Urodził się we Francji, jego matka jest Francuzką, ojciec Polakiem. Studiował na paryskiej Sorbonie i w słynnej szkole filmowej La Femis. Ale dzisiaj mieszka na warszawskim Żoliborzu. Tam ma rodziców i przyjaciół. Tu – miłość życia i małego synka.
– Jestem bardzo silnie związany z kulturą francuską i francuskimi krajobrazami – przyznaje. – Ale też bardzo dobrze czuję się w Warszawie, nic nie jest mi tu obojętne. Przez lata dzieciństwa wyidealizowałem sobie obraz Polski. Jako młody chłopak musiałem skonfrontować swoje wyobrażenia z rzeczywistością. Także po to, by się dowiedzieć, kim jestem.
Na ekrany kin wchodzi właśnie jego fabularny debiut „Kret". Film dotykający problemu współpracy ze służbami bezpieczeństwa – odważny i niełatwy, pokazujący, jak trudno jest oceniać i jak grzechy przeszłości przechodzą na następne pokolenia.
– Zrobiłem „Kreta", bo to, co się działo w Polsce wokół lustracji, bardzo mnie bolało – mówi. – Najpierw było milczenie, potem wzajemne oskarżenia. Nie byłem w stanie zaakceptować napięcia, które wszędzie panowało, agresji, manipulowania prawdą i wykorzystywania faktów do walki ideologicznej. Upadku mitów, które dla mnie były kiedyś ważne. Do dziś nie rozumiem, jak ludzie mogą z taką nienawiścią pisać o innych na forach internetowych. W kraju, gdzie większość społeczeństwa chodzi co niedzielę do kościoła. Denerwowało mnie, że poziom debaty na temat przeszłości jest coraz niższy, a za to wyższy poziom agresji.
Rafael Lewandowski szuka kluczy do zrozumienia Polski w historii i teraźniejszości.
Wy tam macie raj
Tadeusz Andrzej Lewandowski, ojciec Rafaela, urodził się w Warszawie w 1941 roku. Ale po powstaniu jego rodzice nie mieli do czego wracać i przenieśli się do Gdańska. Tadeusz skończył szkołę plastyczną w Orłowie i zdał na warszawską ASP. W połowie lat 60. z grupą studentów pojechał na plener do Karpacza. Tam poznał Francuzkę.
– To jakieś fatum – śmieje się Rafael. – Moja matka była studentką w Reims, stolicy Szampanii. Do Polski przyjechała z kolegami na narty. Dziwny pomysł, gdy tuż obok ma się Alpy. W Karpaczu nie było śniegu, ale był chłopak z ASP. Kilka miesięcy później mama wróciła do niego, spędziła w Polsce całe lato.
A po dyplomie Tadeusz Lewandowski pojechał do Francji. Z jedną walizką. I został. Decyzja nie była trudna, zwłaszcza że był już wtedy sam. Oboje rodzice umarli na gruźlicę, którą wynieśli z wojny.