Poligamiści w USA idą w ślad za gejami w walce o swoje prawa

W tradycyjnie pruderyjnej Ameryce od lat nie karze się już za małżeńskie zdrady (chociaż w niektórych stanach kochanka lub kochanek wciąż mogą zostać skazani przez sąd na wypłatę wysokiego odszkodowania za kradzież męża lub żony). W XXI wieku prokuratorzy nie mogą już też ścigać homoseksualistów za sodomię.

Publikacja: 16.07.2011 01:01

Poligamiści w USA idą w ślad za gejami w walce o swoje prawa

Foto: Rzeczpospolita, Andrzej Krauze And Andrzej Krauze

W 2003 roku Sąd Najwyższy, rozpatrując sprawę gejów oskarżonych o bezprawny seks – znaną jako Lawrence v. Teksas – stwierdził bowiem jasno, że każdy mieszkaniec Ameryki ma prawo do prywatnych zachowań intymnych, a władze nie powinny się do nich wtrącać.

Jak kilka dni temu zauważył „The New York Times", już wówczas eksperci ostrzegali, że uzasadnienie wyroku ogłoszone przez sędziego Antonina Scalię może posłużyć przeciwnikom stanowych praw regulujących „wybory moralne" przeciwko „bigamii, małżeństwom homoseksualnym, kazirodczym związkom między dorosłymi, prostytucji, masturbacji, cudzołóstwu, nierządowi, sodomii i sprośności".

Obecnie geje i lesbijki mogą zawierać legalne związki małżeńskie już w sześciu amerykańskich stanach. Gdy pod koniec czerwca udało im się odnieść historyczne zwycięstwo w stanie Nowy Jork, zwierzchnik nowojorskiego Kościoła rzymsko-katolickiego arcybiskup Timothy Dolan ostrzegał na swoim blogu:

„teraz znowu bijemy w dzwony na alarm, zaniepokojeni, że następnym krokiem po ostatnim rozcieńczeniu prawdziwej definicji małżeństwa będzie zredefiniowanie go tak, aby usprawiedliwić związki wielu partnerów oraz niewierność".

Chodzi o coraz modniejszą w Stanach Zjednoczonych „niemonogamię", a więc trend zakładający, że wierność małżeńska jest niemożliwa, a więc normą powinny się stać małżeństwa otwarte, z założenia dopuszczające skoki w bok.

O swoje prawa coraz głośniej upominają się również poligamiści, którzy przez całe pokolenia uczeni byli, że najlepiej jest po prostu siedzieć cicho i nie obnosić się z wielożeństwem.

Jednym z przodowników walki o prawa poligamistów jest Kody Brown. Wysoki, przystojny blondyn w swoim życiu spotkał już cztery kobiety, z którymi postanowił związać się na stałe. Ma z nimi na razie 16 dzieci. – Po prostu się zakochałem, potem znowu się zakochałem i jeszcze raz się zakochałem – tłumaczy Brown, jeden z najbardziej znanych amerykańskich poligamistów. W Stanach Zjednoczonych bardzo popularne stało się więc jego telewizyjne reality show „Sister Wives" (w Polsce znane jako „Cztery żony i mąż") przedstawiające historię nietypowej rodziny Brownów, którą tworzą Kody, Meri, Janelle, Christine i Robyn.

Nowy, ważny rozdział w życiu niecodziennej familii nie rozegra się jednak na telewizyjnym ekranie, ale na sali sądowej. W środę adwokat Brownów złożył w sądzie federalnym w Utah pozew, który przekonuje, że prawo zakazujące bigamii jest sprzeczne z amerykańską konstytucją.

Poligamia jest zakazana we wszystkich 50 stanach. W sondażu Gallupa sprzed dwóch lat za „moralnie akceptowalną" uznawało ją zaś zaledwie 7 proc Amerykanów, a za „moralnie złą" 91 procent. W tym samym badaniu związki gejowskie i lesbijskie akceptowało wówczas 49 proc., a przeciwnych im było 47 proc. pytanych.

Poligamiści nie walczą więc na razie o równouprawnienie ich małżeństw z małżeństwami par hetero lub homo. Chcą jedynie podważyć prawo prokuratorów do ich ścigania.

