Czyste ubrania, brudna robota

Czy przejmujemy się tym, kto i co stoi za produkcją ubrania, które kupujemy tanio?

Aktualizacja: 29.05.2011 01:02 Publikacja: 28.05.2011 01:01

W pożarze fabryki w Bangladeszu szyjącej dla zachodnich zleceniodawców w grudniu ub.r. zginęło 28 sz

W pożarze fabryki w Bangladeszu szyjącej dla zachodnich zleceniodawców w grudniu ub.r. zginęło 28 szwaczek. Pod naciskiem organizacji konsumenckich właściciele marek GAP, Calvin Klein, Tommy Hilfiger, Wrangler, Lee i Target obiecali ich rodzinom rekompensaty

Foto: AFP

Segreguję śmieci, makulaturę oddaję na rzecz schroniska na Paluchu, mięso jadam dwa razy w tygodniu. Wszystko po to, żeby planetę zostawić w dobrym stanie dzieciom i wnukom. Ale co z ubraniem? Kiedy kupuję podkoszulek w H&M za 20 złotych, cieszę się. Jest dobrej jakości, ale czy nie kosztuje podejrzanie tanio? I zaczynam się zastanawiać, jaką część z tych 20 złotych dostała kobieta w Pakistanie, która go uszyła.

Przemysł tekstylny to gigantyczny szkodnik i truciciel. Żeby włókno stało się tkaniną, a potem ubraniem, trzeba zużyć 8000 rozmaitych środków chemicznych. Do wyprodukowania kilograma przędzy bawełnianej zużywa się 10 tys. litrów wody. Produkcja naszych T-shirtów i dżinsów pochłania jedną czwartą światowego zużycia pestycydów. W krajach Afryki i Azji pod uprawy karczuje się lasy zwrotnikowe.

Jednak najbardziej wykorzystuje się ludzi, bo ubrania powstają w najbiedniejszych regionach globu.

Problemem skandalicznie niskich płac i łamaniem praw pracowniczych w fabrykach Azji zajmuje się więcej organizacji. Angielska Labour Behind the Label kontroluje, czy firmy wypłacają pracownikom godziwe stawki, czy zapewniają im przestrzeń do negocjacji i czy w fabrykach prowadzone są niezapowiedziane kontrole. Z jej raportu „Nosić się lekko. Stan płac w przemyśle odzieżowym" wynikało, że robotnicy produkujący dla kilku brytyjskich marek żyli poniżej poziomu ubóstwa. Organizacja War on Want w swoich sprawozdaniach przedstawia wyniki badań przeprowadzanych w fabrykach produkujących m.in. dla Tesco oraz dla bardzo taniej angielskiej sieciówki odzieżowej Primark.

To w Anglii, a co u nas?  CleanClothes Polska jest polską platformą organizacji zajmującej się prawami pracowniczymi i zrównoważonym rozwojem. Stara się włączać w to zarówno firmy, jak i konsumentów. Zdobywa informacje od pracodawców, sprawdza, czy działają zgodnie z wytycznymi Międzynarodowej Organizacji Pracy. – Jeszcze nie dorobiliśmy się systemu kontroli – mówi Joanna Szabuńko z CleanClothes.pl – bo w Polsce działamy dopiero od roku. Firmy nie udostępniają takich informacji.

W Bangladeszu w przemyśle odzieżowym pracuje 2,5 miliona osób. 95 proc. z nich to kobiety.

Na filmie zamieszczonym na stronie organizacji CleanClothes.pl robotnica Kalpona Akter z Bangladeszu opowiada, jak w latach 90., mając 12 lat. zaczęła pracować w szwalni. Za 9 euro miesięcznie utrzymywała siedmioosobową rodzinę. Czasem stała przy maszynie 14, 15 godzin dziennie, bo – tak jak wszyscy pracownicy – była zmuszana do nadgodzin. „Miałyśmy karty do toalety, które pozwalały nam skorzystać z niej dwa razy dziennie – opowiada Akter. – Wiele fabryk płaciło pracownikom co dwa, trzy miesiące. Ale nikt się nie buntował, bo związków zawodowych nie było".

W 2006 roku 600 tysięcy bangladeskich pracowników zorganizowało protest przeciw tym nieludzkim warunkom. Udało się wywalczyć pewną poprawę. Teraz płaca w fabryce wynosi 20 euro.

Phan, 22-letnia pracownica obsługująca maszyny w tajskiej fabryce odzieży, opowiada o swoim dniu: „Codziennie mamy nadgodziny. W sezonie pracujemy nawet do drugiej, trzeciej nad ranem. Jesteśmy wykończeni, ale nie mamy wyboru. Nie możemy odmówić pracy w nadgodzinach, bo podstawowe wynagrodzenie jest za niskie".

Labour Behind the Label zapytała duże firmy, jakie kroki podjęły, by poprawić warunki pracy u swoich producentów w Azji. W zależności od uzyskanej odpowiedzi podzielono je na pięć grup. Pierwsza nie odpowiedziała w ogóle na pytania. Są tam m.in. Diesel, Mothercare, River Island (wymieniam firmy obecne na rynku polskim). Druga zrobiła niewielki wysiłek mający na celu poprawę stanu pracowników – Topshop, Dorothy Perkins, Principles. Firmy, które zaangażowały się w poprawę, to H&M, LeviStrauss & Co, TK Maxx, Zara, New Look. Największe zaangażowanie wykazały GAP i Mext.

Polski oddział  CleanClothes przeprowadził kampanię konsumencką mającą na celu zachęcenie firm do zajęcia się tymi problemami. – W Reserved zostawiliśmy kartki z pytaniami, czy firma bada przestrzeganie godnych warunków pracy. LPP, właściciel tej marki, odpowiedział, że nie mają takiego kodeksu ani strategii odpowiedzialności biznesu, a chińskie fabryki takich danych nie ujawniają.

Polska – inne problemy

A jak wygląda sytuacja w polskich fabrykach? – pytam Joannę Szabuńko z CleanClothes

– W Polsce są inne problemy – odpowiada. –Szwaczka jest także jednym z najniżej wynagradzanych zawodów. Brak rzemieślników, kobiety nie garną się do tego zawodu, a na dodatek przemysł tekstylny jest rozdrobniony, a przedsiębiorstwa małe. W wielu pracuje mniej niż 15 osób. Nie ma związków zawodowych. Problemem jest szara strefa. Czasem pracownicy zgłaszają nam problemy, staramy się załatwiać je polubownie.

Jak dowiedziała się „Rz", w fabryce EMKON  w Kutnie, która szyje dla firm Burberry, Monnari, Bruuns Bazaar, Paul Smith, szwaczki zarabiają około 1300 zł brutto. Ze swoimi luksusowymi zleceniodawcami zakład miewa jednak kłopoty, bo często zalegają  z płatnościami. Zamawiają małe partie, kontrola jakości jest surowa.Świadomość problemu powstaje na  skutek nacisków społecznych i widać, że łatwiej wymusić ją na dużych korporacjach niż na małych producentach.

Michał Kałużyński, wiceprezes Redanu skupiającego marki Troll i Top Secret (200 sklepów w Polsce),  powiedział mi, że w firmach, w których zleca produkcję, minimalna płaca wynosi 100 dolarów w Bangladeszu i między 500 a 700 w Chinach. W Bangladeszu pracuje się sześć dni w tygodniu,  w Chinach obowiązuje system pracy zadaniowej. Wynagrodzenie zależy od wyniku pracy.

LPP, właściciel marki Reserved, na pytania „Rz" nie odpowiedział.

Najobszerniejszej informacji udzielił H&M, który chwali się licznymi działaniami na rzecz środowiska – przyrody i ludzi. Szyje z bawełny ekologicznej, przerabia butelki PET na poliester, włókno tencel uzyskuje z celulozy bambusowej, wełnę i bawełnę ze ścinków produkcyjnych. Z letniej kolekcja WaterAid – kostiumów kąpielowych, sukienek i akcesoriów plażowych – 25 proc. wartości sprzedaży zostanie przekazane na rzecz organizacji Water

Aid w celu zapewnienia dostępu do pitnej wody w tych miejscach, gdzie uprawia się bawełnę wykorzystywaną później przez H&M.

Jednak problem zaczyna docierać do świadomości, także w Polsce. Magdalena Płonka,  wykładowca Międzynarodowej Szkoły Kostiumografii i Projektowania Ubioru, prowadzi zajęcia z etyki. – Co pomoże etyka, jeśli firma będzie szukała najtańszego producenta ubrań? – pytam. – Czy zainteresuje się tym, czy  zatrudnia on dzieci?

– Tak, jeśli będzie domagała się od niego certyfikatu fair trade. Ale uzyskanie go nie jest ani proste, ani tanie – wyjaśnia Płonka. Żeby mieć taki certyfikat, wszystkie części ubrania muszą być wyprodukowane zgodnie ze ściśle określonymi wymaganiami. Jeśli certyfikat ma  tylko tkanina, a nie firma szyjąca, ubranie nie może go dostać. Wiele firm w ogóle nie próbuje komplikować sobie życia takimi staraniami.

Szkoła MSKPU jest jedyną w Polsce uczelnią, która ma w swoim programie przedmiot etyka mody. Na swoich zajęciach Magdalena Płonka omawia kwestie ochrony praw pracowniczych,  praw zwierząt oraz produkcji  tkanin, głównie bawełny. – Za granicą  w szkołach uczą takich rzeczy, jest sporo specjalistów. U nas na razie nie ma zainteresowania. Kiedy organizacja CleanClothes zorganizowała bezpłatne pięciodniowe bezpłatne warsztaty na ten temat w Londynie, zgłosiło się pięć osób. W tym dwie panie, które przyszły na pierwszy wykład, a potem zaraz urwały się na shopping...

Z marek działających w Polsce z ekologicznej bawełny szyją m.in.  H&M, Jackpot, C&A, Kappahl, Marks & Spencer. – Ale te marki kupują przeważnie ludzi bardziej wykształceni, z wielkich miast – dodaje Płonka. – Z tą ideą na razie trudno trafić gdzie indziej.

Musisz to mieć?

To chyba prawda. Najbardziej zaangażowani w sprawy ekologiczne są ludzie zamożni. I luksusowe marki też chętnie demonstrują swoje osiągnięcia w tej dziedzinie. Projektantka mody Stella McCartney pokazuje zaplecze firm szyjących futra, otwiera ludziom oczy na to, w jakich warunkach pozyskuje się skóry gadów, z których powstają luksusowe torby. Wypowiedziała wojnę firmom futrzarskim. We wszystkich kontraktach, jakie podpisuje, musi być zaznaczone, czy  partner pozyskuje materiały z recyklingu, czy nie produkuje futer. Stella nie boi się dyktować warunków. A i tak firmy się o nią biją .

Najnowsza inicjatywa mody etycznej nazywa się IOP Project i zwraca się do użytkowników Facebooka. Kupujesz apaszkę, szalik, koszulę, sukienkę i razem z nią dostajesz link do producenta. Jest tam zdjęcie rzemieślnika, który produkt wykonał  od początku do końca – tkał, kroił, szył. Każdy z przedmiotów jest wykonany ręcznie z bawełny w kratkę zwanej madrasem.

Taki system personalizuje proces produkcji i sprzedaży, uczłowiecza tego, kto dotąd był anonimowym, odległym ogniwem na długiej drodze między producentem a klientem.

Ale czy coś takiego ma szansę na szerszy zasięg? Na razie chyba daleko do tego. Jeżeli jest coś, co każdy od razu może w tej sprawie zrobić, to po prostu powstrzymanie się przed kupnem kolejnego ciucha.

Musisz to mieć? Nie, wcale nie musisz.

Segreguję śmieci, makulaturę oddaję na rzecz schroniska na Paluchu, mięso jadam dwa razy w tygodniu. Wszystko po to, żeby planetę zostawić w dobrym stanie dzieciom i wnukom. Ale co z ubraniem? Kiedy kupuję podkoszulek w H&M za 20 złotych, cieszę się. Jest dobrej jakości, ale czy nie kosztuje podejrzanie tanio? I zaczynam się zastanawiać, jaką część z tych 20 złotych dostała kobieta w Pakistanie, która go uszyła.

Przemysł tekstylny to gigantyczny szkodnik i truciciel. Żeby włókno stało się tkaniną, a potem ubraniem, trzeba zużyć 8000 rozmaitych środków chemicznych. Do wyprodukowania kilograma przędzy bawełnianej zużywa się 10 tys. litrów wody. Produkcja naszych T-shirtów i dżinsów pochłania jedną czwartą światowego zużycia pestycydów. W krajach Afryki i Azji pod uprawy karczuje się lasy zwrotnikowe.

Pozostało 91% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą