W rodzinnym mieście Mozarta oraz muzyki klasycznej w tym roku największym zainteresowaniem cieszyły się sławy francuskiego kina. Kiedy przyjechał Gérard Depardieu, dziennikarze nie odstępowali go na krok. Wypytywali o wszystko, przede wszystkim o ulubione potrawy i czy wreszcie zdecyduje się na dietę.
A także o to, kiedy nauczył się języka rosyjskiego. – Wcale go nie znam – odpowiadał z rozbrajającą szczerością Depardieu. – Słuchałem go tak jak pięknej muzyki. I to mi wystarczy.
[srodtytul]Dziewica idealna[/srodtytul]
To ostatnie pytanie było jak najbardziej na miejscu. Depardieu został zaproszony na festiwal przez dyrygenta Riccardo Mutiego, by wystąpił w rolo Narratora w oratorium „Iwan Groźny”, które Sergiusz Prokofiew opracował z muzyki skomponowanej dla filmu Sergiusza Eisensteina. Swym potężnym głosem francuski aktor podawał rosyjski, obcy mu tekst, elektryzując słuchaczy. Pomysł zaangażowania go okazał się bezbłędny. O zdobyciu biletów na jeden z trzech koncertów Wiedeńskich Filharmoników można było tylko marzyć.
Nie mniej oblegana była Fanny Ardant. Aktorka mimo skończonej sześćdziesiątki wciąż wygląda niesłychanie atrakcyjnie. Kiedy wyszła na estradę w skromnej białej sukience, o wyrafinowanym wszakże kroju (w programie koncertu nie omieszkano napisać, iż pochodzi z kolekcji Prady), wyglądała jak anioł i tak o niej pisano w recenzjach. To było idealne wcielenie Dziewicy Orleańskiej w oratorium „Joanna d’Arc na stosie” Honeggera i absolutny sukces innej wiedeńskiej orkiestry – RSO oraz dyrygenta Bertranda de Billy.
Harmonogram poszczególnych festiwalowych wydarzeń wyznaczają gwiazdy. To poprzez ich obecność w mediach zwykły śmiertelnik orientuje się w kalendarzu imprez. Kiedy prasę oraz witryny sklepów w Salzburgu zalała fala zdjęć Rosjanki Anny Netrebko i jej urugwajskiego partnera życiowego Erwina Schrotta, oznaczało to, że nadszedł czas dwóch ważnych inscenizacji: „Romea i Julii” Gounoda, w którym operowa primadonna stała się skromną dziewczyną z Werony, oraz „Don Giovanniego” Mozarta.