Zgodnie z amerykańskim prawem Kody może bowiem bezkarnie mieć całą armię kochanek. Jeśli jednak którąś z nich uzna za duchową żonę – formalnie będąc nadal mężem tylko i wyłącznie jednej kobiety – to może już trafić za kratki. Prokuratorzy mogą go bowiem ścigać nawet za wspólne mieszkanie ze swoimi duchowymi żonami.

– Ten pozew ma na celu potwierdzenie ich prawa do prywatności – przekonuje w wywiadach prawnik Jonathan Turley. – Brownowie proszą jedynie o przyznanie im prawa, którym cieszą się inne rodziny, do tego, aby mogli wieść swoje prywatne życie zgodnie ze swoimi wartościami i swoją wiarą – dodaje.

Zwolennicy obrony tradycyjnego małżeństwa od dawna ostrzegali, że zmiana definicji małżeństwa będzie prowadzić do kolejnych redefinicji. Adwokaci homoseksualistów mówili, że to kompletnie inna sprawa. Dokładnie te same argumenty, które podnoszą zwolennicy małżeństw gejowskich, mogą być jednak wykorzystane przez sympatyków poligamii. Przejście od uznania tych pierwszych do uznania poligamii czy jakichkolwiek innych relacji nie jest już dramatycznie wielkim krokiem – mówi „Rz" Terrence McKeegan, wiceprezes Catholic Family & Human Rights Institute. I wskazuje na to, że w amerykańskich mediach od kilku lat trwa kampania mająca na celu zmianę wizerunku poligamistów. Pomóc w tym może m. in. emitowany przez telewizję HBO serial „Wielka miłość", której bohaterami są sympatycznie przedstawieni członkowie poligamicznej rodziny. – Spodziewam się, że pierwsze pozwy będą skazane na porażkę. Ale za dwa, trzy lata przynajmniej jeden sędzia w liberalnym stanie może już uznać poligamię za legalną i zgodną z konstytucją – zauważa Terrence McKeegan. Podkreśla też, że na Zachodzie zaczął się nowy okres, w którym państwo przyznaje sobie prawo do redefiniowania rzeczywistości.

Dotychczas amerykańskie sądy rozpatrzyły już ponad 100 pozwów dążących do obalenia prawa zabraniającego poligamii i wszystkie upadły.

– Myślę, że ten pozew może mieć większe szanse na sukces. Brownowie starają się bowiem jedynie tylko o to, by prokuratorzy trzymali ręce z daleka od ich prywatnego życia. A taka postawa może znaleźć poparcie w naszej tradycji konstytucyjnej – mówi „Rz" David Cruz, profesor na Uniwersytecie Kalifornii Południowej, specjalista od prawa konstytucyjnego i praw gejów, lesbijek, biseksualistów oraz transseksualistów.

Adwokat Brownów może bowiem się powołać na wyrok Sądu Najwyższego z 2003 roku. – To najważniejszy dla tego pozwu precedens. Różnica polega jednak na tym, że w sprawie Lawrence v. Teksas stan uzasadniał prawo dotyczące sodomii jedynie moralną dezaprobatą. W tym przypadku stanowi prawnicy mogą przekonywać, że chodzi nie tylko o moralność, ale też o to, że poligamia jest zła dla kobiet i dzieci – tłumaczy profesor Cruz.

– To dobry moment na pozew. Przez dziesięć lat próbowaliśmy przygotować grunt pod coś takiego – mówi Anne Wilde, współzałożycielka organizacji promującej poligamię Principle Voices, cytowana przez AP.

Profesor Cruz zauważa jednak, że większość amerykańskich poligamistów nie zwraca na siebie uwagi organów ścigania, żyjąc po cichu i nie chwaląc się swoimi przekonaniami w obawie przed społeczną stygmatyzacją. Nie spodziewa się więc w najbliższej przyszłości lawiny pozwów od poligamistów żądających legalizacji ich małżeństw. – Podobne argumenty mogą być jednak wysuwane przez prawników w przypadku, gdy prokuratura postawi komuś zarzuty – dodaje Cruz.

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy