w Hajfie. Cały czas nad nami latały rakiety. Pierwszy raz większość Izraelczyków czuła wojnę, bo ona nie toczyła się na frontach. Pod ostrzałem była cała północ. Straciliśmy 126 żołnierzy. Wśród nich był syn Dawida Grossmana, jednego z najważniejszych pisarzy Izraela. Grossman początkowo popierał wojnę. Ale kiedy się przeciągała, zaczął protestować. Dzień przed śmiercią swojego syna Urika był na demonstracji przeciw wojnie.

Ostatnie kilka lat to status quo w procesie pokojowym. Szkoda. Ale dzieje się tak nie tylko z naszej winy. To smutne, że ta wojna ciągle trwa. W armii poznałem moją żonę. Moja córka i syn służyli w armii. Moja 16-letnia wnuczka też będzie służyła w armii. Chciałbym, aby dożyła pokoju, bo on jest nam bardzo potrzebny.

W 2009 roku znów powstał rząd Benjamina Netanjahu. Wierzę, że wróci do pokojowej polityki.

[i]współpraca Katarzyna Zuchowicz[/i]

[link=http://www.rp.pl/artykul/61991,479994_Moj_Izrael.html]Pierwsza część wspomnień Szewacha Weissa [/link]

Plus Minus
Co można wyczytać z priorytetów prezydencji przygotowanych przez polski rząd? Niewiele
Plus Minus
Po co organizowane są plebiscyty na słowo roku? I jakie słowa wygrywały w innych krajach
Plus Minus
Gianfranco Rosi. Artysta, który wciąż ma nadzieję
Plus Minus
„Rozmowy o ludziach i pisaniu”. Dojmujące milczenie telefonu w domu
Plus Minus
„Trojka” Izabeli Morskiej. Tożsamość i groza w cieniu Rosji