Przemówienia, akademie, koncerty, uroczyste wciąganie flagi na maszt od Wenecji po Sycylię, hymn od rana do wieczora, biegi, a nawet regaty. Hałaśliwa feta za ćwierć miliarda euro nie jest w stanie ukryć gorzkiej prawdy, że północ i południe Italii dzielą ogromne różnice w zamożności, obyczaju, oglądzie świata i często szczera wzajemna niechęć.
Prezydent Giorgio Napolitano w telewizyjnym przemówieniu do narodu powiedział, że zjednoczenie Włoch umożliwiło postęp, stało się opoką, na której zbudowano wolność i demokrację, a dziś powinno być powodem do dumy dla wszystkich. Tymczasem w Palermo gubernator Sycylii Raffaele Lombardo grzmiał kilka tygodni temu: „Trzeba skończyć z mitem zjednoczenia i nazwać rzecz po imieniu! My na południu zapłaciliśmy za to nędzą, torturami, krwią i masową emigracją. Płacimy do dziś!".
Burmistrz sycylijskiego Capo d'Orlando z wielką pompą przed kamerami odbił tabliczkę z napisem „plac Garibaldiego", pokrzykując: „Okrutny morderca, sługus masonów i Anglików!". 800 kilometrów na północ pomnikowego bohatera walk o zjednoczenie wcale nie potraktowano lepiej. W Schio koło Vicenzy radni świętujący przypadający w marcu Nowy Rok według kalendarza Najjaśniejszej Republiki Weneckiej spalili kukłę Garibaldiego.
W Mediolanie część radnych władz Lombardii opuściła salę, gdy w ramach zjednoczeniowych obchodów przyszło zaśpiewać hymn. A Umberto Bossi, szef wchodzącej w skład koalicji rządowej Ligi Północnej (równocześnie minister ds. reform), proszony o komentarz do hucznych obchodów, rzucił: „Szkoda pieniędzy. Jakie zjednoczenie? Już 150 lat płacimy na tych darmozjadów z południa". W Bolzano w ogóle nie świętowano, bo jak to ujął gubernator Górnej Adygi Luis Durnwalder: „Czujemy się Austriakami. To święto nas nie dotyczy". Poniekąd racja, ten region stał się częścią Włoch dopiero w październiku 1866 r.
Teraz zróbmy Włochów
Półtora wieku po zjednoczeniu Włoch co czwarty mieszkaniec północy, a co szósty południa nie miałby nic przeciw secesji, czyli cofnięciu koła historii. Ponad połowa sądzi, że ich przodkowie zrobili na zjednoczeniu fatalny interes, a 70 proc. jest przekonanych, że do dziś przychodzi im za to płacić. Południe obwinia północ i odwrotnie. 60 proc. Włochów uważa, że więcej ich dzieli, niż łączy. Gdy 150 lat temu 17 marca Wiktor Emanuel proklamował powstanie Królestwa Włoskiego, gubernator Mediolanu Massimo D'Azeglio, powiedział: „Zrobiliśmy Włochy. Teraz trzeba zrobić Włochów". Czy się udało? 64 proc. mieszkańców Italii jest dumnych, że są Włochami. Gdy jednak porównać, to w Polsce mamy 80 proc. dumnych Polaków.
O ile ponad połowa Polaków twierdzi, że w tej dumie łączą ich wspólna historia, język, flaga i hymn, o tyle tylko co czwarty Włoch dostrzega te zworniki. Reszta odpowie bez wahania: squadra azzurra! Czyli emocje i wzruszenia, których dostarcza im futbolowa reprezentacja. Tak w każdym razie mówią sondaże poważnego instytutu badania opinii publicznej SWG z Triestu. Gorzko pisała o tym Oriana Fallaci we „Wściekłości i dumie": „Cham w zielonej koszuli [barwy separatystów padańskich] w ogóle nie wie, jakie są trzy kolory włoskiej flagi. On chciałby nas cofnąć do czasów wojen pomiędzy Florencją a Sieną". Włoskie flagi widać tylko na olimpiadzie, jeśli przypadkiem uda się zdobyć jakiś medal. Widać je też na stadionach podczas międzypaństwowych meczów piłkarskich. Jest to zresztą jedyna okazja, żeby usłyszeć okrzyki: Italia! Italia!.