Czy Zachód powstrzyma Chiny?

Z ekonomistami Antoine’em Brunetem i Jeanem-Paulem Guichardem, autorami książki „Chiny światowym hegemonem?” – rozmawia Wojciech Lorenz

Publikacja: 19.11.2011 00:01

Dzielnica finansowa Szanghaju

Dzielnica finansowa Szanghaju

Foto: AFP

Chiny są coraz silniejsze gospodarczo, ale czy to powinno budzić niepokój?



Chiny wykorzystują swoją potęgę gospodarczą do zdobycia pozycji mocarstwa, które będzie mogło rzucić wyzwanie Stanom Zjednoczonym. Chcą mieć nie tylko wpływy gospodarcze, ale także polityczne. A w przypadku totalitarnego państwa to bardzo groźne. Chińscy komuniści realizują strategię wymyśloną przez Su Tsu, jednego z pierwszych strategów na świecie. Rozumiał on, że pozycję hegemona łatwiej zdobyć dzięki potędze gospodarczej niż militarnej. Militarnie z Zachodem próbował wygrać ZSRR i poniósł klęskę. Pekin nie zamierza powtórzyć tego błędu. Dlatego Chińczycy atakują na innych frontach: gospodarczym, handlowym, finansowo-walutowym, a także kulturowym, i robią to bardzo agresywnie. To gospodarcza zimna wojna. Chociaż nie została oficjalnie wypowiedziana, a zachodni przywódcy zachowują się jakby nic się nie działo, wojna trwa w najlepsze. Co gorsza, Zachód ją przegrywa.



Przecież Chiny wykorzystują tylko prawa wolnego rynku, które powstały właśnie na Zachodzie.



Chiny korzystają z praw wolnego rynku, ale nie stosują ich wobec siebie. Mają gigantyczną przewagę nad zachodnimi demokracjami, bo są krajem totalitarnym. Stosując różne manipulacje i represje, były w stanie utrzymywać koszty pracy na nienaturalnie niskim poziomie. Były okresy, w których koszt siły roboczej był 80 razy niższy niż w USA!

Twierdzą panowie, że Chiny odpowiadają za wywołanie obecnego kryzysu. Czy to nie przesada?

Proszę popatrzeć, co się dzieje z zachodnimi gospodarkami po przyjęciu Chin do Światowej Organizacji Handlu w 2001 roku. Drogę Chinom do tej organizacji otworzył prezydent Bill Clinton, który działał pod presją prochińskiego lobby. W efekcie przyjęto Państwo Środka, ale bez postawienia warunku dotyczącego uwolnienia kursu juana. Dzięki zaniżaniu wartości swojej waluty Chińczycy odnieśli niebywały sukces.

Koszty pracy mieli tak niskie, że kto mógł, zaczął poprzenosić produkcję do Chin. Zachód szybko pozbywał się przemysłu i miał coraz większy deficyt w handlu z Chinami. W końcu równoważenie tego deficytu przez popyt wewnętrzny stało się niemożliwe i wybuchł kryzys. A Chiny przez ten czas zdołały zgromadzić gigantyczne nadwyżki finansowe i teraz wykupują Zachód. Na dodatek zachodnie państwa nie mają skąd pożyczać pieniędzy i muszą prosić o pomoc Pekin. A to oznacza, że uzależniamy się nie tylko gospodarczo, ale też politycznie.

Czyli kapitalizm okazał się skuteczną bronią w rękach kraju totalitarnego.

Ekonomiści, którzy twierdzą, że kapitalizm najlepiej współistnieje z demokracją, bardzo się mylą. Już w latach 30. minionego wieku cesarstwo japońskie udowodniło, że kraj totalitarny może odnosić większe sukcesy gospodarcze niż sąsiedzi. Podobnie było z hitlerowskimi Niemcami i faszystowskimi Włochami. Na dodatek za Hitlera i Mussoliniego oba kraje zrobiły wielki postęp w rozwoju technologii. Chiny podążają tą samą drogą. Doskonale opanowały sztukę wykorzystywania systemu totalitarnego do czerpania korzyści gospodarczych. Bardzo niskie płace w Chinach osiągnięto, m.in. kontrolując przepływ ludności.

Chińczycy muszą posiadać tzw. wewnętrzne paszporty i nie mogą swobodnie przemieszczać się z miejsca na miejsce. Inna zasada to restrykcyjne przestrzeganie polityki jednego dziecka. Przy pracujących dwóch osobach, które mają utrzymać trzyosobową rodzinę, pensje nie muszą być takie wysokie. Zupełnie inaczej jest w Indiach, gdzie pracuje mężczyzna, kobieta siedzi w domu i mają kilkoro dzieci. Tam pensje muszą być większe, aby można było utrzymać rodzinę. Oczywiście chińscy pracownicy nie mają prawa do strajku, protestów. Istnieje tylko koncesjonowany związek zawodowy. Takich przykładów jest więcej. Ale wszystkie przyczyniają się do tego, że Chiny są najbardziej konkurencyjnym krajem świata.

Jak będzie wyglądać chińska ekspansja na Zachodzie w najbliższych latach?

Chiny chcą doprowadzić do tego, aby nie dolar i euro były walutą rezerwową, tylko ich juan. Poza tym będą dalej już nie tylko skupować zachodnie długi, ale w większym stopniu zamieniać je w konkretne inwestycje na Zachodzie. Czasy, kiedy Chińczycy jedynie zalewali świat swoimi produktami, to już przeszłość. Teraz inwestują w porty, lotniska, autostrady i firmy, zwłaszcza te, które dysponują nowoczesnymi technologiami.

Wraz z coraz silniejszą pozycją gospodarczą i zdobywaniem nowoczesnych technologii będzie rosła ich potęga militarna. Budują podwodne okręty nuklearne i zwodowały swój pierwszy lotniskowiec. Produkują nowoczesne rakiety. Wybudowali też 5 tys. kilometrów tuneli, w których ukryli swoją broń atomową. Rozmiary tej inwestycji można porównać chyba tylko z chińskim murem, tyle że tym razem powstał pod ziemią. W fachowych pismach eksperci przyznają, że Chiny stanowią poważne zagrożenie. Ale jest ono wciąż lekceważone, bo komunistyczne władze starają się ukrywać prawdziwe rozmiary potęgi swojego kraju. Dlatego wszystko jest okryte tajemnicą. Także dane gospodarcze są fałszowane.

Rzucenie wyzwania Ameryce jest głównym celem Chin?

Ameryka jest głównym rywalem, ale zanim przystąpią do próby podważenia jej pozycji w świecie, zaczną od mniejszych graczy. Najpierw postarają się przejąć kontrolę nad Europą. Amerykę zostawią sobie na deser. W swoim regionie już zdobyli hegemonię wśród krajów ASEAN, za wyjątkiem Japonii i Korei Południowej.

Intencje Chin powinny być jasne. Kiedy poczują się wystarczająco silne, wystąpią z roszczeniami terytorialnymi, i nie chodzi tylko o Tajwan czy basen Morza Południowochińskiego, gdzie Chińczycy są coraz bardziej agresywni. W wielu szkołach i na uniwersytetach można znaleźć wiszące na ścianach mapy wielkich Chin z końca XVII wieku. Obejmują większą część Mongolii i Syberii Wschodniej. Już teraz tereny te są zasiedlane przez Chińczyków.

Dlaczego Zachód nie próbuje powstrzymać chińskiej ekspansji?

Zachodnie firmy robiły takie interesy z Chinami, że wytworzyło się gigantyczne prochińskie lobby. To właśnie ono wywarło presję na Clintona, aby wpuścić Chiny do WTO. Ale Pekin może też liczyć na poparcie głównych mediów, których właściciele mają biznesowe powiązania z Chinami. Głównym sojusznikiem chińskich komunistów jest zwolennik wolnego rynku Rupert Murdoch, który jest właścicielem m.in. „Wall Street Journal". Ta gazeta w ogóle nie publikuje negatywnych artykułów na temat Chin. Warto przy okazji odnotować, że żona Murdocha to Chinka i działaczka partii komunistycznej. We Francji wpływowa finansowa gazeta „Les Echos" też ma powiązania biznesowe z Chinami i też przez ostatnie dwa lata nie opublikowała żadnego krytycznego artykułu na temat ekspansji tego kraju. Zrobiła to dopiero ostatnio, a jego autorem był jeden z nas.

Może wolny rynek wymusi w końcu demokratyzację Chin?

Może. Tylko nikt nie wie, czy stanie się to za rok czy za 50 lat. A może nigdy. Partia Komunistyczna liczy 70 milionów członków. A ludzi związanych z reżimem, którzy czerpią korzyści z tego systemu, jest 200 milionów. To ich klasa średnia, która ma standard życia taki jak klasa średnia na Zachodzie. Ci ludzie nie są zainteresowani zmianami. Nigdy nie odcięli się od polityki przewodniczącego Mao, który odpowiada za śmierć kilkudziesięciu milionów ludzi. Komuniści stoją na stanowisku, że partia nie popełnia błędów.

Co demokratyczne kraje mogą zrobić?

Zachód powinien się zjednoczyć, aby zatrzymać chińską ekspansję. To na razie wydaje się mrzonką, bo każdy dba o własne interesy i trudno mówić o zachodniej solidarności. Są jednak pozytywne sygnały. Amerykański Kongres zaczął straszyć Chiny wprowadzeniem ceł, a to oznacza, że instytucja, która jest zazwyczaj bardzo umiarkowana, zaczęła zdawać sobie sprawę z zagrożenia.

Naszym zdaniem, jeśli Chiny będą dalej prowadzić tak agresywną ekspansję, nie będzie innego wyjścia jak tylko wspólne wystąpienie krajów zachodnich z WTO i utworzenie WTO bis. Potem można będzie przyjąć Chiny, jeżeli będą tego chciały, już na nowych, wolnorynkowych zasadach.

Jean-Paul Guichard – profesor ekonomii, kierownik katedry Jeana Monneta na Uniwersytecie w Nicei Antoine Brunet – ekonomista, w latach 1997 – 2007 dyrektor strategiczny banku HSBC. Założyciel i prezes AB Marches, spółki analiz koniunktury i rynków Ich książka „Chiny światowym hegemonem? Imperializm ekonomiczny Państwa Środka" ukazała się nakładem wydawnictwa Studio Emka.

Chiny są coraz silniejsze gospodarczo, ale czy to powinno budzić niepokój?

Chiny wykorzystują swoją potęgę gospodarczą do zdobycia pozycji mocarstwa, które będzie mogło rzucić wyzwanie Stanom Zjednoczonym. Chcą mieć nie tylko wpływy gospodarcze, ale także polityczne. A w przypadku totalitarnego państwa to bardzo groźne. Chińscy komuniści realizują strategię wymyśloną przez Su Tsu, jednego z pierwszych strategów na świecie. Rozumiał on, że pozycję hegemona łatwiej zdobyć dzięki potędze gospodarczej niż militarnej. Militarnie z Zachodem próbował wygrać ZSRR i poniósł klęskę. Pekin nie zamierza powtórzyć tego błędu. Dlatego Chińczycy atakują na innych frontach: gospodarczym, handlowym, finansowo-walutowym, a także kulturowym, i robią to bardzo agresywnie. To gospodarcza zimna wojna. Chociaż nie została oficjalnie wypowiedziana, a zachodni przywódcy zachowują się jakby nic się nie działo, wojna trwa w najlepsze. Co gorsza, Zachód ją przegrywa.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Edukacja zdrowotna w szkole mobilizuje partyjne elektoraty
Plus Minus
Mobbing wychodzi z salonu – wraz z Maszą Potocką
Plus Minus
Jan Matuszyński: Chciałem, żeby Dorociński przestał uosabiać męskość w „Minghun”
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Collegium Humanum – nasi politycy korzystali, ale z niesmakiem
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Plus Minus
Kataryna: Jak demokracji zaczęli przeszkadzać aktywiści
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką