Adwokaci z reguły wyrażają przekonanie, że media ze szczególnym upodobaniem szukają przykładów nagannych zachowań obrońców, by stworzyć tendencyjny obraz dotkniętego kryzysem moralnym środowiska. Ma to być przejaw tandetnej pogoni za sensacją.
Tak napisałam w artykule „Skaza na todze" opublikowanym w „Plusie Minusie" 16 kwietnia. I zupełnie mnie nie dziwi, że reakcja nań dokładnie mieści się w tym standardzie. Jak uznał mecenas, Krzysztof Stępiński („Skaza na piórze" „Plus Minus" 14 – 15 maja), przytaczając przypadki wątpliwych etycznie zachowań obrońców, wpasowałam się w ogólną polską tendencję, bo „nic tak nie cieszy, jak złe wyrażanie się o innych".
Adwokatura to około 13 tysięcy adwokatów i aplikantów adwokackich – przypomina pan mecenas Stępiński i zarzuca mi, że pisząc o palestrze, nie chciałam wesprzeć się konkretnymi danymi, a przytoczenie danych statystycznych sprawiłoby, że diagnoza byłaby pełniejsza.
Ależ oczywiście. Tylko o jakie dane statystyczne chodzi? Bo jeśli Krzysztof Stępiński dysponuje liczbami mówiącymi, ilu adwokatów przemyca grypsy, dostarcza więźniowi telefon komórkowy czy załatwia oskarżonemu lewe zwolnienia, to myślę, że rzeczywiście obraz palestry zyskałby wymiar naukowy. Ja ze swojej strony uważam, że jest to margines. Znacznie bardziej imponująca byłaby liczba adwokatów, którzy używają wszelkich wybiegów formalnych, które osobom postronnym wydają się nieczystą zagrywką, by na przykład przedłużyć proces. A ilu adwokatów z premedytacją doprowadza do przedawnienia karalności?
Czy znaczy to, że dziennikarz nie ma prawa pisać o tych zjawiskach? Bo skoro nie dotyczą absolutnie całej adwokatury, to pisanie o nich, jak wyraził się mecenas Stępiński, jest „przyprawianiem gęby"?
Taka logika wydaje się absurdalna. To Temida ma być ślepa, a nie media. Swoją drogą warto zauważyć, że żadna korporacja czy środowisko nie reaguje tak alergicznie na krytykę jak adwokatura. Nawet Kościół nie wyraził do tej pory opinii, że pisanie o aferach obyczajowych kleru jest nadużyciem, bo piszący nie opierają się na danych statystycznych.Opinia publiczna może odnieść wrażenie, że środowisko adwokackie uważa, że powinno być traktowane szczególnie oględnie, by nie powiedzieć, że ma go dotyczyć wręcz rodzaj immunitetu.
W artykule „Skaza na todze" przytoczyłam słowa obrończyni mecenasa Jacka Dubois, która na sali sądowej mówiła, że „męscy przedstawiciele rodu Dubois to legenda adwokatury, tym haniebnym aktem oskarżenia prokuratura uderza w tę legendę". Postawmy kropkę nad „i" – wydaje mi się, że z punktu widzenia prawa nie ma znaczenia, jakie są zasługi przodków oskarżonego i nie powinny one paraliżować prokuratury.
Wobec prawa wszyscy są równi – przynajmniej coś takiego słyszałam w szkole, ale być może moja wiedza na ten temat jest ułomna, bo nie kończyłam studiów prawniczych.